|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I jak? - zapytaÅ‚a. - UdaÅ‚o siÄ™? - W zasadzie od poczÄ…tku nie mieliÅ›my szans - powiedziaÅ‚ Pan Samochodzik. - ale mamy jeszcze jeden Å›lad, tym razem prowadzÄ…cy do Lubeki. Tam może na jesieni podejmiemy poszukiwania... - Tata powiedziaÅ‚, że wychodzimy w morze o szesnastej, ale prosiÅ‚, żeby trochÄ™ wczeÅ›niej przynieÅ›li panowie bagaże. Zapasy żywnoÅ›ci już mamy zaÅ‚adowane. Na silniku dociÄ…gniemy do GdaÅ„ska w jakieÅ› cztery, może pięć dni... - Wobec tego pora żegnać siÄ™ z zajazdem i pakować nasze klamoty - zarzÄ…dziÅ‚ szef. - Zawsze lubiÅ‚em pÅ‚ywać na statku... Nie mam uprawnieÅ„ sternika morskiego, ale pomogÄ™ przy żaglach... - Z przyjemnoÅ›ciÄ… przyjmiemy paÅ„skÄ… pomoc - uÅ›miechnęła siÄ™. - Głównie bÄ™dziemy szli na silniku, bo główny maszt jest poważnie uszkodzony. Dwie godzinki pózniej ruszyliÅ›my obÅ‚adowani pakunkami do portu. - A wiec pora pożegnać siÄ™ z Bergen - powiedziaÅ‚ w zadumie Pan Samochodzik. - Nie wiem, czy w Lubece uda nam siÄ™ odszukać Oko, ale jak to siÄ™ mówi, jest szansa. "BiegnÄ…ca po falach" koÅ‚ysaÅ‚a siÄ™ na wodzie. PrzeszliÅ›my po trapie. Wiewiórka zaraz wyjrzaÅ‚ z przedziaÅ‚u maszynowego. - O, Å›wietnie, że jesteÅ›cie - ucieszyÅ‚ siÄ™. - Ale tu jeszcze trochÄ™ zejdzie. Mamy dwie godziny do wypÅ‚yniÄ™cia... Szef zamyÅ›liÅ‚ siÄ™. - W takim razie pokaż nam kajutÄ™, a my chyba jeszcze wyskoczymy na pożegnalny spacer. UlokowaÅ‚em walizki szefa w sympatycznej kajucie. Za drewnianÄ… Å›cianÄ… szumiaÅ‚o morze. PrzypomniaÅ‚em sobie te wszystkie dni na "Krasuli" i pózniejsze poszukiwania skarbów wikingów na pokÅ‚adzie "Hávamála". UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ do swoich myÅ›li. ZazdroÅ›ciÅ‚em mu tego rejsu. RzuciliÅ›my bagaże i wyszliÅ›my na pokÅ‚ad. Po chwili nadeszÅ‚a jeszcze Magda. DzwigaÅ‚a siatkÄ™ z pieczywem, najwyrazniej pomyÅ›laÅ‚a o kolacji. - Idziemy jeszcze na krótkÄ… przechadzkÄ™ - powiedziaÅ‚em. - Może przejdziesz siÄ™ z nami? - Z przyjemnoÅ›ciÄ… - umieÅ›ciÅ‚a siatkÄ™ z zakupami w kuchni. ZeszliÅ›my na nabrzeże. WÄ™drowaliÅ›my sobie powoli wzdÅ‚uż starych, drewnianych domów. - Dlaczego wÅ‚aÅ›ciwie upadÅ‚a Hanza? - zaciekawiÅ‚a siÄ™ Magda. - ObiecywaÅ‚ pan kiedyÅ› o tym opowiedzieć. Szef uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ smutno. - Widzisz, moja droga, Hanza istniaÅ‚a bardzo dÅ‚ugo, ponad 500 lat... Po prostu zmieniÅ‚y siÄ™ czasy. W XVI wieku flota angielska miaÅ‚a wielokrotnie wiÄ™kszy tonaż od hanzeatyckiej. Hiszpania zdobyÅ‚a liczne kolonie w Nowym Zwiecie. PÅ‚ynęły stamtÄ…d nowe towary. JednoczeÅ›nie upadÅ‚y tradycyjne rynki. Rosjanie skonfiskowali mienie kantoru