Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ohydnego kłamstwa.
Spojrzała na zegar. Czas chyba się zatrzymał, tak wolno
posuwały się wskazówki. Viola uchyliła drzwi do holu.
W gabinecie ogień na kominku dawał przytulne ciepło, w
holu zaś panował chłód i mrok. Wpadające przez
niedociągnięte story smugi światła gazowych latarni nie
mogły rozproszyć ciemności. W ciszy rozlegało się tylko
monotonne tykanie starego zegara. Viola pomyślała, że jej
serce bije równie głośno. Już straciła nadzieję na spotkanie z
Rayburnem, gdy usłyszała zbliżające się kroki. Zanim Lyle
zdążył potrząsnąć kołatką Viola już otworzyła drzwi. Położyła
palec na ustach i wpuściła gościa do holu.
Bała się, że obudzą macochę, która zawsze chwaliła się
niezwykle czujnym snem.
- Nie obudzi mnie ruch uliczny - mawiała - a ludzki głos
od razu. Nie cierpię nawoływań mleczarza i zamiataczy
hałasujących na ulicy od świtu do wieczora.
Viola cichutko zamknęła za Rayburnem drzwi. Lyle rzucił
kapelusz na stolik i ruszył za nią do mieszczącego się na
tyłach domu gabinetu. Tam mogli spokojnie porozmawiać.
Gdy zamknęły się za nimi wreszcie drzwi gabinetu, Viola
przystanęła, jakby nie miała siły wykonać już więcej
jakiegokolwiek ruchu. Wpatrywała się tylko w gościa
ciemnymi przerażonymi oczami. Przyglądając się jej, Rayburn
pomyślał, że bardziej niż zwykle przypomina fiołek. Szczupłą,
dziewczęcą figurkę otulał wykończony koronką szlafrok z
białego jedwabiu. Twarz okalały rozplecione włosy, znacznie
dłuższe niż mogło się to wydawać, gdy były upięte.
Wyglądała nadzwyczaj młodo i delikatnie.
Na widok znajomego uśmiechu Violi wydało się, że cały
pokój wypełnił się światłem.
- I jak? - wyszeptała.
Ledwie dosłyszał jej pytanie, tak bardzo drżały jej wargi.
- Wszystko dobrze - rzekł łagodnie. - Naprawdę.
Dziewczyna uniosła dłonie do twarzy i łzy popłynęły jej
po policzkach. Rayburn objął ją mocno i przytulił.
- Wszystko dobrze - powtórzył. - Wiem, że trudno było
znieść oczekiwanie, ale nie mogłem przyjść wcześniej.
Płakała, oparta na jego ramieniu, wiedział jednak, że go
słucha.
- Lady Davenport wycofała oskarżenie. Policja uznała, że
nastąpiła pomyłka. Nikt się nie dowie o tym przykrym
epizodzie.
Viola nadal drżała, dodał więc delikatnie:
- Nie będzie żadnego skandalu, nikt oprócz nas nic nie
wie. Musimy po prostu zapomnieć.
- Nikt siÄ™ nie dowie?
- Nikt.
- Ale w jaki sposób...?
- A czy to ma jakieÅ› znaczenie? Jest pani wolna, nie
padnie pani ofiarą plotek. Proszę tylko zapomnieć, że
kiedykolwiek poznała pani lady Davenport.
Ostatnie słowa wypowiedział niemal ostro. Wysunięcie się
z jego ramion wymagało od Violi zmobilizowania całej siły
woli.
- Muszę coś jeszcze powiedzieć - szepnęła wreszcie.
- Ja również - odparł - ale pani pierwsza.
- Był pan dla mnie bardzo dobry, uratował ze strasznego
położenia pozorując nasze zaręczyny, ale ja nie mogę być
dłużej zagrożeniem dla pańskiej kariery.
Rayburn wpatrywał się w nią bez słowa.
- Uchronił mnie pan przed intrygami lady Davenport, ale
pozostaje jeszcze moja macocha, która znów próbuje wplątać
mnie w działalność swojego ugrupowania.
- Cóż więc pani proponuje? - zapytał ostrożnie.
- Powinniśmy przestać udawać i... zerwać zaręczyny!
Wypowiadając tę propozycję, Viola cierpiała straszliwie.
Czuła się jakby wyrywano jej żywcem serce z piersi. Już nie
będę miała po co żyć, myślała, na co czekać, o czym marzyć.
Wiedziała jednak, że bez względu na własny ból musi ratować
ukochanego mężczyznę.
- Więc myśli pani o mnie?
- Tak, oczywiście. Jest pan wybitnie zdolny i tyle może
dać światu. Kraj pana potrzebuje. Nie mogę postępować tak
egoistycznie, tylko dlatego, że obawiam się awansów lorda
Croxdale'a.
- Czy to znaczy, że on nadal panią prześladuje?
Uwadze Lyle'a nie uszło lekkie drżenie zaciśniętych
palców Violi.
- Jakoś sobie poradzę - rzekła odważnie. - Może wyjadę
do Szkocji albo gdzie indziej, gdzie mnie nie znajdzie.
- I będzie pani szczęśliwa?
Przez moment czuła pokusę, żeby powiedzieć mu prawdę:
że bez niego nie może być nigdy ani nigdzie szczęśliwa, że
świat stanie się dla niej przerażającą pustynią. Opanowała się
jednak, uniosła drobny podbródek i powtórzyła:
- Nie możemy kontynuować tej fikcji. Musi pan myśleć o
sobie.
- Właśnie to zamierzam robić - oświadczył. - Najpierw
jednak chcę pani powiedzieć, co odkryłem, szukając sposobu
rozwiązania naszych kłopotów.
Viola rzuciła mu smutne spojrzenie spod wilgotnych rzęs.
Uświadomiła sobie, że ciągle jeszcze ma mokre policzki i
próbowała obetrzeć je dłonią. Rayburn z uśmiechem podał jej
pachnącą lawendą chusteczkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates