Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobieta.
- Ach - wyrwało się pani Oliver. - To znaczy ja?
- Tak, pani.
- Zgoda. Co mam robić?
- Proszę złożyć wizytę w Cheltenham pod adresem, który pani podam. Znajdzie tam
pani madame Rosentelle. Kobietę już niemłodą, która była bardzo modną modystką.
Poślubiła, o ile wiem, mężczyznę tej samej profesji: fryzjera specjalizującego się w
pokonywaniu problemów łysiejących dżentelmenów. Tupeciki i tym podobne.
- O mój Boże - westchnęła pani Oliver. - Ależ daje mi pan zadania. Myśli pan, że będą
coś pamiętali?
- Słonie mają dobrą pamięć - powiedział Herkules Poirot.
- A komu pan będzie zadawał pytania? Temu lekarzowi, o którym pan mówił?
- Między innymi.
- I myśli pan, że on będzie coś pamiętał?
- Niezbyt wiele - przyznał Poirot. - Ale wydaje mi się, że mógł słyszeć o pewnym
wypadku. Dla niego to musiał być interesujący przypadek choroby. Powinny istnieć jeszcze
medyczne kartoteki.
- Blizniaczki?
- Tak. Z tego, co wiem, łączyły się z nią dwa wypadki. Jeden, kiedy jako młoda matka
mieszkała na wsi w Hatters Green, taki chyba był adres, i drugi, pózniej, kiedy wyjechała na
Malaje. Za każdym razem w wyniku wypadku śmierć poniosło dziecko. Być może dowiem
siÄ™ czegoÅ› o...
- To znaczy, że skoro były blizniaczkami, to Molly, moja Molly, też mogła cierpieć na
jakieś zaburzenia psychiczne? Nigdy w to nie uwierzę. Ona taka nie była. Była pełna uczuć,
kochająca, bardzo piękna, wrażliwa i... och. po prostu była przemiłą osobą.
- Tak, na to wygląda. I w sumie osobą bardzo szczęśliwą, prawda?
- Tak. Była szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa. Wiem, że nie widziałam jej pózniej,
106
mieszkała w końcu za granicą. Ale kiedy dostawałam od niej list albo odwiedzałam ją, choć
rzadko, zawsze wydawało mi się, że jest szczęśliwa.
- Nie znała pani tak naprawdę jej siostry?
- Nie. Myślę, że była... Mówiąc szczerze, kiedy odwiedzałam Molly, ona pewnie
przebywała w jakimś zakładzie. Nie pojawiła się na ślubie Molly, nawet jako druhna.
- To już samo w sobie jest dziwne.
- Ale dalej nie rozumiem, czego chce się pan dowiedzieć.
- Po prostu zbiorę informacje - odparł Poirot.
107
ROZDZIAA CZTERNASTY
Doktor Willoughby
Herkules Poirot wysiadł z taksówki, zapłacił kierowcy dodając napiwek, sprawdził,
czy adres, pod który przyjechał, odpowiada adresowi zapisanemu w jego notesiku, ostrożnie
wyjÄ…Å‚ z kieszeni list zaadresowany do doktora Willoughby'ego, wspiÄ…Å‚ siÄ™ po schodach do
drzwi i nacisnął dzwonek. Otworzył mu lokaj. Przyjąwszy do wiadomości nazwisko
detektywa oznajmił, że doktor Willoughby oczekuje go.
Poirot został wprowadzony do małego, wygodnego pokoju z jedną ścianą pełną półek
z książkami. Znajdowały się w nim dwa fotele przysunięte do kominka i taca z kieliszkami i
dwiema karafkami. Doktor Willoughby powstał na powitanie gościa. Miał pięćdziesiąt lub
sześćdziesiąt lat, szczupłą, nawet chudą sylwetkę, wysokie czoło, ciemne włosy, uważne
szare oczy. Uścisnął dłoń Poirota i wskazał mu fotel. Detektyw wyjął z kieszeni list.
- Ach tak.
Lekarz odebrał pismo, otworzył, przeczytał i kładąc obok siebie spojrzał na detektywa
z zainteresowaniem.
- Nadinspektor Garroway wspomniał mi już o tym - powiedział. - A także, mógłbym
rzec, mój znajomy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który błagał mnie bym uczynił
wszystko w interesujÄ…cej pana sprawie.
- Wiem, że proszę o dużą przysługę - zaczął Poirot. - Ale z pewnych względów rzecz
jest dla mnie ważna.
- Po tylu latach?
- Tak. Oczywiście doskonale zrozumiem, jeśli zapomiał pan o tamtych wydarzeniach.
- Tego bym nie powiedział. Od wielu lat interesuję się, jak może pan słyszał, pewną
gałęzią mojej profesji.
- Wiem, że pański ojciec był uznanym autorytetem w tej dziedzinie.
- Tak. Stanowiła wielką pasję jego życia. Stworzył wiele teorii. Niektóre potwierdziły
się, inne przyniosły rozczarowanie. Pana, jak rozumiem, interesuje przypadek schorzeń
umysłowych?
- Chodzi o kobietę. Nazywała się Dorothea Preston-Grey.
- Tak. Byłem wtedy młody, ale już ciekawiły mnie teorie ojca, choć nie zawsze
mieliśmy zgodne opinie. Interesowała mnie zarówno jego praca, jak i moja współpraca z nim.
Nie wiem, co dokładnie chce pan wiedzieć o sprawie Dorothei Preston-Grey, czyli
108
pózniejszej pani Jarrow.
- Jak wiem, miała siostrę blizniaczkę - powiedział Poirot.
- Tak. Wówczas, mógłbym rzec, było to pole zainteresowań mojego ojca.
Przygotowywał projekt, który miał na celu prześledzenie losów wybranych par blizniaków
jednojajowych. Takich, którzy wychowali się w tym samym środowisku, i takich, którzy w
wyniku najprzeróżniejszych wydarzeń wyrośli w środowiskach zupełnie odmiennych. Chciał
sprawdzić, w jakim stopniu pozostali podobni, czy podobne były przytrafiające się rzeczy.
Chodziło o dwie siostry albo dwóch braci, którzy bardzo krótki czas spędzili razem, a jednak
w niewytłumaczalny sposób przytrafiało się im to samo i to w tym samym czasie. Wszystko
to było, właściwie ciągle jest, niezwykle intrygujące. Jednakże nie to chyba pana interesuje.
- Nie - przyznał Poirot. - Chodzi o przypadek, a raczej, jak sądzę, jego fragment:
wypadek, jaki przydarzył się pewnemu dziecku.
- Przypominam sobie. To stało się chyba w Surrey. Tak, bardzo przyjemny region
kraju. Niedaleko Camberley. Pani Jarrow była wtedy młodą wdową, została z dwójką małych
dzieci. Jej mąż zginął w wypadku. W efekcie stała się...
- Niezrównoważona psychicznie?
- Nie, tak nie uważano. Była w głębokim szoku; śmierć męża odczula jako wielką
stratę. Według jej lekarza, nie powracała do zdrowia w zadowalającym tempie. Nie podobał
mu się kierunek, w którym zmierzała jej rekonwalescencja ani sposób, w jaki radziła sobie z
żałobą. Najwyrazniej jej reakcje były bardzo dziwne. W każdym razie lekarz nalegał na
konsultację i poprosił mojego ojca, by obejrzał pacjentkę. Ojciec uznał jej stan za
interesujący. Jednocześnie pomyślał, że niesie wyrazne oznaki niebezpieczeństwa i ocenił, że
można by ją umieścić pod obserwacją w klinice, gdzie otoczona będzie troskliwą opieką. Był [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates