[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciała. - A ta tu dziewczyna? Rose drgnęła. Chyba to nie jest aluzja, że mogłaby zostać żoną Jonathana. Ten biedak bredzi. - Ta dziewczyna, jak to ująłeś, jest pielęgniarką w mojej klinice. Victoria jest w ciąży i, niestety, znowu bardzo zle to znosi, więc była zmuszona wziąć zwol- nienie. Rose ją zastępuje. Podeszła bliżej, by lepiej ją widział. - Doktor Cavendish uznał, że mam kwalifikacje, żeby pańskie życie uczynić bardziej znośnym... albo żebym zaproponowała pewne rozwiązania. Uważnie obserwowała pacjenta w trakcie badania: jak się rusza i jak wielki odczuwa ból. R L T - Panowie są zajęci - zwróciła się do lady Hilton. - Proponuję, żebyśmy chwilę porozmawiały. Choćby o tym, z jakich form pomocy państwo teraz korzystają. Gdy wróciły do salonu, Rose ponownie poruszyła temat opieki pielęgniarskiej w domu pacjenta. - Nie chcę, żeby zajmował się nim ktoś obcy - obruszyła się lady Hilton. - Nawet w nocy? Przydałby się ktoś, kto by czuwał przy nim przez całą noc, żeby pani mogła się wyspać. - Mamy Goodalla - odparła lady Hilton. - On może się nim zająć. Pomaga mu przy goleniu i myciu. Jest z moim mężem od trzydziestu lat i zna go doskonale. W tym stadium choroby pomoc zaufanego kamerdynera na pewno jest mniej stresująca niż kogoś obcego. - Wiem, że doktor Cavendish zamierza zaproponować pompę morfinową w ce- lu uśmierzenia bólu. Przystałaby pani na to? Wiązałoby się to z wizytą pielę- gniarki, co najmniej co drugi dzień. Ale to chyba by państwu nie przeszkadzało? Lady Hilton gwałtownie zamrugała. - Dlaczego Victoria akurat teraz musi chorować?! Och, przepraszam, straszna ze mnie egoistka. Przecież jak jest w ciąży, to musi o siebie dbać. Ale Giles ją zna. Poleciłby Goodallowi, żeby codziennie ją tu przywoził z miasta. - Jestem pewna, że w tym rejonie są dobre pielęgniarki, które chętnie się tego podejmą. - Ale najpierw trzeba z nimi przeprowadzać wywiady, a to trwa. A my mamy mało czasu. - W jej spojrzeniu Rose dostrzegła iskierkę nadziei, która natych- miast ustąpiła miejsca rezygnacji. - Moja droga, nie oszukujmy się. Ja to wiem i Giles to wie. - Zawahała się. - A ty byś nie mogła? Już cię zna i chyba mu się spodobałaś. Jonathan by cię tu nie przywiózł, gdyby nie miał o tobie jak naj- lepszej opinii. Ktoś mógłby codziennie cię tu wozić. Proszę, zgódz się. Rose współczuła jej całym sercem, ale wiedziała, że jej propozycja jest nie do zrealizowania. Gdy szukała słów, by jak najdelikatniej wyprowadzić ją z błędu, do salonu wszedł Jonathan. R L T - Giles zasnął - oznajmił. - Razem z Goodallem pomogliśmy mu się położyć do łóżka. Uważam, że powinien regularnie dostawać środki przeciwbólowe. Mo- gę go odwiedzać tak często, jak zechcesz, ale lepszy byłby środek przeciwbólo- wy, podawany ilekroć go Giles będzie potrzebował. - Rose też to proponowała, ale mówi, że to wymaga częstych wizyt pielęgniar- ki. Zapytałam ją, czy by się tego podjęła. Johnny, co ty na to? Zgadzasz się? Popatrzył na Rose. - Obawiam się, że jest mi potrzebna w klinice. Lady Hilton wyglądała na zroz- paczoną. Hm, Jenny obsługuje recepcję, więc ona właściwie mogłaby to wziąć na siebie. - A gdybym przyjeżdżała po dyżurze? Byłoby to możliwe? Jonathan ściągnął brwi. - Sophio, przepraszam, musimy się naradzić. - Ujął Rose pod ramię i odprowa- dził w odległy róg salonu. - Rozumiem, że chcesz pomóc, ale nie masz własnych obowiązków? Przestraszyła się, że Jonathan dowiedział się o jej chorobie, mimo że było to niemożliwe. - Dopiero po całym dniu w pracy będziesz mogła pomóc przy ojcu. Muszę się troszczyć również o twoje zdrowie. Nie chcę szukać nowej pielęgniarki. - W klinice nie padam z nóg ze zmęczenia. - Spojrzała na lady Hilton. - Chcia- łabym im pomóc. Co najmniej trzy razy w tygodniu po południu nie masz pa- cjentów. Wiem, popołudnia są zarezerwowane dla nagłych wypadków albo nie- przewidzianych wizyt, ale do tej pory nic takiego się nie wydarzyło. W te popo- łudnia mogłabym tu przyjeżdżać. Jonathan również obserwował lady Hilton. Mimo że siedziała dumnie wypro- stowana, oboje wiedzieli, że potrzebuje pomocy. - Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem: że przyjeżdżasz tu w te trzy wolne popołudnia, w pozostałe dwa tak przestawimy godziny przyjęć, żeby nikogo nie zapisywać. Jak wydarzy się coś nadzwyczajnego, poradzę sobie z pomocą Jenny. Jeśli taki układ ci odpowiada, to umowa stoi. - Więcej nie musiał mówić, bo obo- R L T je wiedzieli, że potrwa to najwyżej kilka tygodni. Uśmiechnął się smutno do Ro- se. - Dziękuję, że to zaproponowałaś. - Znam ich od dziecka. Wszystko, co po- może im przejść przez te tygodnie, ma dla nich wielką wagę... oraz dla mnie. Poinformował lady Hilton o ich decyzji, zastrzegając się przy tym, że najpierw musi zmienić swoje plany, co jednak nie potrwa długo. Podziękował za zaproszenie na kolację. - Następnym razem zostaniemy, obiecuję, ale robi się pózno, a muszę jeszcze odwiezć Rose do domu. Zadzwonię jutro rano, żeby ci powiedzieć, jak zmienili- śmy nasz rozkład dnia. Powrotny lot do Londynu upłynął im w milczeniu. Rose zastanawiała się, jaki jest ten Jonathan Cavendish. Z jednej strony nie stroni od rozrywek w towarzystwie sławnych i bogatych, z drugiej jako lekarz szczerze przejmuje się losem pacjentów. Wyrzucała sobie, że na podstawie przesłanek, które jej podsuwała wybujała wyobraznia, wysnuła fałszywe wnioski. Jak bulwarowa prasa. Zerknęła na niego. Dlaczego wcześniej nie spotkała takiego człowieka? Zanim jej świat się zawalił. I dlaczego nęka ją przeświadczenie, że czuje do niego wię- cej, niż należy się szefowi? R L T ROZDZIAA PITY W sobotę, gdy czytała ojcu książkę, rozległo się pukanie do drzwi. Przez okno ze zdziwieniem zobaczyła zaparkowany pod domem samochód z napędem na cztery koła. Gdy otworzyła drzwi, na progu ujrzała Jonathana. Uśmiechał się szeroko, był
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|