[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Napij się, dobrze ci zrobi - powiedziała. Z pewnością lepiej by mu zrobiła podwójna whisky, ale był wdzięczny nawet za kawę. - Widzisz - tłumaczyła z wahaniem May - jeszcze się nad tym zastanawiamy. Bo zmieniły się pewne okoliczności. I nie chodzi tu tylko o to, że June została zwolniona z pracy. - Więc o co? Czy wreszcie się dowiem? Właściwie poczuł się rozczarowany tą zmianą decyzji. Podziwiał siostry za ich determinację i, szczerze mówiąc, cieszył się, że będzie mógł poinformować Jude' a o ich ostatecznej odmowie sprzedaży farmy. No PIOSENKARKA 141 cóż, z pewnością nigdy nie zrozumie kobiet... Tak czy owak, postanowił nie zmieniać swoich planów powrotu do Ameryki. Miał już dość całej tej sprawy. Niech teraz kto inny przejmie pałeczkę. - Co się stało? Może któraś z was wybiera się za mąż, czy coś w tym rodzaju? Na myśl o tym, że to mogłaby być June, poczuł mocne ukłucie w sercu. Może to dobrze, że jutro stąd wyjeżdża... - Coś w tym rodzaju - oznajmiła sucho May, a Maks znów zdrętwiał z przerażenia. - Rzecz w tym - ciągnęła May, nieco onieśmielona - że pewien reżyser zaproponował mi rolę w filmie, który będzie kręcił latem tego roku. Pewnie wypadnę okropnie, ale... - mówiąc to, żałośnie wzruszyła ramionami. Aha! Tak więc przez jakiś czas May nie będzie mogła pracować na farmie. March, jak wiedział Maks, pracuje w mieście na całym etacie. Ale jakie plany ma teraz June? Jakby czytając w jego myślach, June wypaliła: - A ja zawsze chciałam się przekonać, jak bym się czuła, występując na statku wycieczkowym. - Doprawdy? - zdziwiła się May, która nigdy przedtem o tym nie słyszała. - Właśnie tak - potwierdziła June, rzucając Maksowi gniewne spojrzenie. Co on tu właściwie robi? Dlaczego jest świadkiem ujawniania rodzinnych tajemnic? Także sam Maks uświadomił sobie, że nic tu po 142 CAROLE MORTIMER nim. Wstał szybko i skupiając wzrok na May, powiedział: - Wszystko to brzmi wspaniale. Mam nadzieję, że ci się powiedzie. Wybacz, że tu przyjechałem bez uprzedzenia, chciałem po prostu was powiadomić o tym, co zamierzam jutro zrobić. - Zaczerpnął głęboko powietrza i chciał ruszyć do drzwi, ale gdy miał się ostatecznie pożegnać z June, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. - To bardzo uprzejmie z twojej strony, Maks -odezwała się ciepło May. - Prawda, June? - zapytała znacząco. - Bardzo - powtórzyła obojętnie jej najmłodsza siostra. - W gruncie rzeczy ona chciałaby powiedzieć, że się cieszy z mojego wyjazdu - zauważył Maks ze smutnym uśmiechem. June spojrzała mu prosto w oczy. - Czy jest w tym coś dziwnego? Odkąd tu przyjechałeś, wprowadziłeś tylko zamęt i kłopoty w nasze życie! - odezwała się oskarżycielskim tonem. Widać było, że nie może zapanować nad gniewem, na jej bladych policzkach wykwitły dwa rumieńce. - June! - wykrztusiła z trudem May. - Ale tak przecież było - upierała się June, niecierpliwie potrząsając głową. - Usiłował nas zmusić do sprzedaży farmy. Przez niego straciłam pracę. On sam twierdzi, że to z troski o moje bezpieczeństwo -ciągnęła z oburzeniem. - I wreszcie doprowadził do tego, że zaczęłam sobie wyobrażać, że ktoś za mną PIOSENKARKA 143 jedzie, kiedy wracałam póznym wieczorem do domu. Czysta paranoja! Maks zesztywniał, słysząc jej słowa. - Ktoś jechał za tobą, kiedy wracałaś do domu? - powtórzył. - Oczywiście, że nie - odpowiedziała ostro June. - Po prostu mi się zdawało. Pewnie to był ktoś, kto mieszka w okolicy i wracał do domu o tej samej po- rze, co ja. - Jesteś tego pewna? - zapytał Maks z niepokojem. - Jasne, przecież, jak widzisz, bezpiecznie dotarłam do domu - odparła ironicznie. - To prawda - przyznał Maks sucho. - Ale, jak rozumiem, dziś wieczorem wybierasz się do hotelu? Na drzwiach prowadzących do baru Maks przeczytał informację, że ten wieczorny występ June będzie na razie jej ostatnim. Skrzywił się na widok tego ogłoszenia. Przecież w ten sposób każdy się dowie, że June po raz ostatni będzie sama wracała do domu nocną porą! - Tak, wybieram się - odparła hardo, unosząc prowokacyjnie brodę. - Czy spotkam tam również ciebie? - Niewykluczone - odparł, krzywo się uśmiechając. - A teraz - rzekł ciepłym głosem, zwracając się do May - chciałbym ci serdecznie życzyć sukcesu w aktorstwie. - Dziękuję ci, Maks, ale jeszcze nie jestem pewna, czy się na to zdecyduję. - Oj, a ja jestem pewna - rzuciła June, uśmiechając się zachęcająco do siostry. 144 CAROLE MORTIMER - Może - kiwnęła głową May. - A ja życzę ci szczęśliwej podróży do domu, Maks. Siostry nadal błędnie uważały, że jego dom jest w Ameryce, ale Maks był zbyt zmęczony, żeby to sko- rygować. - Dziękuję - uśmiechnął się w odpowiedzi. - Do zobaczenia wieczorem, June. W drodze powrotnej do hotelu Maks zastanawiał się, czy rzeczywiście ktoś śledził wczoraj June, czy też, jak ona sama przypuszczała, mógł to być czysty przypadek. I nie sposób teraz rozstrzygnąć, jak było naprawdę. June z pewnością będzie na niego wściekła, ale Maks postanowił, że o tym wczorajszym zajściu po- winien koniecznie poinformować policję. Przed powrotem do hotelu musiał także odwiedzić jeszcze jedną osobę. Josha. June z pewnością uzna to za objaw paranoi z jego strony, ale jeśli mu się uda dzięki temu nie dopuścić, aby wyrządzono jej krzywdę, to mówi się trudno. ROZDZIAA TRZYNASTY - Johna dziś nie ma? - zagadnął Maks, wchodząc do baru, gdzie za kontuarem stał ktoś inny. Po chwili jego wzrok spoczął na June, która miała na sobie szałową szkarłatną sukienkę do kolan, obcisłą i z dużym dekoltem. June postanowiła, że jeśli to ma być jej ostatoi występ w tym barze, to musi wszystkim pokazać klasę. Wzruszyła ramionami, udając, że nie widzi, jak Maks przygląda się jej z podziwem. - Podobno był tu wcześniej, ale zle się poczuł i pojechał do domu - powiedziała. - Pewnie ma wciąż kłopoty z tą skręconą kostką - wyjaśniła, trochę rozczarowana, że nie będzie miała okazji pożegnać się z Johnem, który zawsze był dla niej bardzo miły. - Podobno to się stało, kiedy grał w piłkę. A teraz wy- bacz mi - dodała ostro, gdyż zawsze deprymowała ją jego obecność w barze - ale muszę trochę po- pracować. - Ja też mam kilka spraw do załatwienia - oznajmił tajemniczo Maks. - Może wpadnę tu jeszcze trochę pózniej. 146 CAROLE MORTIMER June spoglądała na niego ukradkiem. Jutro już go tu nie będzie. W hotelu. W Anglii. W jej życiu. Jakże serce ją bolało na samą myśl o tym! Jeszcze tylko kilka godzin, a potem będzie mogła się wypłakać. Jej złamane serce dopominało się o to
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|