Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prowadziły szlaki handlowe...
- Kupcy zazwyczaj poruszali się trasami znanymi od wieków - zauważyłem.
- Tak jest - przyznał Piotr. - Skoro można podejrzewać tu obecność osady palowej, to
od dawna był to atrakcyjny osiedleńcze teren. Zapewne Prusowie założyli w tej okolicy
grodzisko. Pytanie tylko gdzie?
- Czy rozkopanie grodziska przyniesie wam wiele cennych zabytków?
- Patrzysz na sprawę jak poszukiwacz skarbów - tym razem odpowiedział Szymon. -
Po pierwsze, takie wykopaliska potrwają kilka sezonów. Po drugie, grodziska w życiu Prusów
odgrywały rolę schronienia w czasie wojny. Jedynie naczelników było stać na utrzymanie
własnego grodu. Grupa nobili w społeczności pruskiej liczyła mniej niż pięć procent
populacji. Do obowiązków naczelników, którzy przez średniowiecznych kronikarzy byli
uważani za książęta, należało także utrzymywanie grodzisk - warowni. W czasie wojny gród
musiał pomieścić od 500 do 1500 ludzi z dobytkiem ruchomym, którego obfitość odróżniała
nobili od pospólstwa. Nie powinna dziwić fascynacja Guisego Prusami, skoro w tym
społeczeństwie każdy wolny człowiek był równy innemu i każdy głos był równie ważny w
czasie wieców, kiedy zapadały najważniejsze decyzje. Najczęściej naczelnika od reszty
odróżniały lepsze uzbrojenie i lepsze konie. Część tego cennego dobytku palono i chowano ze
zmarłym, a resztę dzielono między wspólnotę. Każdy mógł zostać nobilem, wystarczyło
wrócić ze szczególnie obfitej w łupy wyprawy wojennej. %7łyciem Prusów nie rządziła wbrew
pozorom chęć walki i łupienia. Do XII wieku nie ma żadnych śladów takiej działalności
Prusów. Wręcz przeciwnie, sąsiedzi bardzo interesowali się Prusami począwszy od śladów
wypraw skandynawskich z IX wieku do podboju części ziem pruskich przez Bolesława
Kędzierzawego, zakończonego powstaniem pruskim w 1166 roku i wyprawami odwetowymi.
Dopiero wtedy Prusowie zasmakowali w wizytach na Mazowszu. Po trzecie, na miejscu
takich grodzisk Krzyżacy stawiali swoje strażnice lub zamki. W tradycji zachowała się
informacja, że w okolicach Spychowa był taki zamek zamieniony z czasem na pałacyk
myśliwski.
- A na czym polega moje zadanie? - dociekałem.
- Zaraz zejdziemy do baru i porozmawiamy - odpowiedział Piotr.
- My też możemy? - zalotnie spytała Renata. - Nie będziemy podsłuchiwać. Obiecuję!
- Zejdzcie, to ostatni wieczór, kiedy daję wam luzy - zgodził się Piotr. - Od jutra ostro
bierzemy siÄ™ do roboty.
Skończyliśmy posiłek i schodami zeszliśmy razem do piwnicy. Zciany korytarza
wymalowano w barwy sugerujące, że znajdujemy się pod wodą. Miejscami na ścianach
przebijały elementy fosforyzujące w ultrafioletowym świetle. Bywalcy świetnie wiedzą, że w
tym świetle doskonale widać wszystko co białe: zęby, siwe włosy i zwłaszcza górną część
damskiej bielizny. Barek był urządzony w stylu rustykalnym. Toalety przypominały
drewnianą wiejską chałupę, na ścianach wymalowano typowe mazurskie pejzaże, a bar
wybudowano z brzozowych bali. Archeolodzy usiedli w kącie i zamówili ulubione trunki. Z
Piotrem ograniczyliśmy się do soczków i na jakiś czas odseparowaliśmy się od towarzystwa.
- Mów! - popędzałem Piotra.
Ten sięgnął do bocznej kieszeni spodni i wyjął gruby plik kartek.
- To fotokopie kartek pewnego pamiętnika - oznajmił.
Szybko przejrzałem odbitki.
- Po łacinie - jęknąłem. - Trochę potrwa, nim wgryzę się w materiał. Czyj to
pamiętnik?
- Z tego co przeczytałem, to autor przedstawia się na pierwszej stronie. Pisał to
szwedzki oficer, generał.
- Kiedy żył?
- W XVII wieku. Okres  potopu .
- SkÄ…d go masz?
- Od przyjaciela ze Sztokholmu, który dostał go od przyjaciela z Hamburga. Tamten
kupił to na aukcji w antykwariacie.
- Wiesz, co tutaj jest napisane?
- Nie, nie czytałem tego. Podobno jest tam coś o jakimś skarbie. Więc od razu
pomyślałem, że się tym zajmiesz.
- Czemu ciągnąłeś mnie aż tu, do Spychowa? Może mógłbym zająć się sprawą w
Warszawie.
- Przeglądając te wspomnienia, odkryłem nazwy mazurskich miejscowości, między
innymi Prostek. Mówi ci coś ta nazwa?
- Bitwa pod Prostkami, kiedy to Kmicic wziął do niewoli księcia Bogusława
Radziwiłła.
- Właśnie, a stąd do Prostek masz bliżej niż z Warszawy.
- Dzięki, przeczytam i zobaczę, co tam jest ciekawego.
- Chodzmy do reszty - zaproponował Piotr.
Dyskretnie zerknąłem na zegarek. Zbliżał się czas mojej randki.
- Muszę tu na kogoś zaczekać - odpowiedziałem.
- Aha - mruknÄ…Å‚ Piotr.
Było to  aha z gatunku tych wieloznacznych. Piotr uśmiechnął się łobuzersko i
poszedł do przyjaciół. Zaraz ich chyba poinformował o moim zachowaniu, co wywołało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates