Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie oczekiwał niczego mocniejszego niż gorący klah.
- Pomogło! - poruszył ustami odzyskując mowę.
- Proszę podać dalej. Chłopakom też się przyda - powiedział Swacky pokazując ruchem
głowy na prawo.
Asgenar spełnił prośbę. Poczuł zdumienie rzuciwszy okiem na twarz sąsiada: chłopiec był
starszy, niż wyglądał z profilu, a wyraz jego twarzy był raczej wynikiem gniewu niż zimna.
Pociągnął z łatwością, wyraznie przyzwyczajony do mocnego trunku. Nie tylko ponury, pomyślał
Asgenar, zwracając pustą butelkę Swacky'emu. Zauważył, że młodzieńcem targa żądza zemsty i
krwi. Oby te uczucia nie wybuchły za wcześnie...
Słońce wreszcie ukazało się nad wschodnią granią, malując czystym światłem na śniegu
złoto - błękitno - czarne plamy cienia. Płaskowyż rozbłyskiwał rzucając ognie, kiedy słońce
zapalało w drobinkach lodu blask diamentów. Nagle dano znak i mężczyzni przyczajeni tuż przed
wydeptanym podwórkiem przed wejściem do warowni, zerwali się na równe nogi i ruszyli naprzód
unosząc taran. Drzwi okazały się nie zabarykadowane i siła uderzenia wrzuciła ich do pierwszej
jaskini, zanim dobyli mieczy. Larad przepychał się pomiędzy nimi w stronę komory, którą, jak
sądził, powinna zajmować jego siostra. Jednak na korytarzu spali ludzie i ktoś miał tyle rozsądku,
by podstawić mu nogę i rozwrzeszczeć się na całe gardło, podczas gdy Larad rozciągnął się
nieprzystojnie na kamiennej podłodze. Asgenar pomógł mu się podnieść, podczas gdy Swacky i
jego młody towarzysz pobiegli dalej, powalając ciosami mieczy rozbójników, którzy obudzeni
hałasem podnieśli się z legowisk. Kiedy dotarli do rozwidlenia, Larad krzyknął, by poszli w prawo,
ale Swacky i młody żołnierz skręcili w lewo. Pozostali pobiegli za nimi, więc Larad i Asgenar
zostali sami. Na końcu korytarza zastali zaryglowane drzwi i upłynęła dłuższa chwila, zanim
zdołali je wyważyć. Pokój, do którego weszli, był pusty z wyjątkiem rozrzuconego ubrania.
Asgenar dostrzegł następne drzwi i znów użyli taranu. W następnym pokoju ujrzeli ślady
gorączkowego pakowania. Asgenar spojrzał na mapę i spróbował się uspokoić. Prawda, były tu
następujące po sobie coraz mniejsze komnaty, ale wszystkich wyjść strzeżono. Nikt nie mógł uciec.
Za moment Larada i Asgenara odnalazł posłaniec, by zameldować, że główna komnata została
opanowana, wszystkie tunele oczyszczone, a rozbójnicy pojmani.
- Czy Thella jest między nimi? - spytał Asgenar.
- Nie, panie, mam jej podobiznę tutaj - odparł mężczyzna wyciągając szkic trzymany w
dłoni. - Jest kilka kobiet, ale żadna jej nie przypomina!
- To jest najlepsza część mieszkalna - powiedział Larad z napięciem w głosie. - Te pokoje
musiały należeć do niej.
Asgenar pominął milczeniem fakt, że rzeczy w przynajmniej dwóch pierwszych komorach
należały do mężczyzny. Poszli dalej, pochylając się w coraz bardziej obniżającym się tunelu. W
końcu stwierdzili, że znalezli się w ślepej uliczce.
- Nie może być - wybuchnął Larad. - Podajcie światło!
- Było wyjście z tej amfilady, wiem na pewno - burknął zirytowany Asgenar.
Zanim ktokolwiek zdołał przynieść kosz z żarem, usłyszeli złowrogi grzmot i skalne ściany
wokół nich zatrzęsły się gwałtownie.
- Lordzie Asgenarze, Lordzie Larad? Jesteście tam, panowie?
- Tak, Swacky. Co to był za hałas?
- Tutaj, Jayge, wez kosz, ty jesteś szczuplejszy niż ja. Panowie, to była lawina. Będziemy
musieli się stąd wykopywać.
- Lawina?
Zatroskana twarz Larada, oświetlona przez kosz z żarem, pasowała do jego pełnego
zmartwienia tonu, ale przykucnięty młody żołnierz wydawał się nic sobie nie robić z ich trudnego
położenia. Jego twarz wyrażała tyle nienawiści, że Asgenar poczuł się zbity z tropu. Ten młody
człowiek nie powinien żywić takich uczuć, pomyślał.
- Tak, panie - rzekł Jayge. - Mieli przygotowaną lawinę. Ktoś się wydostał i spuścił ją.
Użyli tego podstępu już przedtem. Czy nikt nie pomyślał, żeby to sprawdzić?
- Zapominasz się! - powiedział chłodno Larad.
- Jayge? - Asgenar obrócił się i wziął kosz z żarem. - Byłeś z tymi, którzy wpadli w
zasadzkę koło Far Cry, prawda?
- Tak... panie.
- Zginęli twoi krewni?
- Tak, panie - tym razem tytuł został wymówiony bez niechęci.
- To nie jest ślepy tunel, na jaki wygląda! Widzicie ślady na dnie? - Larad i Asgenar zaczęli
pchać ściany szukając zamaskowanych drzwi.
- Lordowie! - rozległo się wołanie Swacky ego. - Jesteście potrzebni tu z frontu. My
popracujemy dalej nad tunelem.
Larad i Asgenar cofnęli się do miejsca, gdzie mogli już stanąć prosto i Swacky zdał
pełniejszy raport.
- Przywódcy Weyru Benden rozkazali smokom, aby nas odkopały. Doliczyliśmy się
wszystkich twarzy z tych rysunków, z wyjątkiem trzech. Jest też trochę takich, co nie zostali
narysowani, plus jeden facet, który przysięga, że musi porozmawiać z kimś z dowództwa.
%7łołnierze badają każdy zakątek w tej warowni.
Larad zaklął pod nosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates