[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Do rana siÄ™ wyrobiÄ…? - Może? JeÅ›li znajdÄ… czynny w nocy warsztat... Choć mogÄ… spróbować sami... - A jeÅ›li dadzÄ… radÄ™, to jeden zostanie tutaj dopilnować remontu wozu, a dwaj pozostali wsiÄ…dÄ… w pociÄ…g i ruszÄ… naszym Å›ladem. W dodatku zionÄ…c żądzÄ… zemsty. - Kolejny pociÄ…g do Bodo jest dopiero o ósmej rano... U celu podróży bÄ™dziemy mieli dziesięć godzin przewagi... - Nie sÄ…dzÄ™, żeby to nam wystarczyÅ‚o - westchnÄ…Å‚ szef. - Poza tym nie zapominaj, że majÄ… jeszcze czerwone Audi... A być może i jeszcze jakiÅ› samochód. W kilka minut pózniej ulokowaliÅ›my siÄ™ w pociÄ…gu. Niebawem pÄ™dziliÅ›my na północ, pozostawiajÄ…c za sobÄ… królewskie miasto Trondheim. I trzech konkurentów wraz z ich zielonym samochodem, unieruchomionym prawie na amen... ROZDZIAA ÓSMY ZA KOAEM PODBIEGUNOWYM * KOZCIÓA W BODIN * ROZMOWA Z NAUCZYCIELEM * CO ZNALEyLI ARCHEOLODZY * MUZEUM MIEJSKIE W BODO ObudziÅ‚em siÄ™, gdy pociÄ…g zatrzymaÅ‚ siÄ™ na jakiejÅ› stacji. Pan Samochodzik już nie spaÅ‚. SpoglÄ…daÅ‚ w zadumie przez okno. - Już pan wstaÅ‚? - zdziwiÅ‚em siÄ™. Mój zegarek pokazywaÅ‚ szóstÄ… rano. Tu, na dalekiej północy, sÅ‚oÅ„ce chyba niedawno wzeszÅ‚o. - Popatrz na to - wskazaÅ‚ gestem widok za oknem. MaleÅ„ka stacyjka z betonowym peronem staÅ‚a na krawÄ™dzi rozlegÅ‚ej doliny. Zbocza gór, zwÅ‚aszcza te pozostajÄ…ce wiÄ™kszÄ… część dnia w cieniu, pokryte byÅ‚y jeszcze Å›niegiem. Tam, gdzie stopniaÅ‚, zieleniÅ‚a siÄ™ Å›wieża trawa. - NiedÅ‚ugo miniemy koÅ‚o podbiegunowe - powiedziaÅ‚ w zadumie szef. - a tymczasem zwróć uwagÄ™, wszÄ™dzie zagajniki brzóz... A powinny być wyÅ‚Ä…cznie Å›wierki... Raz jeszcze potwierdza siÄ™ teza, że w szkoÅ‚ach uczÄ… dzieci kompletnych gÅ‚upot. - Trudno wysyÅ‚ać każdego nauczyciela na drugi koniec Å›wiata, żeby sprawdziÅ‚, jak to wyglÄ…da - zauważyÅ‚em. - WystarczyÅ‚oby tu wysÅ‚ać tych idiotów, którzy potem piszÄ… podrÄ™czniki. 80 PociÄ…g sapnÄ…Å‚ i pomknÄ…Å‚ naprzód. Na wysokich przeÅ‚Ä™czach Å›nieg leżaÅ‚ tuż przy torze kolejowym. TopniaÅ‚ w promieniach sÅ‚oÅ„ca, ale ciÄ…gle tu byÅ‚... - A jak wysiÄ…dziemy, ulepimy sobie baÅ‚wana - uÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™. - Albo postawimy igloo - zażartowaÅ‚ szef. Niebawem po lewej stronie pojawiÅ‚o siÄ™ morze. PociÄ…g zatrzymaÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™, a potem zakrÄ™ciÅ‚ na zachód. GodzinÄ™ pózniej wysiedliÅ›my na koÅ„cowej stacji. Miasto Bodo. - Koniec trasy - powiedziaÅ‚ szef. - Tylko dotÄ…d udaÅ‚o siÄ™ doprowadzić liniÄ™ kolejowÄ…. CiÄ…gniÄ™cie jej dalej na północ byÅ‚oby już zbyt kosztowne... - Wyobrażam sobie - mruknÄ…Å‚em. - Fiordy, góry... Szosy, wijÄ…ce siÄ™ serpentynami... - Setki tuneli... GdzieÅ› tu pewnie da siÄ™ kupić plan miasta... i chyba okolicy. Czy możesz wreszcie powiedzieć, dokÄ…d siÄ™ udajemy? - Nieopodal Bodo znajduje siÄ™ koÅ›ciół Bodin Kyrka, pochodzÄ…cy z XII wieku. W jego Å›cianÄ™ wpuszczony jest ten wÅ‚aÅ›nie nagrobek... - Hmm... SÄ…dzisz, że nasz drogi Peter Hansvaritson zakopaÅ‚ Oko siedem kroków na północ od grobu ojca? Czy też ozdobiÅ‚ pÅ‚ytÄ™ nagrobnÄ… jakimiÅ› wskazówkami? - Nie, szefie. Ale dedukuje, że skoro ojciec spoczywa w Bodin, to gdzieÅ› w pobliżu znajdowaÅ‚ siÄ™ ich dom. - Zatem prowadz. Z hali dworca prowadziÅ‚y schodki na piÄ™tro. Tam urzÄ…dzony byÅ‚ niewielki sklepik. Mieli mapy okolicy. KupiÅ‚em jednÄ… i usiadÅ‚em z szefem na Å‚aweczce. - Tutaj - puknÄ…Å‚em palcem. - JakieÅ› siedem, może osiem kilometrów - mruknÄ…Å‚. - Przejdziemy siÄ™ na piechotÄ™? - JeÅ›li tylko ma pan siÅ‚y... - Nie rób ze mnie zniedołężniaÅ‚ego starca! - huknÄ…Å‚. No i ruszyliÅ›my. Miasto wydaÅ‚o mi siÄ™ raczej nudne. Nowe domy, zazwyczaj piÄ™trowe, zbudowane z drewna, maleÅ„kie przystrzyżone trawniczki... W sumie nic ciekawego. - WyglÄ…da zupeÅ‚nie współczeÅ›nie - mruknÄ…Å‚em. - Bo też i jest w zasadzie współczesne - powiedziaÅ‚ Pan Samochodzik. - Z przewodnika wynika, że zaÅ‚ożono je jakieÅ› sto pięćdziesiÄ…t lat temu. W czasie wojny na skutek nalotu spÅ‚onęło niemal caÅ‚kowicie... WyszliÅ›my wreszcie na szosÄ™ biegnÄ…cÄ… na poÅ‚udnie wzdÅ‚uż linii kolejowej. Od tej strony wznosiÅ‚ siÄ™ potężny masyw górski. Szczyty pobielone byÅ‚y Å›niegiem. MinÄ™liÅ›my drogowskaz kierujÄ…cy do szpitala dla umysÅ‚owo chorych. - Jak można zwariować, mieszkajÄ…c w tak uroczej okolicy? - zdumiaÅ‚em siÄ™. - Zima, Pawle - wyjaÅ›niÅ‚ szef. - Tu przez sporÄ… część roku panuje polarna noc, a sÅ‚oÅ„ce pojawia siÄ™ tylko na kilka godzin dziennie. JesteÅ›my jakoÅ› tak skonstruowani, że potrzebujemy dużo Å›wiatÅ‚a... Gdy nasza skóra nie otrzyma odpowiedniej dawki ultrafioletu, spada wydzielanie endorfiny w mózgu i zaczynajÄ… siÄ™ problemy. ZmÄ™czenie, depresje... Tu jest to poważny problem. Ludzie pogrążajÄ… siÄ™ w melancholii, popadajÄ… w alkoholizm... - O tym nie pomyÅ›laÅ‚em. MinÄ™liÅ›my spory drewniany budynek, mieszczÄ…cy, jak wynikaÅ‚o z mapy, centrum spotkaÅ„ mÅ‚odzieży i stadninÄ™. Faktycznie, na pobliskich Å‚Ä…kach pasÅ‚o siÄ™ trochÄ™ koni rasy fjording. ByÅ‚y nieduże, krÄ™pe, a ich grzbiety znaczyÅ‚a ciemna prÄ™ga ciÄ…gnÄ…ca siÄ™ od ogona do grzywy. Ta ostatnia, zamiast opadać na bok, sterczaÅ‚a sztywno jak irokez na 81 punku. Sam koÅ›ciół odrobinÄ™ mnie rozczarowaÅ‚. ProstokÄ…tna otynkowana budowla, nakryta dwuspadowym dachem. Jedynym interesujÄ…cym elementem byÅ‚a wieżyczka nakryta cebulastÄ… kopuÅ‚Ä…, przywodzÄ…cÄ… na myÅ›l kopuÅ‚y cerkwi albo molen starowierców. - Nasi tu byli - zażartowaÅ‚em. - WidywaÅ‚em takie konstrukcje w prawie caÅ‚ej Europie - ostudziÅ‚ mnie szef. ObeszliÅ›my budynek dookoÅ‚a. Od strony poÅ‚udniowej w trawie leżaÅ‚o kilka żeliwnych nagrobków, a w mur wpuszczono naszÄ… pÅ‚ytÄ™. PodeszliÅ›my bliżej. UÅ›miech wyrzezbionego nieboszczyka na ilustracji w książce wydawaÅ‚ siÄ™ chytry, choć sympatyczny, ale z bliska okazaÅ‚o siÄ™, że jest w nim wiÄ™cej radoÅ›ci niż przebiegÅ‚oÅ›ci. - No tak - mruknÄ…Å‚ szef. - SÄ…dzÄ™, że spoczywa gdzieÅ› tu pod murem, bo Å›ciana jest chyba zbyt cienka, by skrywać nisze grzebalnÄ….
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|