[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lęku. - Witaj. Jestem Abe. - Nazywam się Columbus. I jestem twoim synem. Mówię to z takim spokojem, jakbym oznajmiał, jaka jest pogo- da. - Naprawdę, Columbusie? - Byłem tym dzieckiem w brzuchu La Wandy Dickerson, zna- nej ci jako Amanda B., którą kazałeś zabić podczas swojego pierw- szego roku w Kongresie. Nie odwraca wzroku. Jest bardzo dobry w utrzymywaniu kon- taktu wzrokowego, to wyuczona umiejętność, która dobrze mu służyła. - Synu, to nie było tak. Chciałem, aby wyjechała z Waszyngto- nu, a pewni ludzie, którzy się mną zajmowali, potraktowali swoją pracę zbyt serio, posunęli się za daleko. Wstaje z rękami w kieszeniach. - Ale skąd wiesz, że jestem twoim ojcem? - Wiem. - Była zawodową prostytutką... - Wiem. Odpowiadam na jego pierwsze pytanie. Patrzy na mnie tak, jak architekt na gotowy projekt, szukając błędów, niedociągnięć. Jed- nak żadnych nie znajduje. - Ja także. Widać to po tobie. Wzdycha ciężko. - Ale dlaczego przychodzisz teraz? Czego chcesz? - Zostałem wynajęty, żeby cię zabić. Przełyka ślinę i wyciąga ręce z kieszeni. Trzyma srebrne pudeł- ko z guzikiem. - %7łeby mnie zabić? - Tak, jestem zawodowym zabójcą. Zabijałem mężczyzn i ko- biety na całym świecie. Robię to, ponieważ do tego się urodziłem. Rozumiesz? 166 - Tak. - Patrzy na swoją rękę i znów na mnie. - Pozwól, że za- dam ci pytanie. Sądzisz, że to był zbieg okoliczności, że ze wszyst- kich ludzi na świecie właśnie ty zostałeś wynajęty, żeby mnie za- bić? - Ktoś mi powiedział, że los ma swoje sposoby, żeby krzyżować ścieżki ludzkich losów. - Tak. Idziemy przez świat jak marionetki na sznurkach. - Nie. Nie ja. To ja mam kontrolę. Nasze ścieżki się skrzyżowa- ły, ponieważ ja tego chciałem. Patrzy na mnie uważnie, jakby nad tym rozmyślał. - Sądzisz, że miałeś szczęście? %7łe udało ci się dostać do tego pokoju? - Sądzę, że szczęście sprzyja pomysłowym. - Więc jak masz zamiar to zrobić? - Zamierzam improwizować. - Zanim przycisnę ten guzik? - Tak. Kiwa głową, przyjmując to do wiadomości, potem zdejmuje kciuk z przycisku i odkłada srebrne pudełeczko na szklany stolik. - Jak masz zamiar uciec? - Nie wiem. - To niezbyt dopracowany plan. - Nie. Ale jak dotąd działa. - Istotnie. - Nie masz pojęcia, ile mnie kosztowało to, że tutaj jestem. - Podejrzewam, że całe twoje życie prowadziło do tego punktu. - Tak. - Ile mamy czasu? - Sześć minut. - Wobec tego słuchaj. Powiem ci, jak uciec. Zabijesz mnie, a potem pójdziesz przez tamte drzwi do głównej sypialni. Okno jest otwarte, tamtędy można zejść na ziemię po balkonach. Ale jest tam także balkon, z którego można wdrapać się na dach. Wejdziesz na dach, tam znajdziesz windę do mycia okien. Zjedziesz nią na dół. 167 Zanim oficer Steve przejdzie przez te drzwi, będziesz kilka prze- cznic dalej. Kiedy mówi, nie zdradzam żadnych emocji, ale nie rozumiem, nie pojmuję. - Dlaczego mi o tym mówisz? - Ponieważ to ja cię wynająłem. Prawda rozlega się w pokoju hotelowym jak bicie dzwonu. - Ale dlaczego? - Jak powiedziałem, jestem tylko marionetką. - To nie wystarczy. - Synu, masz tylko pięć minut. Jeśli chcesz przeżyć, będzie ci to musiało wystarczyć. - Ale właśnie w tym rzecz. Ty nie chcesz żyć. - A myślisz, że mam wybór? Jestem złym człowiekiem. Jestem zły do szpiku kości. I jest tylko jeden sposób, aby z tym skończyć... próbowałem wszystkiego. Nie wezwę ochrony. Nawet teraz nie mogę wywołać skandalu. Nie jestem tym człowiekiem z telewizji. Jestem potworem. - Wytłumacz. Siada ciężko, jakby ta spowiedz wyssała z niego resztki energii. - Trzy minuty - mówi słabo. - Wytłumacz - powtarzam przez zaciśnięte zęby. - Nie zabiłem twojej matki. Nie wiedziałem, że mają zamiar to zrobić. Polityka... politycy... nie głosujemy, nie podejmujemy decy- zji, do diabła, nawet nie zakładamy pieprzonych butów bez kogoś, kto nam powie, jak to zrobić. Nie rozumiesz? Zbyt wielu ludzi na nas polega, zbyt wielu ludzi trzyma łańcuch. Ta machina karmi się nami. Władza nie leży w tych wielkich pokojach na Kapitolu, ona jest w cieniu, za rogiem i pod dywanem. Robi się epicki, traci naturalny sposób mówienia, mówi jak w Portland, jak wtedy, gdy naprawdę wierzy w swoje słowa. - Pewni ludzie sprawili, że problem z twoją matką zniknął. Ro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|