[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W schowku na mapy jest pÅ‚yta, która powinna ciÄ™ zainteresować - powiedziaÅ‚, zanim przekrÄ™ciÅ‚ kluczyk w stacyjce. - ZamierzaÅ‚em wczeÅ›niej ci jÄ… pokazać. Sally popatrzyÅ‚a na okÅ‚adkÄ™. - Przy fortepianie Hattie Lane" - przeczytaÅ‚a. - Ojej, możemy teraz posÅ‚uchać? Logan wrzuciÅ‚ wsteczny bieg i wyjechaÅ‚ z parkingu. - Wez jÄ… do domu. WÅ‚Ä…czyli siÄ™ w wieczorny ruch. Sally obróciÅ‚a siÄ™ w fotelu i przez moment wpa- trywaÅ‚a w regularny profil swego szefa. Co za dziwny czÅ‚owiek! W jednej minucie od- suwa siÄ™ od niej i zachowuje tak, jakby pocaÅ‚unek byÅ‚ wypadkiem przy pracy, a w na- stÄ™pnej uchyla drzwi do swojej prywatnoÅ›ci i dzieli siÄ™ kawaÅ‚kiem swojego życia. Czy miaÅ‚ Å›wiadomość, jak mieszane sygnaÅ‚y wysyÅ‚a? - À propos balu... - rzekÅ‚, zatrzymujÄ…c siÄ™ przed jej domem. Sally zamarÅ‚a. Boże! Chyba nie zamierza prosić jÄ… o jeszcze jednÄ… lekcjÄ™? Ona dÅ‚u- żej nie wytrzyma stresu; to byÅ‚o dla niej zbyt trudne, zbyt bolesne. Logan tymczasem popatrzyÅ‚ na niÄ…, po czym spokojnie, jakby rozmawiali o pogo- dzie, kontynuowaÅ‚: - Może miaÅ‚abyÅ› ochotÄ™ wybrać siÄ™ ze mnÄ…? Sally nie odezwaÅ‚a siÄ™. - WspominaÅ‚aÅ›, jak bardzo lubisz bale, a ten zanosi siÄ™ na wielkie wydarzenie - do- daÅ‚ z czarujÄ…cym uÅ›miechem. - Jestem pewien, że ci siÄ™ spodoba. - Ale ja... my... - ZasÅ‚użyÅ‚aÅ› na to, żeby tam być. R L T WiedziaÅ‚a, że od czÅ‚owieka, który wysyÅ‚a tyle mylÄ…cych sygnałów, powinna trzy- mać siÄ™ z daleka; powinna podziÄ™kować za zaproszenie i zdecydowanie mu odmówić. PrzerażaÅ‚o jÄ… to, że nie potrafi. On zaÅ› zacisnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ na kierownicy. - Potwornie siÄ™ denerwujÄ™ na myÅ›l o taÅ„cu z DianÄ… Devenish. PrzydaÅ‚oby mi siÄ™ wsparcie psychiczne. - Ponownie bÅ‚ysnÄ…Å‚ zÄ™bami w uÅ›miechu. Sally przeÅ‚knęła Å›linÄ™. - ByÅ‚abym jak taki trener, który stoi poza boiskiem i samÄ… swojÄ… obecnoÅ›ciÄ… do- pinguje zawodnika? - No wÅ‚aÅ›nie. Ratunku! BaÅ‚a siÄ™, że zaraz ulegnie. - Ale ten bal... to nie kameralne spotkanie, tylko bardzo huczna impreza. Gdybym ci towarzyszyÅ‚a, wszyscy w Blackcorp by siÄ™ o tym dowiedzieli. - I tak siÄ™ dowiedzÄ…. WÄ…tpiÄ™, żeby strażnik okazaÅ‚ siÄ™ dyskretny. To jak? - Sama nie wiem. - Jedno nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci: Logan Black potrzebuje jej po- mocy. PopatrzyÅ‚a na pÅ‚ytÄ™, którÄ… trzymaÅ‚a w dÅ‚oni. OkÅ‚adka przedstawiaÅ‚a eleganckÄ… ciemnookÄ… kobietÄ™ w obcisÅ‚ej srebrnej sukni siedzÄ…cÄ… przy fortepianie. Kobieta na zdjÄ™- ciu miaÅ‚a okoÅ‚o czterdziestu lat; trudno byÅ‚o rozpoznać w niej babciÄ™ Logana. MyÅ›lÄ…c na gÅ‚os, Sally stwierdziÅ‚a: - ZresztÄ… nie miaÅ‚abym co wÅ‚ożyć. Logan rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ cicho. - To nie problem. Moja znajoma Agathe prowadzi w Rose Bay doskonaÅ‚y butik. Na pewno coÅ› ci znajdzie. W Rose Bay? Ceny tam sÄ… horrendalne! - OczywiÅ›cie za wszystko zapÅ‚acÄ™. - Wykluczone - zaprotestowaÅ‚a Sally. - Nie mogÅ‚abym na to pozwolić. - Nie kłóć siÄ™ ze mnÄ…, Sally. NaprawdÄ™ wyÅ›wiadczyÅ‚abyÅ› mi ogromnÄ… przysÅ‚ugÄ™. - Aatwiej byÅ‚oby mi siÄ™ zgodzić, gdybyÅ› mnie dziÅ› nie pocaÅ‚owaÅ‚. - Masz racjÄ™. PosÅ‚uchaj, nie jestem draniem. NaprawdÄ™ nie oczekujÄ™, że pójdziesz ze mnÄ… do łóżka dlatego, że ciÄ™ zaprosiÅ‚em na bal. R L T ZaczerwieniÅ‚a siÄ™. - Wcale ciÄ™ o to nie podejrzewaÅ‚am. - W ustach jej zaschÅ‚o. - Ale dobrze, że to po- wiedziaÅ‚eÅ›. LubiÄ™ jasne sytuacje. ZadrżaÅ‚a, ale nie ze strachu. Loganowi mogÅ‚a ufać. WiedziaÅ‚a, że jej nie oszuka. DÅ‚ugie rozmowy podczas warsztatów, godziny spÄ™dzone na nauce taÅ„ca, wizyta u Hattie, kolacja, pocaÅ‚unek... Ani razu Logan nie daÅ‚ jej powodu, aby siÄ™ go baÅ‚a. DostrzegÅ‚a bÅ‚ysk wesoÅ‚oÅ›ci w jego oczach. - Co ciÄ™ Å›mieszy? - Nie mogÄ™ uwierzyć, że z wÅ‚asnej nieprzymuszonej woli tak Å‚adnej dziewczynie przypinam Å‚atkÄ™ Nietykalna". Nietykalna? PoczuÅ‚a siÄ™ zawiedziona. Pragnęła mu powiedzieć, że wcale nie chce być nietykalna. %7Å‚e jego dżentelmeÅ„ska deklaracja bynajmniej jej nie cieszy. - To co, zgadzasz siÄ™? Pójdziesz ze mnÄ… na bal? CzuÅ‚a, jak jej opór topnieje. Poza wszystkim innym byÅ‚a dumna ze swojego ucznia. Uczciwie przykÅ‚adaÅ‚ siÄ™ do pracy; zaczynaÅ‚ od zera, a teraz... MarzyÅ‚a o tym, aby zoba- czyć, jak wiruje po parkiecie z DianÄ… Devenish. - Sally, bÅ‚agam, zlituj siÄ™ nade mnÄ…. - Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujesz, to litość. Nagle usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os Chloe: Na co czekasz? PrzyjechaÅ‚aÅ› do Sydney, żeby odmie- nić swoje życie. WiÄ™c korzystaj z okazji. - Dobrze - oznajmiÅ‚a w koÅ„cu. - PójdÄ™. - Już otwieraÅ‚a drzwi, kiedy nagle cos sobie przypomniaÅ‚a. - Bal jest w piÄ…tek wieczorem. PomyÅ›l, jak dostarczyć Hattie róże. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. - DziÄ™ki. Kochana jesteÅ›. ZaparzyÅ‚a sobie filiżankÄ™ herbaty, dodaÅ‚a Å‚yżeczkÄ™ cukru, odrobinÄ™ mleka, przeszÅ‚a do salonu i nastawiÅ‚a pÅ‚ytÄ™ z koncertem Hattie. Cudowne dzwiÄ™ki fortepianu wypeÅ‚niÅ‚y przestrzeÅ„; wznosiÅ‚y siÄ™, opadaÅ‚y, pÅ‚ynęły. Sally przymknęła oczy. WidziaÅ‚a tarczÄ™ księżyca odbijajÄ…cÄ… siÄ™ w tafli wody, pierwsze promienie sÅ‚oÅ„ca oÅ›wietlajÄ…ce krzewy. - Och, Hattie - szepnęła, osuwajÄ…c siÄ™ na fotel. - Nie miaÅ‚am pojÄ™cia... R L T WyobraziÅ‚a sobie Hattie, mÅ‚odÄ…, utalentowanÄ…, piÄ™knÄ…, i maÅ‚ego Logana bawiÄ…cego siÄ™ w ogrodzie peÅ‚nym kwitnÄ…cych biaÅ‚ych róż. CzuÅ‚a z nimi dziwnÄ… wiÄ™z. DziÅ› Hattie jest krucha, stara, pomarszczona, Logan zaÅ› wysoki, silny i mÄ™ski. Westchnęła. I nagle, bez żadnego racjonalnego powodu, wybuchnęła pÅ‚aczem. Nazajutrz wieczorem zadzwoniÅ‚a do Clifton i spytaÅ‚a, czy mogÅ‚aby mówić z paniÄ… Hattie Lane. - Halo? - powiedziaÅ‚ do sÅ‚uchawki drżący gÅ‚os. - Hattie? - Tak. - Tu Sally Finch. Logan pożyczyÅ‚ mi jednÄ… z twoich pÅ‚yt. ChciaÅ‚am ci powiedzieć, że jestem niÄ… zachwycona. - DziÄ™kujÄ™, Sally. To miÅ‚o, że zadzwoniÅ‚aÅ›. - Grasz przepiÄ™knie. Po prostu brak mi słów. Ogarnęło mnie tak wielkie wzrusze- nie, że aż siÄ™ popÅ‚akaÅ‚am.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|