Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odwróciła się do Asher z uśmiechem od ucha do ucha. Na twarzy przyjaciółki zobaczyła łzy.
- Hej, co to ma znaczyć?
- Cieszę się - bąknęła Asher. Pamiętała doświadczenia własnej cią\y. Radość, strach i
oczywiście mdłości. I to, \e chciała nauczyć się szyć. Wszystko skończyło się tak nagle.
- A\ za bardzo. - Madge otarła jej policzek.
- Naprawdę. - Przytuliła przyjaciółkę z niespodziewaną czułością. - Będziesz na siebie
uwa\ać, prawda? Nie będziesz się przemęczała. - Ma się rozumieć. - Ton jej głosu zastanowił
Madge. - Czy... Czy coś się stało, gdy byłaś \oną Erica?
Asher przytuliła się mocniej, po czym zwolniła uścisk.
- Mo\e kiedyś o tym porozmawiamy, ale nie teraz - powiedziała, odwracając wzrok. -
A Dziekan? Co on na to? - zmieniła temat.
Madge obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Brak odpowiedzi jest wszak
odpowiedzią. Postanowiła jednak nie drą\yć tematu.
- Wpadł na pomysł, \eby umieścić stosowną reklamę na całą stronę w Zwiecie Sportu
- westchnęła rozpromieniona. - Przekonałam go, \ebyśmy poczekali, a\ ogłoszę rezygnację.
- Nie musisz czynić a\ takich kroków. Mo\esz zrobić kilkuletnią przerwę, jak wiele
kobiet.
- Nie ja. - Madge przeciągnęła się leniwie. - Odchodzę z piątą lokatą. W domu nauczę
się obsługiwać odkurzacz.
- Nie uwierzę, póki nie zobaczę! - Asher uśmiechnęła się sceptycznie.
- Zapraszam ciebie i Taja na pierwszy ugotowany przeze mnie obiad.
- Cudownie. Wezmiemy węgiel na przeczyszczenie.
- Niezbyt miło z waszej strony - odparła Madge - ale za to mądrze. Buzka... - szepnęła,
gdy Asher uczyniła ruch, by wstać. - Nie mów nikomu. Boję się jak cholera, wiesz? Będę
miała prawie trzydzieści cztery lata, kiedy mały się pojawi. Nigdy nie trzymałam pieluchy w
ręku.
Asher stanowczym ruchem ujęła Madge za ramiona i ucałowała ją w czoło. - Jesteś
mistrzynią, pamiętasz?
- Ale nie mam pojęcia o ospie. - Załamała ręce. - Dzieci na to chorują, prawda? A
szelki i obuwie korekcyjne?!...
- I matki, które martwią się na zapas - weszła jej w słowo Asher. - Ju\ się mazgaisz?
- Masz rację. - Madge wstała. Bladość ustąpiła z jej twarzy i znów wyglądała
kwitnąco. - Będę dzielna.
- Jasne, poradzisz sobie. Chodzmy pod prysznic. Grasz dziÅ› debla.
Asher wracała do hotelu z mieszanymi uczuciami. Wygrała z młodą zawodniczką bez
większego wysiłku. Sześć - dwa, sześć - zero. To był bez wątpienia jeden z najlepszych
meczów w jej karierze. Jednak nie zawody zaprzątały jej głowę. Myślami wracała do
rozmowy z Madge i do straconej ciÄ…\y.
Czy Taj chciałby zamieszczać ogłoszenia w gazecie? A mo\e by ją przeklinał? Mo\e,
jak Eric, oskar\yłby ją o zdradę i podstęp? Czy teraz chciałby się ustatkować i mieć dzieci?
Co takiego powiedziała jej Jess tamtego dnia? Asher próbowała sobie przypomnieć słowo po
słowie. Taj ma cygańską duszę, \adna kobieta nie powinna spodziewać się po nim stałości.
Wtedy Asher tego właśnie oczekiwała. Miłość do Taja była tak silna i
wszechogarniająca, \e nie mogła sobie wyobrazić \ycia bez niego. Niegdyś nosiła ju\ w sobie
jego dziecko i potrzeba ta odrodziła się teraz.
Czy mo\na oswoić kometę? - zapytywała samą siebie. Czy powinna w ogóle
próbować? Taj był jak kometa, świetlista gwiazda, która pędzi przed siebie. Daleko mu było
do księcia, który pod koniec bajki przyjmuje królestwo i zasiada na tronie po wsze czasy.
Wiedziała, \e będzie wcią\ poszukiwał nowych wra\eń. I nowych kobiet. Słowa Jess wracały
jak refren.
Potrząsnęła głową, nakazując sobie, \e nie będzie wracać do przeszłości. Teraz byli
razem. Tylko kobieta, która prze\yła zawód, mo\e zrozumieć znaczenie chwili bie\ącej. Inni
jej nie doceniają, ale ona tak. Ta chwila właśnie trwała.
Otworzyła drzwi apartamentu i... rozczarowała się. Nie było Taja. Wyczułaby jego
obecność, nawet gdyby spał w sąsiednim pokoju. Powietrze zawsze było w ruchu, gdy
znajdował się w pobli\u. Rzuciła torbę na podłogę i podeszła do okna. Było jeszcze jasno,
choć słońce chyliło się ku zachodowi. Mo\e wieczorem wybiorą się obejrzeć Melbourne.
Odkryją jakiś miły klub z muzyką. Asher lubiła tańczyć.
Obróciła się tanecznym krokiem i roześmiała głośno. Miała ochotę tańczyć, cieszyć
się szczęściem Madge i swoim. W końcu jest z mę\czyzną, którego kocha. Teraz kąpiel,
zdecydowała. Długa, odprę\ająca kąpiel. Potem przebierze się w coś lekkiego i seksownego.
Gdy otworzyła drzwi sypialni, zamarła w zachwycie.
Balony. Czerwone, \ółte, niebieskie, ró\owe i białe. Unosiły się pod sufitem w feerii
barw, ciągnąc za sobą równie kolorowe wstą\ki. Było ich kilka tuzinów, o najrozmaitszych
kształtach. Asher odniosła wra\enie, jakby przed chwilą przejechała przez sypialnię trupa
wędrownych cyrkowców. Chwyciła za tasiemkę i przyciągnęła do siebie jeden z baloników.
Jest ich co najmniej sto, oszacowała. Cieszyła się jak dziecko.
Któ\ inny mógł na to wpaść? Komu\ by się chciało? Kwiaty i bi\uteria to nie domena
Starbucka! Asher o mało nie dołączyła do balonów, unosząc się ponad ziemię.
- Cześć.
Taj stał w drzwiach. Nie zwlekając, rzuciła mu się w ramiona. W dłoni wcią\ trzymała
balonik.
- Jesteś szalony! - zawołała, zanim ich usta zetknęły się w pocałunku. - Zupełnie
pokręcony.
- Ja? Czy normalna kobieta ma sypialnię pełną balonów?
- To najwspanialsza niespodzianka, jaka mogła mi się zdarzyć.
- Lepsza ni\ ró\e w wannie?
Asher odrzuciła głowę do tyłu i zaśmiała się gardłowo.
- Stokroć.
- Myślałem o brylantach, ale uznałem, \e nie byłyby tak zabawne. - Taj postąpił ku
łó\ku.
- Fakt, brylanty nie unosiłyby się tak bajecznie pod sufitem - dodała, patrząc w górę na
feeriÄ™ barw.
- Celna uwaga. - Przyznał i pociągnął ją za sobą na łó\ko. - Masz jakiś pomysł na
wieczór?
- Jeden lub dwa - powiedziała, puszczając balon, który poszybował w górę.
- Zrealizujmy obydwa. - Pocałował ją, z początku delikatnie, potem łapczywie. - Cały
dzień czekałem, a\ będziemy sami. Jak tylko sezon się skończy, wyjedziemy na jakąś wyspę
albo na inną planetę, gdzie będziemy tylko my dwoje. - Pojadę z tobą choćby na koniec
świata - zgodziła się, wyswobadzając go z koszulki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates