|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rem, aby ją zabrać na obiad. Agatha czekała na to, ale tylko dlatego, aby być wi- dzianą z przystojnym mężczyzną nic więcej. Tak było, dopóki James łaskawie nie rozszerzył zaproszenia na Toni i Sha- ron. Toni spojrzała na twarz Agathy i pośpiesznie powiedziała, że ani ona, ani Sharon nie są odpowiednio ubrane na wyjście. Jednak James tak nalegał, że Aga- tha w końcu poczuła się zobligowana do przekonania dziewczyn, aby się do nich przyłączyły. Sharon miała ogolone brwi i w ich miejscu narysowane ołówkiem dwa łuki, nadające jej okrągłej twarzy wyraz ustawicznego zdziwienia. W nosie miała ćwiek, a jej na czerwono ufarbowane włosy były pokryte blond pasmami. Obfite piersi wylewały się z głęboko wyciętego dekoltu. Toni nosiła wyblakły podko- szulek i dżinsy. Obie były w doskonałym humorze i James uśmiechał się do nich pobłażli- wie. I właśnie wtedy Agatha zaczęła żałować, że nie ma swojego mężczyzny. James był dla niej jak brat. Charles przychodził i odchodził. Roy składał okazjo- nalne wizyty. Ale ktoś własny przy boku myślała rozmarzona byłby towarzystwem na stare lata i również ochroną, ponieważ cień Sylvana już zawsze będzie mnie prześladował. O czym myślisz? zapytał nagle James. Och, o tym i owym odparła niejasno. Właśnie przypomniała sobie, że słyszała o ekskluzywnej agencji matrymonialnej. Członkostwo kosztowało dużo, ponieważ należeli tam sami bogaci ludzie. Spróbuję tego powiedziała na głos. TLR Czego pani spróbuje? zapytała Sharon. Czegoś na deser odparła przytomnie Agatha. TLR Rozdział IX Miesiąc pózniej Agatha ubrała się z wielką starannością na swoją pierwszą randkę. To było bardzo podniecające. Spojrzała na zdjęcie stojące na nocnej szafce. Przedstawiało szczupłego mężczyznę średniego wzrostu o gęstych brą- zowych włosach i miłym uśmiechu. Był to nikt inny, tylko baron, lord Thirlham, co oznaczało hobby, dobre wina, czytanie i spacery po okolicy. Miał posiadłość w Oxfordshire i umówili się na spotkanie w restauracji w hotelu Randolph w Oksfordzie. Kiedy wychodziła na randkę, miała głowę pełną marzeń. Widziała już ogło- szenie w popularnym The Time". Będzie lady Thirlham, rzuci agencję detekty- wistyczną i stanie się prawdziwą damą. Będzie otwierać różne uroczystości i ro- bić dobre uczynki, a ludzie będą mówić, jaka jest łaskawa i miłosierna. Thirlham był wdowcem, co było z pewnością lepsze niż gdyby był już żona- ty i się rozwiódł. Po zostawieniu samochodu na hotelowym parkingu, Agatha skierowała się do hotelu i przeszła do restauracji. Stolik lorda Thirlhama powiedziała wyniośle do kierownika sali. Skierowano ją do stolika przy oknie. Była dokładnie na czas, ale jego lor- dowska mość jeszcze się nie pojawił. Planowała wypić tylko trochę, ponieważ była pewna, że będzie prowadzić samochód. Agencja podawała surowe zasady, że paty najpierw powinny dać so- bie czas, aby się wzajemnie poznać. Minęło pół godziny, a ciągle nie było śladu barona. Agatha zamówiła więc mocny dżin z tonikiem. Po kolejnym kwadransie Agatha już miała wychodzić, kiedy do stolika pod- szedł mały, okrągły mężczyzna. Spojrzała na niego w zdumieniu. Lord Thirlham? To ja powiedział, siadając i strzepując serwetkę. TLR Musiał przysłać zdjęcie