Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kwadrantem mógłby się pomieścić na swej wieży?
- Może był tu jakiś taras?
- Nie ma po nim żadnych śladów. Taras musiałby wspierać się na czymś, a śladów
takiego wspornika nie odkryto. Zresztą czytałem niedawno pracę pewnego historyka z
Instytutu Mazurskiego, który udowadnia niezbicie, że przypuszczenie, jakoby wieżę we
Fromborku przydzielano kanonikom na mieszkania, należy stanowczo odrzucić.
Przydzielano im wieże w zupełnie innym celu. Kapituła kierowała się raczej troską o to,
aby poprzez osobistą odpowiedzialność kanonika za  jego wieżę, siłą rzeczy podnieść
jej obronność. Możliwość, aby wieże mogły łączyć w sobie funkcje obronne i
mieszkalne, bez uszczerbku dla tych pierwszych, wydaje siÄ™ wÄ…tpliwa. A zresztÄ…, gdy w
latach tysiąc pięćset dwadzieścia - dwadzieścia jeden najazd krzyżacki zniszczył kurie,
leżące na zewnątrz warowni, kanonicy szukali sobie pomieszczeń zastępczych w
54
poklasztornych zabudowaniach Antonitów w miasteczku, a nie przerabiali wież na
mieszkania. Ale trzeba powiedzieć, że ta wieża rzeczywiście należała do Kopernika.
Zapłacił za nią trzydzieści grzywien.
Panienka trochę posmutniała, słuchając moich wywodów.
- Szkoda - westchnęła - bo to takie romantyczne: patrzeć na tę wieżę i wyobrażać
sobie, że tu właśnie mieszkał Kopernik. A skąd pan ma aż tyle wiadomości o tej
sprawie?
- Jestem z Departamentu Muzeów i Ochrony Zabytków z Warszawy - wyjaśniłem. -
Przyjechałem tu, aby opracować przewodnik po Fromborku.
Tak rozmawiając odeszliśmy od Kopernikowej wieży i przez główną bramę
wydostaliśmy się na zewnątrz warowni.
- Jestem bardzo zobowiązana za te wyjaśnienia - powiedziała. - I zapraszam pana na
kawÄ™. Tylko gdzie tu jest kawiarnia?
Panienka była bardzo ładna. I coś mnie w niej uderzało. Coś bardzo znajomego.
- Przyjmuję zaproszenie - skłoniłem się. - Ale czy ja pani już gdzieś nie widziałem?
Zatrzymała się, zmierzyła mnie od stóp do głowy.
- Pan jest taki sam? - zdziwiła się.
- Jaki?
- Ilekroć jakiś mężczyzna chce ze mną zawrzeć znajomość, powiada:  Przepraszam, ja
paniÄ… skÄ…dÅ› znam .
- Kiedy naprawdÄ™ pani wydaje mi siÄ™ znajoma.
- Wydaje się panu - stwierdziła. - A teraz niech pan powie, gdzie tu jest kawiarnia?
Znałem we Fromborku tylko jedną kawiarnię. Koło portu. Poszliśmy więc wolno
ulicami miasteczka.
Był dzień słoneczny i wydawałby się upalny, gdyby nie wiatr od zalewu, który niósł
ostry i zimny zapach morza.
Miasteczko Frombork, jak powiedziałem, jest urocze. Ocalałe z pożogi wojennej
domki są ładnie malowane, a niektóre z nich, zabytkowe kamieniczki, przypominają
domeczki dla lalek. Latem trwa tutaj harcerska  Operacja Frombork 1001 . Co krok
spotykaliśmy umundurowanego harcerza czy harcerkę, od czasu do czasu mijaliśmy
gromadki harcerzy porządkujących kwietniki i trawniki, które założono na miejscu
wyburzonych domów.
W pobliżu zabytkowej gotyckiej wieży wodociągowej z piętnastego wieku
natknęliśmy się na Cagliostra. Miał wielce uradowaną minę.
- W komendzie chorągwi - oświadczył mi - zapewniłem sobie dwa występy dla
młodzieży. Występy te będą połączone z nauką sztuk magicznych. Dostałem zaliczkę. I
zwracam panu koszty mojego dotychczasowego utrzymania.
To mówiąc wręczył mi pieniądze.
- Ten pan jest iluzjonistą - wyjaśniłem panience, która słysząc o sztukach magicznych,
zrobiła zdumioną minę.
Cagliostro z uznaniem popatrzył na panienkę.
- Szybko się pan uwinął, nie ma co - stwierdził - ledwie pana spuściłem z oka, a już
pan zawarł taką wspaniałą znajomość.
I zamiast pójść swoją drogą, zająć się, na przykład pozostawionym w klatce w naszym
pokoju króliczkiem, zaskrońcem i myszami (czy on nie miał jakiejś myszy w kieszeni?),
przyczepił się do nas.
55
- Pani na długo we Fromborku? - zagadnął panienkę.
- Będę tu kilka dni - odrzekła.
- I pani sama tu przyjechała? - okazywał coraz większą ciekawość.
- Nie. Jestem tu z koleżankami i kolegami.
Nie dopuszczał mnie do głosu. Zapewne i jemu spodobała się ta panienka.
Weszliśmy do kawiarni, mieszczącej się w obskurnym podłużnym baraku.
Zamówiliśmy dwie duże kawy dla mnie i dla panienki. Cagliostro poprosił tylko o
szklankę wody, co jak się pózniej okazało, nie było bez znaczenia.
- Jak pani na imię? - wciąż zagadywał panienkę.
- Ala.
- Ala? Bardzo ładne imię - zachwycił się Cagliostro. - Przypominają mi się
natychmiast moje beztroskie szkolne lata i elementarz Falskiego, w którym na pierwszej
stronie figurowało imię  Ala . Pamiętam, jak wkuwałem:  Ala ma kota . Dodałem:
- A dalej czytaliśmy w elementarzu:  To As . I jeszcze dalej:  To As Ali .
Cagliostro spojrzał na mnie uważnie, a zarazem ostrzegawczo, jakby chciał dać mi do
zrozumienia:  Nie wymawiaj tego imienia nadaremnie . Nie chciał się narazić Asowi i
jego żelaznym łapom.
A ja powtórzyłem:
- To As Ali...
I coś mnie tknęło. Jakaś myśl, wspomnienie, reminiscencja jakiegoś przeżycia.
Dlaczego ta dziewczyna wydawała mi się znajoma? Przecież nigdy w życiu jej nigdzie
nie widziałem, nie spotkałem. A jednak jakbym już ją widział, a może... słyszał? No tak.
Przecież to chyba jej głos płynął do mnie z tajemniczego Asa. O rany, czyżby to była
ona? Tajemnicza dama z groznego pojazdu?...
Być może Ala zdawała sobie sprawę z narastających we mnie podejrzeń. Uśmiechnęła
się zalotnie do Cagliostra i powiedziała szybko:
- A pan jest naprawdÄ™ iluzjonistÄ…? NaprawdÄ™ zna pan sztuki magiczne? Niech pan
zrobi jakÄ…Å› sztuczkÄ™, bardzo proszÄ™...
- Ach, sztuki magiczne wymagają wielkiej koncentracji umysłu - oświadczył mistrz. -
Pani pozwoli, że się trochę skupię nad gazetą.
Wyciągnął z kieszeni tygodnik ilustrowany, zdaje się, że  Zwierciadło . Przez chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates