[ Pobierz całość w formacie PDF ]
waszymi bombami i zamachami. Nie pozwalacie się ranom zabliznić, wy ngusatana wenyoka, diabelskie żmije! Storchman podszedł do matki i objął ją ramionami, przerażony tym, co zobaczył w oczach przybyszy. Przerażony ze względu na nią. Chodz, mamo. Pociągnął ją w stronę kuchni. Chodz, zjemy coś, a mężczyzni niech tu porozmawiają. Izuba podniosła Soze i oparła córeczkę na szerokim biodrze. Niech wszelkie piekielne moce zamieszkają w waszych duszach! Niech wasze cienie nigdy nie powrócą, wy zizinja, psy, którzy zabraliście mi syna! krzyknęła, odwracając się w progu. Nie zdążyła dodać nic więcej, bo Storchman zamknął drzwi. W głosach brodatych nie było umiaru, z jakim ostatnio przemawiało wielu działaczy AKN, lecz gniew charakterystyczny dla organizacji, która, jak tłumaczyła miss Toni, zrzesza najagresywniejszych działaczy Kongresu. Oni nie chcieli równych praw, lecz praw wyłącznych, nie partnerstwa, lecz dominacji. Izuba nie ufała brodatym, była przekonana, że to czarownicy, którzy przybierają ludzką postać, aby siać nieszczęście. Teraz widziała, że ich czary już otumaniły Wisdoma i Justice'a. Od pewnego czasu chłopcy byli wiecznie niezadowoleni i podejrzliwi. Izuba zrobiłaby wszystko, żeby ich pocieszyć. Chciałaby brać ich na barana, tańczyć i słyszeć ich radosny chichot. Chciała, żeby znowu byli małymi dziećmi. Pochyliła się nad ostygłym piecem, wstrząsana bezgłośnym szlochem. Obcy zabrali jej najpierw córkę, teraz syna. Brodacze w milczeniu wpatrywali się w zamknięte drzwi kuchenne. Obaj bardzo inteligentni, całym sercem oddani idei komunizmu, 133 przeszli szkolenia w Rosji i na Kubie. Choć postulowany przez nich system nie zdał egzaminu w Europie, wierzyli święcie, że przyjmie się on w Afryce. Przemawiali do ludzi, którzy nie posiadali niczego, nie mieli zatem nic do stracenia. Obaj należeli do wielkiej sieci agentów. Wszyscy usiłowali przekonać Murzynów, że AKN jest na tyle silny, iż może sięgnąć po władzę i stworzyć nowy rząd. Wielu młodych towarzyszy zwątpiło w głoszone przez agentów ideały, kiedy się okazało, że świetlana przyszłość drogie samochody i piękne domy nie nadchodzi z dnia na dzień. Ci, którzy odeszli rozczarowani, zaczęli rabować i gwałcić. Nie słuchali już AKN, terroryzowali przedmieścia, chcąc się szybko i łatwo wzbogacić. Agenci poznali Justice'a i Wisdoma przez Storchmana, który dyskutował z nimi podczas wiecu na uniwersytecie. Skorzystali z okazji i wprosili się do tego domu, chcąc przekonać do swoich idei i samego Storchmana, i jego bliskich. Młodszy pochylił się nad stołem, sięgnął po butelkę i nalał brandy do stojących na ceracie szklanek. Przed nami wiele pracy. Męskiej pracy, której nie rozumieją kobiety. Popchnął w stronę Joshuy wypełnioną do połowy brązowym alkoholem szklankę. Pij, towarzyszu. Walczysz o nowy system. Wygramy, bowiem popiera nas wielka Matka Rosja. Nawet kiedy mówił, nie opuszczały go wątpliwości. Rosja się zmieniła; kraju, który znał, już nie było, a poparcie dla jego partii znacznie zmalało. Joshua przełknął palący napój. Wydawało mu się, że jego gardło i żołądek płoną żywym ogniem; oczy zaczęły łzawić. Nie lubił brandy. Brandy przypominała ohydne lekarstwo, które Izuba