hanzeatyckiego w Nowogrodzie, uwiÄ™zili kupców i zesÅ‚ali ich w gÅ‚Ä…b Rosji... - I to podkopaÅ‚o istnienie zwiÄ…zku. - WrÄ™cz przeciwnie. NapÅ‚yw nowych towarów trochÄ™ nawet ożywiÅ‚ handel. Ale szybko zaczęły siÄ™ klÄ™ski nastÄ™pujÄ…ce jedna po drugiej. Pod koniec XVI wieku EuropÄ™ spustoszyÅ‚y dwie zarazy: poty angielskie, a zaraz potem dżuma, która wprawdzie nie byÅ‚a tak niszczycielska jak osÅ‚awiona czarna Å›mierć, ale za to nadeszÅ‚a kilkoma niszczÄ…cymi falami okoÅ‚o 1604, 1624 i 1670 roku... Zaraza poczyniÅ‚a straszliwe spustoszenia w ludnoÅ›ci miejskiej. Nie oszczÄ™dziÅ‚a też kupców. Wreszcie, na domiar wszystkich nieszczęść, wybuchÅ‚y wojny. W XVII wieku spustoszyÅ‚y one EuropÄ™ nie gorzej niż zaraza. Najpierw toczyÅ‚y siÄ™ w obrÄ™bie Morza BaÅ‚tyckiego, potem niestety wykipiaÅ‚y i rozlaÅ‚y siÄ™ w postaci wojny trzydziestoletniej po caÅ‚ej północnej Europie... Wojna zazwyczaj sprzyja handlowi, ale wojna 101 totalna uniemożliwiÅ‚a pÅ‚ywanie po towar dla walczÄ…cych stron... - Bo wszystkie walczyÅ‚y? - WÅ‚aÅ›nie. I wszystkie paÅ„stwa, biorÄ…ce udziaÅ‚ w wojnie, cierpiaÅ‚y głód... Handel zanikÅ‚. Nie zapominaj, że Hanza handlowaÅ‚a na wielkÄ… skalÄ™ polskim zbożem. A my mieliÅ›my trzy poważne wojny ze SzwecjÄ…, Å‚Ä…cznie z osÅ‚awionym "potopem"... W 1601 roku do Bergen zawitaÅ‚o jeszcze kilkaset statków hanzeatyckich. W 1640 roku byÅ‚o ich już tylko 10... W 1629 roku odbyÅ‚ siÄ™ zjazd hanzeatycki. Ale na kolejny trzeba byÅ‚o czekać aż do roku 1669... Kilka miast utrzymywaÅ‚o jeszcze przez jakiÅ› czas wzajemne zwiÄ…zki, ale niebawem i to siÄ™ rozpadÅ‚o. ZabrakÅ‚o woli współdziaÅ‚ania, która wczeÅ›niej spajaÅ‚a wszystko do kupy... Dlatego byÅ‚em szczerze zaskoczony sÅ‚yszÄ…c, że Peter Hansvaritson wpadÅ‚ na pomysÅ‚ restauracji Hanzy i nawet zdoÅ‚aÅ‚ pozyskać licznych zwolenników... - "Srebrna Aania" - mruknÄ…Å‚em. - KiedyÅ› tu cumowaÅ‚a... ZatrzymaliÅ›my siÄ™ przed kamienicÄ…, w której kiedyÅ› mieszkaÅ‚ Gunar Gunarson. - Może gdzieÅ› wÅ›ród belek tkwi to, czego bezskutecznie bÄ™dziemy szukali w Lubece - mruknÄ…Å‚em. - A może i nie. Pan Samochodzik zadarÅ‚ gÅ‚owÄ™ i popatrzyÅ‚ na rzezbiony Å‚eb jelenia. - Chyba tu - mruknÄ…Å‚. - To jak wskazówka... Masz ze sobÄ… aparat? Cyknij mi to na pamiÄ…tkÄ™... CofnÄ…Å‚em siÄ™ kilka kroków i wkrÄ™ciÅ‚em teleobiektyw. PokrÄ™ciÅ‚em nim, regulujÄ…c ostrość. I wtedy to zobaczyÅ‚em. Oko rzezby byÅ‚o o ton jaÅ›niejsze niż reszta. W kÄ…ciku oka zwierzÄ™cia widać byÅ‚o zielonkawÄ… plamkÄ™. WyglÄ…daÅ‚a jak Å‚za. OpuÅ›ciÅ‚em aparat i zamiast tego uniosÅ‚em do oka lornetkÄ™. Pan Samochodzik zauważyÅ‚ moje podniecenie, ale milczaÅ‚, czekajÄ…c na wynik oglÄ™dzin. - Co tam widzisz? - zapytaÅ‚ wreszcie. - Oko rzezby dosztukowano z drewna innego koloru - powiedziaÅ‚em. - Osadzone jest chyba za pomocÄ… malutkiego, mosiężnego zawiasiku. Bardzo zaÅ›niedziaÅ‚ego. - Czyżby? - zdumiaÅ‚ siÄ™ - Nie, to niemożliwe... - wyjÄ…Å‚ z kieszeni telefon komórkowy i zadzwoniÅ‚. - Sven? Nie, jeszcze nie wyjechaliÅ›my. Potrzebujemy ciebie i Marcusa. Czekamy koÅ‚o kamienicy z gÅ‚owÄ… jelenia. I zabierzcie ze sobÄ… drabinÄ™. Tak, zwykÅ‚Ä… drabinÄ™, tak ze sześć metrów dÅ‚ugoÅ›ci. Nie minęło dziesięć minut, a przed starym kupieckim kantorem zatrzymaÅ‚ siÄ™ samochód. Wysiedli z niego Marcus, Sven i Patrick. Marcus wbiegÅ‚ do sklepu zaÅ‚atwić z wÅ‚aÅ›cicielem, Magda przyprowadziÅ‚a WiewiórkÄ™. - Jak wam siÄ™ udaÅ‚o? - zapytaÅ‚ zadyszany. - Na razie jeszcze nic siÄ™ nie udaÅ‚o - powiedziaÅ‚em. - ale chyba jest szansa... Marcus wyszedÅ‚ ze sklepu razem z Maxem. PrzystawiliÅ›my drabinÄ™ do drewnianej Å›ciany i zrÄ™cznie wdrapaÅ‚em siÄ™ na górÄ™. Drewno kiedyÅ› kilkakrotnie zanurzono we wrzÄ…cym wosku, aby zabezpieczyć je przed wilgociÄ…. Z bliska widać byÅ‚o jednak siateczkÄ™ pÄ™knięć. Przed laty ktoÅ› pociÄ…gnÄ…Å‚ rzezbÄ™ pokostem. WyjÄ…Å‚em z kieszeni nóż myÅ›liwski i ostrożnie usunÄ…Å‚em resztki lakieru z zagÅ‚Ä™bienia wokoÅ‚o oka. - GÅ‚owa byÅ‚a z dÄ™bowego drewna, a uzupeÅ‚nienie jest z bukowego - powiedziaÅ‚em. - Pewnie Gunarson dobraÅ‚ bardzo starannie barwÄ™, ale minęło 250 lat i widać różnice koloru i faktury... - wpuÅ›ciÅ‚em trochÄ™ preparatu smarujÄ…cego w zaÅ›niedziaÅ‚y zawiasik. ByÅ‚ dobrze ukryty, gdyby nie to, że drewno pod wpÅ‚ywem mrozów trochÄ™ siÄ™ wykruszyÅ‚o, nigdy nie zdoÅ‚aÅ‚bym go dostrzec z doÅ‚u. PodważyÅ‚em klapkÄ™ nożem i wÅ‚ożyÅ‚em dÅ‚oÅ„ do otworu. Po chwili wyciÄ…gnÄ…Å‚em skórzany mieszek. Nic wiÄ™cej w dziurze nie byÅ‚o. ZamknÄ…Å‚em klapkÄ™ i zszedÅ‚em na dół. WeszliÅ›my do sklepu (na szczęście nie byÅ‚o klientów) 102 i tam dopiero rozmotaÅ‚em rzemyk i wytrzÄ…snÄ…Å‚em zawartość na blat. Zielony kamieÅ„ wielkoÅ›ci talara i gruby na palec zabrzÄ™czaÅ‚ cicho o szkÅ‚o. Pan Samochodzik ujÄ…Å‚ w dÅ‚oÅ„ lupÄ™. ObejrzaÅ‚ go uważnie. - To jest to - powiedziaÅ‚ - Bardzo stara robota. - A ja bym chciaÅ‚ jeden procent depozytu - odezwaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›ciciel sklepu. - Ostatecznie to moja rodzina to przechowaÅ‚a. Jeden procent od tych miliardów to też znaczÄ…ca suma. A wiec i on sÅ‚yszaÅ‚ o depozycie! Sven obiecaÅ‚ mu jeden procent. - No, panowie, my tu gadu gadu, a tam nam zamknÄ… bank - powiedziaÅ‚, spoglÄ…dajÄ…c na zegarek. WsiedliÅ›my do samochodów (a pomieÅ›ciliÅ›my siÄ™ ledwo ledwo) i ruszyliÅ›my z piskiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|