z czasów młodości pomyślała posępnie Agatha. Miał siwe włosy, a jego twarz była okrągła z raczej wyłupiastymi oczami i małymi, zaciśniętymi ustami. On chyba przysłał zdjęcie jakiegoś swojego kolegi kombinowała dalej Agatha. Lord uśmiechnął się do niej i powiedział: Celem tego obiadu jest dowiedzieć się czegoś o sobie nawzajem, więc opowiem pani o sobie. No i zrobił to długo, w wystudiowany sposób, zafascynowany swoją hi- storią, przerywając jedynie po to, by zamówić jedzenie i wino. Zaczął od dzie- ciństwa, opiekunki, brata i dwóch sióstr, przez szkołę, uniwersytet, wojsko i tak dalej, nie zważając na to, że Agatha już go nie słucha. W końcu nie mogła już dłużej wytrzymać i kiedy przyniesiono kawę, pod- niosła się. Idziesz przypudrować nos? Właśnie. Skierowała się do recepcji i poprosiła portiera, aby przyniesiono jej część rachunku, ponieważ chce zapłacić, i nie informowano jej towarzysza, że wyszła. Agatha uregulowała należność i uciekła w noc. Wpłaciła agencji matrymo- nialnej dużo pieniędzy. Z pewnością usłyszą rano, co trzeba. W agencji bardzo ją przepraszano. Wskazano, że w kontrakcie jest zapisane, że jeśli Agatha nie spotka nikogo odpowiedniego w ciągu roku, dwie trzecie wpłaconej sumy będą jej zwrócone. W sercu Agathy wzrosła nadzieja, że być może następny będzie mężczyzną z jej marzeń. Powiedziała w agencji, że kolejna fotografia, jaką otrzyma, musi być aktualnym zdjęciem kandydata na randkę. Przez jakiś czas żadnemu z kandydatów Agatha nie wydała się pociągająca. Aż pewnego rana otrzymała z agencji list, razem ze zdjęciem i opisem. Jej na- stępną nadzieją był wykładowca uniwersytecki. Zdjęcie przedstawiało wysokiego TLR mężczyznę w jej wieku, w okularach i tweedowej marynarce oraz flanelowych spodniach. Usta miał jak żaba. Nazywał się John Berry. Może trzeba dać mu szansę pomyślała Agatha. Spotkać się mieli w Londynie, w restauracji w Chinatown. Agatha postano- wiła jechać pociągiem. Ubrała się w wygodny garnitur i płaskie buty. Przed spo- tkaniem planowała odwiedzić fryzjera w Londynie, ponieważ zawsze czuła się pewniejsza, mając nową fryzurę. Kiedy weszła do restauracji, wspomnienia o Sylvanie sprawiły, że czuła się niespokojna. Nie mogła się oprzeć ciekawości, ile osób spośród personelu zostało nielegalnie przemyconych do Brytanii. Rozpoznała swojego kandydata ze zdjęcia. Podniósł się od stolika i posłał jej czarujący uśmiech. Agatha rozpogodziła się. Jej promienność przygasła nieco, kiedy on powiedział ostrożnie: Wiesz, że zasady są takie, iż na pierwszej randce każdy płaci za swój po- siłek. Tak, oczywiście odparła. Zasugerował, żeby zamówili najtańszy zestaw dla dwojga. Agatha zastana- wiała się, jak on mógł sobie pozwolić na tak drogą agencję. Nosił tę samą twee- dową marynarkę, jak na zdjęciu, i hawajską koszulę. W twoim opisie zaczął jest mowa, że prowadzisz jakiś interes. Co to jest? Agencja detektywistyczna. Jesteś szpiclem! wykrzyknął. Jestem prywatnym detektywem powiedziała zimno. Ludzie wy- najmują mnie, żeby... Jego oczy błysnęły za grubymi okularami. Szpiegujesz dla rządu. Nic podobnego. TLR Zawsze kłamiecie. To z powodu tego, że zorganizowałem marsz do tej elektrowni jądrowej. Bzdury!
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|