|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się poprawił. Pozbierał się, pracował ciężko, a wreszcie poznał i zdobył dziewczynę angielsko-francuskiego pochodzenia, właścicielkę znacznej fortuny. Harry mógł zamieszkać w Londynie albo nabyć posiadłość w jakiejś modnej okolicy z terenami do polowań. A jednak wolał powrócić do tej części świata, która była jego domem. Tu - w prawdziwie romantycznym geście - kupił podupadłą posiadłość, w granicach której leżał dom jego dzieciństwa. Od prawie siedemdziesięciu lat Kingsdean House pozostawał pusty, popadając stopniowo w ruinę i zapomnienie. W jedynej nadającej się do zamieszkania części ulokował się stary dozorca z żoną. Dwór był obszerny, majestatyczny i nieprzytulny. Otoczony zapuszczonymi ogrodami i lasem, wyglądał niczym ponura siedziba czarownika. Natomiast należący do posiadłości domek był miły i bezpretensjonalny. Na długie lata wydzierżawiono go majorowi Laxtonowi, ojcu Hawy'ego. W dzieciństwie Harry biegał po całej posiadłości i poznał każdy skrawek leśnych gąszczy. Zawsze fascynował go stary dwór. Major Laxton zmarł parę lat wcześniej i uważano, że zniknęły więzi mogące skłonić Hawy'ego do powrotu - a ,jednak swoją młodą żonę przywiózł właśnie tu, do domu dzieciństwa. Zrujnowany Kingsdean House zburzono, a posiadłość zaatakowała cała armia robotników i przedsiębiorców budowlanych. W magicznie wręcz krótkim czasie (taką właśnie czarodziejską moc ma bogactwo) wśród drzew wyrósł nowy, biały dom. Następnie wkroczył oddział ogrodników, a za nimi nadjechała kolumna wozów meblowych. Dom był ukończony. Zatrudniono służących. Na koniec ekskluzywna limuzyna wysadziła przed frontowymi drzwiami pana i panią Laxton. Mieszkańcy wioski telefonicznie składali im gratulacje, a pani Price, właścicielka największego domu w okolicy i samozwańcza przywódczyni miejscowego towarzystwa, rozesłała zaproszenia na przyjęcie powitalne dla panny młodej". Przyjęcie było wielkim wydarzeniem. Kilka pań sprawiło sobie na tę okazję nowe suknie. Każdy był podniecony, zaciekawiony, każdy niecierpliwie oczekiwał spotkania z tą baśniową istotą. Bo przecież cała historia przypominała bajkę! Panna Harmon, serdeczna, czerstwa stara panna, przeciskała się przez tłum gości blokujących drzwi bawialni. Wyrzuciła z siebie pytanie, a malutka, wiecznie skwaszona panna Brent udzieliła jej odpowiedzi. - Och, moja droga, ona jest czarująca. Dobrze wychowana. I taka młodziutka. Wiesz, czuję się trochę zazdrosna, widząc kogoś, kto jak ona ma dosłownie wszystko. Urodę, pieniądze i ogładę. Jest bardzo dystyngowana, nie ma w niej nic prostackiego. A nasz Harry tak bardzo jest do niej przywiązany! - Ech, dopiero co się pobrali - odparła panna Harmon. Cienki nos panny Brent zadrżał ze zrozumieniem. - Moja droga, naprawdę sądzisz...? - Wszyscy wiemy, jakie ziółko z Harry'ego - stwierdziła panna Harmon. - Tak było dawniej. Ale teraz na pewno... - Mężczyzni się nie zmieniają - stwierdziła panna Harmon. - Jeśli ktoś był oszustem, będzie nim zawsze. Znam się na tym. - O mój Boże. Biedna dziewczyna - panna Brent poweselała. - Tak, pewnie będzie z nim miała kłopoty. Ktoś powinien ją ostrzec. Ciekawe, czy słyszała o tej starej historii. - To nie w porządku, że ona nic nie wie - zgodziła się panna Harmon. - I dość niezręcznie. Zwłaszcza że w wiosce jest tylko jedna apteka. Córka właściciela sklepu z tytoniem była obecnie żoną pana Edge'a, aptekarza. - Byłoby lepiej, gdyby pani Laxton robiła zakupy u Bootsa w Much Benham - zauważyła panna Brent. - Na pewno Harry sam to jej zaproponuje - stwierdziła panna Harmon. Wymieniły znaczące spojrzenia. - Mimo to uważam, że powinna się dowiedzieć - powiedziała panna Harmon. - Wiedzmy! - Clarice Vane z oburzeniem zwróciła się do swojego wuja, doktora Haydocka. Niektóre z tych bab to prawdziwe wiedzmy! Doktor popatrzył na nią ze zdziwieniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|