[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miłości, abym mógł kochać Ciebie. 27 maja Nawał pracy pozwolił mi przeżyć te ostatnie dni bez zbytniej niecierpliwości. Błogosławię każde zajęcie, które odrywa mnie od samego siebie; mimo to całymi długimi dniami jej obraz nie odstępuje mnie, wyziera zewsząd. To już jutro ma wrócić. Amelia, która w tym tygodniu okazywała mi jedynie najlepsze strony swego charakteru i zdaje się dokładała wszelkich starań, bym zapomniał o nieobecnej, przygotowuje się teraz z dziećmi, aby uczcić jej powrót. 28 maja Kacper i Karolina zerwali wszystkie kwiaty, jakie tylko udało im się znalezć w pobliskich zagajnikach i na łąkach. Stara Rozalia piecze ogromny tort, który Sara przyozdabia sam już nie wiem jak wymyślnymi ornamentami ze złoconego papieru, Oczekujemy jej dziś w południe. Piszę, żeby zabić czas oczekiwania. Jest godzina jedenasta. Co chwilę podnoszę głowę i spoglądam na drogę, którą zajechać ma pojazd Martinsa. Powstrzymuję się od wyjścia na ich spotkanie: lepiej, także ze względu na Amelię, być razem przy tym powitaniu. Moje serce podrywa się... ach! To oni! 28 maja, wieczorem W jakich strasznych ciemnościach pogrążam się! Litości, Boże, litości! Wyrzekam się kochać ją, ale Ty nie pozwól, by umarła! Jakże ja miałem rację, że byłem pełen obaw! Co ona zrobiła? Co chciała uczynić? Amelia i Sara powiedziały mi, że odprowadziły ją aż do drzwi Stodoły", gdzie panna de la M... czekała na nią. Nagle Gertruda zapragnęła wyjść... Co się stało? Staram się wnieść trochę ładu w swe myśli. Relacje, jakie słyszę, są niezrozumiałe albo sprzeczne. Wszystko mąci mi się w głowie... Ogrodnik panny de la M... przyniósł ją, nieprzytomną, do Stodoły". Powiedział, że widział, jak szła wzdłuż rzeki, pózniej przeszła ogrodowy mostek, potem pochyliła się, a następnie zniknęła mu z oczu; ale nie przyszło mu do głowy, że upadła, i nie przybiegł natychmiast, jak powinien był uczynić; odnalazł ją przy małej śluzie, dokąd poniósł ją nurt wody. Kiedy ujrzałem Gertrudę, nie odzyskała jeszcze przytomności; a raczej ponownie popadła w omdlenie, gdyż dzięki podjętym natychmiast zabiegom przyszła na chwilę do siebie. Martins, który Bogu dzięki nie wyjechał jeszcze, nie umie sobie wytłumaczyć tego stanu odrętwienia i apatii, w jaki popadła; na próżno wypytywał ją: wydawało się, że nie słyszy albo że postanowiła milczeć. Jej oddech jest ciężki i Martins obawia się zapalenia płuc; zastosował gorczycznik i bańki, obiecał wrócić jutro. Popełniliśmy błąd, pozostawiając ją zbyt długo w przemoczonym ubraniu, podczas gdy zajmowano się głównie reanimacją woda w rzece jest lodowata. Panna de la M..., której jako jedynej osobie udało się usłyszeć kilka jej słów, utrzymuje, że chciała zerwać niezapominajki, które gęsto porastają brzeg, i że straciła nagle grunt pod nogami, nie przyzwyczajona prawidłowo oceniać odległość i wziąwszy za twarde podłoże ów pływający dywan kwiatów... Gdybym tylko mógł w to uwierzyć! Przekonać się, że to był tylko wypadek... Jakiż straszny ciężar spadłby mi z serca! Podczas wspólnego posiłku, spożywanego przecież w tak radosnym nastroju, niepokoił mnie dziwny uśmiech, który nie schodził z jej twarzy; uśmiech wymuszony, jakiego nie znałem u niej przedtem; tłumaczyłem sobie, że to jest uśmiech jej odzyskanego wzroku. Wydawał się spływać z oczu na twarz jak łzy przy tym uśmiechu pospolita radość pozostałych raziła mnie. Ona nie podzielała ich radości! Jakby odkryła jakiś sekret, który powierzyłaby mi bez wątpienia, gdybym był z nią sam. Nie mówiła prawie nic, ale nie dziwiono się temu zbytnio, gdyż zawsze zachowywała się tak w obecności innych, a im bardziej oni bywali wylewni, tym ona bardziej stawała się milcząca. Boże, błagam Cię, pozwól mi z nią porozmawiać. Muszę wiedzieć, gdyż inaczej jakże będę mógł żyć? A jeśli rzeczywiście chciała przestać żyć to czy dlatego, że d o w i e d z i a ł a s i ę ? Dowiedziała się ale czego? Moje biedne kochanie czego takiego strasznego dowiedziałaś się? Cóż takiego zabójczego ukrywałem przed tobą, co nagle mogłaś zobaczyć? Spędziłem ponad dwie godziny u wezgłowia łóżka, nie spuszczając oczu z jej twarzy, bladych policzków, delikatnych powiek, ukrywających niewypowiedziany smutek, z jej włosów, jeszcze mokrych i podobnych do wodorostów, rozpostartych wokół głowy na poduszce, wsłuchując się w jej ciężki, utrudniony oddech. 29 maja Panna Luiza przysłała po mnie dziś rano, gdy zamierzałem właśnie pójść do Stodoły". Po dosyć spokojnej nocy Gertruda wyszła wreszcie ze stanu odrętwienia. Gdy wszedłem do pokoju, uśmiechnęła się do mnie i dała mi znak, bym się zbliżył i usiadł u wezgłowia. Nie śmiałem jej o nic pytać, a i ona zapewne obawiała się moich pytań, bo odezwała się natychmiast, chcąc uprzedzić moje słowa: Jak właściwie nazywacie te małe niebieskie kwiatuszki, które chciałam zerwać nad rzeką? Te, które mają kolor nieba... Jest pan zręczniejszy ode mnie... Czy zechciałby pan zrobić z nich dla mnie bukiet? Będę go miała tu, przy łóżku... Sztuczna wesołość jej głosu sprawiała mi ból i z pewnością zrozumiała to, bo dorzuciła poważniej: Nie mogę dziś z panem rozmawiać; jestem zbyt zmęczona. Proszę pójść i zerwać dla mnie te kwiaty, dobrze? Zaraz pan wróci... I gdy w godzinę pózniej przyniosłem dla niej bukiet niezapominajek, panna Luiza powiedziała mi, że Gertruda znowu odpoczywa i nie będzie mogła przyjąć mnie przed wieczorem. Wieczorem ujrzałem ją znowu. Ułożone na łóżku poduszki
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|