|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cierpieć. - Zakończmy już ten temat - odezwał się Rogan. - Mogłeś umrzeć... - Ale przeżyłem. Daj spokój. Kto pierwszy dopłynie do tamtych skał u wejścia do zatoki? - zaproponował. Rzucił okulary przeciwsłoneczne na ręcznik i pobiegł do wody przez piaszczystą plażę. Nawet nie spojrzał, czy wstała i próbowała go dogonić. Jednak po chwili usłyszał jej oddech tuż za sobą. - Rogan, nie skończyliśmy tej rozmowy. - Jeśli powiedziałem, że koniec, to koniec - stwierdził stanowczo. Elizabeth pokiwała głową z powątpiewaniem. - Kto ostatni dobiegnie do skał, niesie do domu obydwa plecaki! - zawołała. Gwałtownie przyspieszyła, wyprzedziła go i wskoczyła do wody. Rogan stał na plaży, obserwując ją. Płynęła zdecydowanymi, spokojnymi ruchami, utrzymując równe tempo. Wydajnie i konsekwentnie, jak wszystko, co robiła, pomyślał. Na dodatek była bystra i potrafiła wyciągać trafne wnioski. Natychmiast się domyśliła, że jego rany nie powstały gdzieś na polu walki... - A ty co? Trenowałeś do olimpiady? - spytała zdyszana, wspinając się na płaską skałę. Usiadła obok Rogana, starając się wyrównać oddech. Przepłynęła zaledwie połowę dystansu, gdy Rogan ją wyprzedził. Potem usadowił się wygodnie na skałach i obserwo- wał jej ostatnie metry. Teraz spojrzała na niego spod opuszczonych rzęs. Jego mokre włosy błyszczały na słońcu, fale rzucały błyski na opalone ciało, a obcisłe bokserki podkreślały szczupłe bio- dra. - Na pewno nie był to poziom olimpijski - stwierdził, wzruszając umięśnionymi ramionami. - Jedna z przydatnych umiejętności, których uczyli cię w wojsku? - domyśliła się. - Tak - przyznał. R L T - Nie byłeś zwykłym żołnierzem, prawda? - drążyła dalej. Blizny potwierdzały jej przypuszczenia. Przymknął oczy. - Elizabeth, dziś nie powiem nic więcej na ten temat. - Ani nigdy? - Właśnie - potwierdził. - Nie chcesz czy musiałbyś mnie potem zabić? - próbowała żartować. Rogan odwrócił wzrok w stronę oceanu. - Może jedno i drugie... - Może? - Dlaczego tak cię to interesuje? - spytał, spoglądając na nią. Jego pytanie zabrzmiało jak oskarżenie. - Do diabła, chyba nie sądzisz, że próbuję wyciągnąć z ciebie informacje przydatne przeciwnej stronie? Rogan roześmiał się lekko. - Elizabeth, wiesz, kto teraz jest naszym przeciwnikiem? Ja nie mam pojęcia. Wy- daje mi się, że większość ludzi już dawno się w tym pogubiła. - Krótko mówiąc, twoim wrogiem może się okazać nawet kobieta, która leży tuż obok? Spojrzał na nią przez ramię. - A jest? - Nie bądz śmieszny - żachnęła się. Usiadła gwałtownie, jakby chciała podkreślić swoje oburzenie. - Naprawdę jestem śmieszny? Gdy mój ojciec cię zatrudnił, co wiedział na twój temat? A co ja wiem? Obrzuciła go sceptycznym spojrzeniem. - Cóż, mieszkam w Londynie, uczę historii... - Elizabeth, to są tylko oczywiste fakty - wtrącił Rogan. - Kim są twoi znajomi? Jakich masz przyjaciół? Jakie preferencje polityczne? R L T - Polityka mnie nie interesuje. Dla mnie wszyscy politycy są jednakowo bezna- dziejni - powiedziała Elizabeth. - Moi znajomi to głównie naukowcy i nauczyciele aka- demiccy. - A przyjaciele? Poruszyła się niespokojnie, widząc jego badawcze spojrzenie. - Mam kilka przyjaciółek jeszcze z czasów szkolnych. Utrzymuję z nimi kontakt. - A mężczyzni? Z kim rozmawiasz po seksie? - dopytywał się. - Z nikim - powiedziała, marszcząc czoło. - Chwilowo z nikim nie sypiasz czy nie lubisz rozmów w takich chwilach? Elizabeth zaczerwieniła się po uszy. - Rogan, przestań mnie przesłuchiwać. - Przesłuchanie to drobiazg - zapewnił. - Gdybyś wiedziała, co naprawdę chcę zro- bić... W jego oczach widziała pożądanie. Nerwowo oblizała wargi, słone od morskiej wody. - Rogan, czy nie powinniśmy już wracać? - spytała. Tymczasem on objął ją i przyciągnął do siebie. - Rogan! - zaprotestowała bez przekonania. Jego spojrzenie działało na nią jak magnes. Rozchyliła usta, gdy schylił głowę do pocałunku. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej ręce jakby zupełnie niezależnie od woli objęły Rogana. Przywarła do niego, lekko głaszcząc blizny. Objął jej piersi. - Rogan, proszę... - zaczęła i natychmiast zamilkła. Jęknęła cicho, gdy odsłonił jej piersi i zaczął całować. Byli bardzo skąpo ubrani, jednak dla Rogana i to okazało się o wiele za dużo. Chciał widzieć, dotykać i całować każdy fragment jej ciała. Opalone, silne dłonie wyda- wały się jeszcze ciemniejsze na tle jasnej skóry Elizabeth. Zciągnął z niej kostium. Jego usta powoli przesuwały się po jej ciele, doprowadzając ją niemal do wrzenia. Nie pozo- stała mu dłużna i po chwili ich wzajemne pieszczoty stały się jeszcze bardziej intymne. - Dotknij mnie tam! - zawołał, nie panując nad podnieceniem. R L T Elizabeth przejechała dłonią po jego piersi i brzuchu. W końcu opuściła ją niżej, zaczęła dotykać go i pieścić coraz bardziej rytmicznie. Rogan objął jej uda, przesunął dłoń wyżej, by poczuć jej ciepło. Jęknęła, czując między udami dotyk jego palców. Roz- chylił jej nogi, uklęknął i zaczął ją całować. Niedługo potem krzyki rozkoszy odbijały się od skał zatoki. - Zawsze uważałem, że żałowanie czegoś to zmarnowany czas - stwierdził Rogan przyciszonym głosem. Od kilku minut Elizabeth leżała bez ruchu, zakrywając oczy ręką zgiętą w łokciu. Zupełnie, jakby nie widząc go, mogła cofnąć to, co się stało. Zdawała sobie sprawę, że to zabawne zachowanie, bo nadal byli kompletnie nadzy. Rogan przysunął się bliżej i pod- parł głowę, przyglądając się apetycznym kształtom Elizabeth. - Beth... - Nie chcę teraz o tym mówić - oświadczyła stanowczo. Przesunęła łokieć na tyle, by zobaczyć jego twarz. - Ani nigdy? - domyślił się. - Ani nigdy - powtórzyła za nim. Usiadła i rozejrzała się za kostiumem kąpielowym. Leżał niedaleko wśród skał, mokry i zwinięty przez wiatr. Co się ze mną stało? - pomyślała. Jak mogła zapomnieć o rzeczywistości i po pro- stu utonąć w jego ramionach? Jak mogła być tak głupia?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|