[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotyczących Jamie? - Miło mi, że mogłam ci się przysłużyć - powiedziała, wstając. Jared popchnął ją z powrotem na sofę. - Zaraz, zaraz. O co chodzi? W jednej chwili jesteś aktywną uczestniczką, a w drugiej się obrażasz? Jenny popatrzyła na niego zimnym wzrokiem. - Dzięki, że dałeś mi chwilę wytchnienia od codziennych obowiązków. - Co? - Jared wyglądał jak rażony piorunem. - To tylko tyle dla ciebie znaczyło? - Myślałam, że to dla ciebie tyle znaczyło. Twój komentarz na to wskazywał. To nie był taki sobie, zwykły pocałunek, i dobrze o tym wiesz. I nagle mówisz, że pozwolił ci o paru sprawach zapomnieć. Wielkie dzięki. Uśmiechnął się leciutko kątem ust i obrzucił ją tym łobuzerskim spojrzeniem, które zawsze ją rozbrajało. - Zapomniałem nawet, jak się nazywam - wyznał. - A przede wszystkim, jakie mam kłopoty - dorzuciła. - To nie był powód, dla którego cię pocałowałem. - Nie? A jaki był powód? - Pragnąłem cię i pragnę cię nadal. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, powtarzając sobie w myślach jego słowa. Starając się zdecydować, czego ona chce, czego sama oczekuje. - To nie jest dobry pomysł - powiedziała w końcu, mając nadzieję, że on się z tym nie zgodzi, że poda jej nieodparty argument na swoją korzyść. - To doskonały pomysł. Tylko musisz się z nim oswoić- powiedział Jared. - Nie wierzę własnym uszom! To by wszystko między nami skomplikowało. Nie powinniśmy się w nic angażować. - Mówiąc to, skoczyła na równe nogi i przeszła na drugi koniec pokoju, jakby większa odległość między nimi mogła uciszyć bicie jej serca, stłumić pragnienie, żeby znów znalezć się w jego ramionach. - Widzę, że jeszcze nie jesteś gotowa. Mogę uzbroić się w cierpliwość, tylko nie każ mi czekać zbyt długo - powiedział, wyciągając się nonszalancko na sofie. Jenny miała ochotę zacząć tupać i krzyczeć, a potem podbiec do niego i zetrzeć mu z twarzy ten arogancki uśmiech. Ale nie pozostało jej nic innego, jak uciec na górę, do Jamie. Ten zarozumialec stanowczo zbyt wiele sobie wyobrażał! Ta prowokacyjna uwaga nie opuszczała jej już do końca dnia. Jenny próbowała się najpierw skupić na pisaniu dalszego ciągu historii rodzinnej Jamie z notatek, które robiła podczas opowieści Jareda, potem zabrała się za pranie dziecinnych rzeczy, a w końcu za prasowanie swoich sukienek, które wcale tego nie wymagały. Robiła wszystko, żeby wypchnąć z głowy powracające natrętnie kuszące myśli. Bez skutku. Wieczorem zaniosła Jamie do pani Giraux i dała jej ostatnie wskazówki co do opieki, rozrzewniona jej entuzjastycznym podejściem do tego zadania. Zostawiła jeszcze numer telefonu znajomych Jareda, ale wciąż ociągała się z odejściem. - Wszystko będzie dobrze - zapewniła ją łagodnie pani Giraux. - Naprawdę bardzo chcę z nią zostać. Jeśli będę mieć jakiś kłopot, zadzwonię do ciebie. Nie chcąc urazić starszej pani podejrzeniem, że jej nie ufa, Jenny pożegnała się z uśmiechem i wyszła. - Wydaje mi się, że już zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że ją zostawiłam - zwierzyła się Jaredowi parę minut pózniej, kiedy szli w kierunku Royal Street, gdzie stał jej samochód. Obejrzała się jeszcze raz za siebie i uchwyciła zdumione spojrzenie Jareda. - Co? Zaczerwieniła się z poczuciem winy. Wiedziała przecież, że mała jest całkiem bezpieczna i może spokojnie zostać pod opieką sąsiadki przez parę godzin. - Pytam, w czym problem? Pani Giraux jest szczęśliwa, że mogła z nią zostać. Zresztą Jamie i tak będzie spać przez cały czas, a nawet gdyby się obudziła, to już ją zna i się nie przestraszy. Poza tym, zostawiłaś nasz numer telefonu na wszelki wypadek. Czemu się martwisz? - To takie kobiece niepokoje - rzekła Jenny. W gruncie rzeczy wiedziała, że wszystko będzie dobrze, tylko nic nie mogła poradzić na to, że już tęskniła za Jamie. Jared przystanął, przytrzymując ją za łokieć. - Jeśli wolisz, możemy wziąć małą ze sobą. Phil na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu. Jenny potrząsnęła przecząco głową i uśmiechnęła się dzielnie. - Nie, to nie miałoby sensu. Będzie jej znacznie lepiej u pani Giraux niż w tłumie obcych osób. Nie tylko wybiłaby się ze snu, ale jeszcze mogła czymś zarazić. Chodzmy. Jeśli trudno jej było rozstać się z Jamie na jeden wieczór, co będzie potem? Wtedy, gdy Jared znajdzie jej nowych rodziców i będzie musiała ją opuścić? Pokochała tę kruszynę i sama będąc sierotą, czuła z nią dodatkową więz. Z całego serca życzyła jej szczęśliwego domu, ale nie mogła sobie wyobrazić, że straci ją z oczu i nawet nie będzie wiedziała, czy jest w dobrych, kochających rękach. Tuż przedtem zanim ją pocałował, Jared zasugerował, żeby zostali sprzymierzeńcami. Miał na myśli tylko najbliższe parę tygodni. Nic nie mówił o utrzymywaniu kontaktu po wyjezdzie. Teraz też nie idzie z nią na żadną randkę, tylko w odwiedziny do znajomych z pracy. Ona sama jest mu przydatna głównie jako szofer i powinna o tym pamiętać! W dzielnicy francuskiej panował już wzmożony wieczorny ruch piątkowej nocy. Jenny manewrowała zręcznie między sznurem samochodów, martwiąc się na zapas, czy po powrocie zdoła znalezć miejsce do zaparkowania. - Czy któryś z tych mężczyzn, którzy będą na przyjęciu, pracował kiedyś z tobą w terenie? - spytała. - Paru z nich na początku kariery, ale wszyscy potem przenieśli się do centrali. - Zerknął na nią spod oka. - Dlaczego pytasz? - Po prostu jestem ciekawa. Masz wśród nich jakiś bliższych przyjaciół? - Dwóch kumpli widuję za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżam. Najdłużej znam Harry'ego. - Wszyscy są żonaci? - Tak. Jechała przez chwilę w milczeniu. - O czym myślisz? - spytał Jared podejrzliwie, kiedy cisza się przedłużała. - Zastanawiałam się, czemu mnie zaprosiłeś. Pewno dlatego, żeby nie być jedynym mężczyzną bez pary na przyjęciu. A może po to, żeby ktoś cię przywiózł i odwiózł? - A może po to, żeby spędzić z tobą wieczór? Rzuciła mu ironiczne spojrzenie. - Jared, spędziliśmy już ze sobą parę wieczorów. W tym celu nie muszę towarzyszyć ci na przyjęciu. Właściwie mógłbyś nawet chcieć ode mnie odpocząć. Przez dłuższy moment nie odpowiadał, a potem wbił wzrok w okno. - Po prostu chciałem, żebyś ze mną poszła. - Aha. Jenny czuła się sfrustrowana. Jared wysyłał jej sprzeczne sygnały! Raz sprawiał wrażenie, że naprawdę ją lubi i chce spędzać z nią czas, a kiedy indziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|