[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po zakończeniu Wojen Muellera imperator uznał za stosowne pozwolić każdemu, kto chciał, opuścić Służbę Imperialną. Tak Kai Hakone został młodym cywilem z całkiem niezłą odprawą, bez najmniejszej ochoty powrotu na rodzinną planetę i z odorem śmierci w nozdrzach. Właśnie dzięki temu zapachowi zrobił karierę pisarską. Jego pierwsza wideoksiążka, powieść o rytuałach przejścia poprzez rzez, okazała się niewypałem. Druga, zawierająca trzezwą analizę Wojen Muellera, została bestsellerem. Wydana dziesięć lat po ustaniu walk, trafiła w najlepszy moment dla krytycznego opracowania. Od tego czasu prace Hakone'a, wszystkie ponure i krwawe, przyjmowano jako płody znaczącego, twórczego artysty. W szóstym tomie dzieł z zakresu literatury faktu, Hakone drobiazgowo badał przyczyny klęski na Saragossie. Przyjął skandalizujący punkt widzenia, że młody, dowodzący akcją admirał, stał się kozłem ofiarnym, który poniósł odpowiedzialność za błędy samego imperatora. Książka była, rzecz jasna, tak napisana, aby potem nikt nie mógł oskarżyć autora o polityczne zniesławienie. Publikacja stanowiła jednak pewien punkt zwrotny. Z tej właśnie przyczyny Hakone siedział teraz w ekskluzywnym klubie, wdychał zapach bogatych ludzi i czuł się jak duch na przyjęciu. Pisarz odpędził od siebie bezustannie nurtujący go problem - co stałoby się z Kaiem Hakone'em, gdyby imperium odnosiło zwycięstwo w bitwie o Saragossę. Zastukał paznokciami o stolik, aby zwrócić uwagę zgromadzonych. W pokoju zapadła cisza. Ponownie popatrzył po kolei na pięćdziesiąt parę osób. Gdyby był bystrzejszy lub bardziej dociekliwy mógłby się zastanawiać, dlaczego każdy z otaczających go dawnych wojskowych miał tylko jedną gwiazdkę, dlaczego wszyscy obecni w klubie przemysłowcy odziedziczyli swe majątki po przodkach, a biznesmeni należeli do tych, którzy robili interesy, balansując na granicy prawa. Ale konspiracja z natury nie znosi takich pytań. - Panowie - przemówił łagodnym głosem, przeczącym jego niedzwiedziowatej posturze. - Na początku pragnę was zapewnić, że ten pokój został zabezpieczony przeciwko wszelkim znanym metodom elektronicznego podsłuchu, jak również przed fizyczną ingerencją. Możemy mówić swobodnie. Jeden z mężczyzn wstał. Hakone rozpoznał w nim Sawa Toyera, który wzbogacił się na dostawach mundurów dla gwardii. - Czas minął, panie Hakone - rzekł oskarżycielsko. - Byliśmy, i sądzę, że mówię to w imieniu nas wszystkich, bardziej niż hojni. Oczekiwaliśmy, że... coś się wydarzy po Dniu Imperium. Tak jak pan przyrzekł. Tymczasem, choć nie proszę o dopuszczenie do sekretów, nie zaszły żadne zmiany. W każdym razie nie stało się nic, co moglibyśmy zauważyć. Gdyby tak bardzo nie zależało mi na tej sprawie, już wcześniej zapytałbym, czy moje kredyty nie są wyrzucane w błoto. - Celem tego spotkania - odparł pisarz - jest właśnie udzielenie panom wyczerpujących informacji. Hakone przeszedł do szczegółów. Opowiedział o tym, że plany ogłuszenia i porwania imperatora spaliły na panewce, że mordercy udało się zbiec ze Zwiata Prime, że jego kontroler i ich lekarz Har Stynburn - doktor Knox" - zniknął. Uspokoił jednak obecnych, iż wszelkie ślady zostały zatarte, i na pewno wszystko się wyjaśni. Dobrze wiedział, że nie należy drażnić tych ludzi drobnymi problemami, ponieważ dostarczali pieniądze. - Pierwsza faza, jak panowie stwierdzili, niestety się nie powiodła. Mimo to zauważcie, że ze strony imperatora nie powstało żadne podejrzenie. Władca tylko wyznaczył jednego ze swoich przybocznych żołnierzy, aby ten poprowadził śledztwo. Gwarantuję, że nikt nie wpadnie na nasz trop. Istnieje jednakże pewien problem. Wyschło stałe zródło, z którego czerpaliśmy informacje. Teraz nie możemy już poznać następnych ruchów imperatora. Czekając, aż ucichnie szum niezadowolenia, Hakone zanurzył cygaro w koniaku i ponownie je zapalił. Mięczaki, pomyślał. Ci ludzie nigdy się nie nauczą, że na rezultaty trzeba cierpliwie czekać. Ale za to ty, odezwał się duch optymizmu Hakone'a, już dawno zrozumiałeś, iż nigdy nie można się poddawać. Należy radzić sobie w każdej trudnej sytuacji. Hakone ponownie zastukał, prosząc o ciszę. Szum w pokoju wzmagał się razem z narastającym strachem. Pisarz umoczył rombek palca w alkoholu i zaczął wodzić opuszkiem wokół brzegu kieliszka. Wysoki pisk uciszył tumult. - Dziękuję - powiedział Hakone. - Co było to było. Teraz dobre wieści. Nasz koordynator jest bardzo zadowolony z aktualnej sytuacji. - Dlaczego? - warknął ktoś ze zgromadzonych. - Ponieważ, pomimo naszych działań i przedsięwzięć imperatora, nie było żadnych przecieków. - Więc co teraz robimy? Szukamy jakichś mysich dziur, w których moglibyśmy się schować? - To pytanie wyszło od Bana Lucery'ego, jednego z nielicznych przemysłowców, mających poważanie Hakone'a.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|