wmuszała w niego, jeśli skarżył się na brzuch. Mimo to jednak mlasnął głośno i postawił prawie pustą szklankę na stole. Młodszy z dwóch mężczyzn pracował w Afryce od wielu lat, a mimo to mieszkańcy kontynentu ciągle byli mu obcy. Większość członków AKN to byli Xhosa; nie ufał im, święcie przekonany, że gdyby dano im do wyboru piękne doktryny Lenina i prawa plemienne, nie wahaliby się ani chwili i zlekceważyliby credo komunistów. Starszy zajmował się planowaniem przyszłych zamachów na tych Murzynów, którzy byli gotowi pertraktować z białymi. 134 Blizniacy i najmłodszy syn Izuby przysłuchiwali się z uwagą jego mowie. Potrafił zajmująco mówić. Szklanki i plastikowe róże w zielonym wazonie podskakiwały często, kiedy walił pięścią w stół, chcąc podkreślić jakieś słowo. Zajmował wysoką pozycję w Umkhonto we Sizwe, Włóczni Narodu", militarnym skrzydle AKN. Uważał, że droga do władzy wiedzie nie przez marsze protestacyjne, lecz poprzez przemoc. Jego zdaniem, zdrajcami byli ci przywódcy Kongresu, którzy przystąpili do rozmów z białymi. Młodszy agent zerknął na kartkę papieru przed mówcą. Była to lista, bardzo długa lista czarnych działaczy gotowych podjąć negocjacje z rządem i wspólnie wypracować system wspólnej władzy, ludzi zdecydowanych położyć kres bezsensownej przemocy wyniszczającej ich współbraci, ludzi kochających ten kraj i jego mieszkańców. To niebezpieczni zdrajcy. Starszy stuknął palcem w listę. Chcą sprowadzić was na manowce, chcą, żebyście uwierzyli w bajeczki o dzieleniu się władzą z białymi. Wszyscy ci idioci muszą umrzeć. Cały świat ma się dowiedzieć, że ukarał ich AKN. Niech umrą w męczarniach, niech płoną ich domy, ich samochody... przełknął olbrzymi haust brandy i popatrzył na Joshuę. Ty, Joshua. Ty byłeś przy stosie w Shonalanga. Pamiętasz? Półprzytomny chłopiec wpatrywał się w płomień lampy. Był wtedy jeszcze dzieckiem. Jednym z kilku Towarzyszy, czatujących przed starym kościołem w pewien niedzielny poranek. Przywódcy czekali cierpliwie. Przysiedli na starej oponie, która spłaszczyła się pod ich ciężarem. W końcu odegrano na organach ostatni hymn i odśpiewano ostatni psalm. Wierni wynurzyli się z mrocznego wnętrza świątyni. Stojąc przed kościołem, mrużyli oczy oślepieni ostrym słonecznym światłem. Nie rozchodzili się do domów; stali przed świątynią, kolorowi jak motyle: kobiety w wesołych kwiecistych sukienkach, mężczyzni uśmiechnięci i odprężeni. Nagle, jak sfora psów na polowaniu, nastolatki rzuciły się na tłum. Joshua był na czele, tuż za przywódcami, kiedy dopadli upatrzoną ofiarę. Była to młoda kobieta. Joshua nie miał pojęcia, jakiego przestępstwa się dopuściła, słyszał tylko, że Towarzysze ją 135 wyzywają od sprzedajnych dziwek. Rozmawiała z księdzem. W jej łagodnych brązowych oczach widniała ufność i radość, pełne, nie umalowane usta rozchyliły się właśnie w delikatnym uśmiechu, kiedy kochanek Beauty podciął jej nogi i rozerwał jasnoniebieską bluzkę, obnażając znoszony bawełniany stanik. Kobieta błagalnie wyciągała szczupłe ramiona do księdza, krzyczała, ogarnięta paniką, zaklinała wiernych, by jej pomogli, ale nikt nie miał dość odwagi by stawić czoło oszalałym nastolatkom.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|