[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcę złożyć panu propozycję powiedział lord być może uzna pan, że jest ona lepsza niż zabijanie się. Faulkner popatrzył na niego bez wielkiej nadziei. Był przystojnym mężczyzną, lecz teraz twarz miał popielatą, zapadł się w krześle, jakby nie mógł już dłużej utrzymać się prosto. Sugeruję mówił lord Huntingford aby pojechał pan w wyścigu, tak jak było zaplanowane, lecz nie postawi pan nawet pensa na siebie, ani na nikogo innego. Przerwał, a potem szybko kontynuował: Moim zdaniem, bez wątpienia zajmie pan drugie miejsce, co, jak pan dobrze wie, przyniesie panu spory zaszczyt w środowisku sportowym. Ale będzie niewielkim pocieszeniem, jeśli... pójdę do... więzienia dla dłużników. Kiedy wyścig się skończy ciągnął lord Huntingford, jakby nie słyszał słów Faulknera proponuję, aby udał się pan do Newmarket, gdzie zostanie pan zastępcą zarządcy w mojej stadninie koni wyścigowych. Dotychczasowy pracownik w tym roku ma przejść na emeryturę. Zapadła martwa cisza. W końcu, ponieważ Faulkner wpatrywał się w niego bez słowa, lord rzekł: Pokryję pańskie długi, jeśli obieca mi pan, że w przyszłości nie będzie tak lekkomyślny. Jak gdyby coś się w nim przełamało, Faulkner zakrył oczy rękami. Nie... wiedziałem powiedział łamiącym się głosem że... na świecie... jest tyle... życzliwości. Lord Huntingford dał mu mniej więcej minutę na uspokojenie się, a potem rzekł: Wszyscy popełniamy błędy, a ponieważ tak świetnie radzi pan sobie z końmi, jestem całkiem pewny, że od nich nauczy się pan nie popełniać drugi raz tego samego błędu. Faulkner wyjął z kieszeni chusteczkę i wytarł oczy. Nie wiem... jak mam panu... dziękować... zaczął. Może mi pan podziękować, pielęgnując moje konie wyścigowe i dbając, aby nikt więcej nie skrzywdził ani ich, ani mnie. Będę... służył panu... wiernie... całe... moje życie powiedział łamiącym się głosem. Lord Huntingford podniósł się. R L T Proponuję, aby poszedł pan do pokoju mojego sekretarza jeden ze służących poka- że panu drogę i dał mu wykaz wszystkich swoich długów. Przerwał na chwilę, po czym ciągnął dalej: Nie musi się pan obawiać, że ktokolwiek będzie o tym rozpowiadać. Nikt nie dowie się o naszej umowie. W piątek zgłosi się pan w Newmarket do zarządcy Watsona. Ponieważ lord stał, Faulkner również się podniósł. Lord wyciągnął do niego rękę, a on chwycił ją w obie dłonie. Przysięgam... że nigdy pana nie zawiodę oświadczył. I jakby nie mógł powiedzieć nic więcej, szybko wyszedł z gabinetu. Lord Huntingford z uśmiechem odwrócił się, zmierzając w stronę drzwi, za którymi stała Donela. Zanim zdołał do nich dojść, drzwi otworzyły się i Donela bez namysłu pobiegła w jego kierunku. Jak mógł pan... być taki... dobry, taki... wspaniały? zapytała. Obie ręce oparła na jego piersi, a gdy uniosła głowę, ujrzał w jej oczach łzy. Patrzył na nią długo, potem objął ją i zbliżył usta do jej ust. Przez chwilę stawiała opór, bo była zbyt wzruszona jego zachowaniem, a łzy swobodnie płynęły jej teraz po policzkach. Przysunęła się bliżej, a on całował ją najpierw delikatnie, jak gdyby nie chciał jej przestraszyć. Dopiero gdy poczuł miękkość i niewinność jej ust, pocałunek stał się bardziej zaborczy. Wtedy Doneli wydało się, że blask słoneczny przenika jej ciało złotym strumieniem. Był doskonały, dokładnie taki, jaki wyobrażała sobie powinien być pocałunek. Wiedziała, choć to wprost niewiarygodne, że kocha lorda Huntingforda. Kochała go i była to miłość, dzięki której czuła, jak jej ciało jednoczy się z nim, a ich pocałunek promieniuje boskością. Jak gdyby to, co czuła, objęło również jego, przytulił ją jeszcze mocniej. Przy żadnej kobiecie, z którą kiedykolwiek był związany, nie odczuwał tego co teraz. Nie była to gwałtowna, płomienna namiętność, do której przywykł, nie tylko fizyczna ekstaza, lecz także duchowe upojenie. Wydawało się im, że nie dotykają już stopami ziemi, lecz wznoszą się wysoko ku niebu, aż do samego słońca. Było to tak zachwycające, że lord uniósł głowę, jakby nie wierząc, że to, co czuje, jest rzeczywiste. Ujrzał promienną twarz Doneli, piękniejszą niż kiedykolwiek. R L T Potem całował ją znowu, całował gwałtownie, namiętnie, jakby nigdy już nie chciał wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|