Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spodziewam się narodzin następcy tronu.
Toria musiała wiedzieć, że istniał precedens pozwalający, by syn wdowy po księ-
ciu objął władzę na wyspie. Mimo że ojcem jej dziecka nie był żaden z Montaillerów,
tryumfowała. Jej syn miał realne szanse zostania następcą tronu, o ile... o ile Leon nie
ożeni się i nie spłodzi potomka.
Ostatnie kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce i Cally poczuła, że robi jej
się lodowato. Rozumiała teraz pełną zgrozy reakcję Leona na wieść, że Toria spodziewa
się dziecka. Przeraził się, że po jego śmierci kraj dostanie się w ręce potomka tej bez-
dusznej, wyrachowanej kobiety. Rozumiała też, dlaczego Leon poprosił ją o rękę. Była w
ciąży, więc wystarczyło, by uczynił z niej swoją żonę, a ich dziecko automatycznie na-
bywało większych praw do tronu wyspy niż syn Torii.
Z dreszczem odrazy przypomniała sobie, jak Leon nalegał, żeby poszli razem na
badanie USG. Była tym głęboko wzruszona, bo w swojej bezbrzeżnej naiwności myślała,
że troszczy się o nią i o maleństwo. A on po prostu nie zamierzał kupować kota w worku.
Dopiero kiedy miaÅ‚ dowód, że dziecko jest zdrowym chÅ‚opcem, zabraÅ‚ Cally na Montéz.
Musiała mu przyznać, że potrafił działać szybko. Ich ślub przewidziany był na najbliższą
R
L
T
sobotę. Najwyrazniej książę nie zamierzał ryzykować, że narzeczona się rozmyśli lub że
odkryje prawdę. Ciekawe, jaki los przewidział dla niej, kiedy urodzi mu już upragnione-
go syna? Zamierzał rozwieść się z nią i odebrać jej dziecko czy łaskawie pozwolić, by
została w pałacu, jak jeszcze jeden niepotrzebny mebel?
Cally objęła brzuch ramionami i zaniosła się gorzkim, rozpaczliwym płaczem.
Gdzieś nieopodal trzasnęły drzwi. Ktoś przebiegł przez korytarz. Usłyszała szybkie
kroki i w następnej chwili znalazła się w objęciach Leona.
- Cally? Co się stało? - Uniósł ją i ruszył z powrotem do sypialni. - Czy coś cię bo-
li? - pytał gorączkowo. - Musisz się położyć. Nie możemy narażać dziecka...
- Uspokój się - powiedziała, tłumiąc szloch. - Twój syn jest bezpieczny. A mną nie
musisz się przejmować.
- Jeśli nie poczułaś się zle, to o co chodzi? - Postawił ją na ziemi. - Wytłumacz mi,
Cally, dlaczego płaczesz. Mam chyba prawo wiedzieć...
- Masz prawo wiedzieć?! - krzyknęła histerycznie, wczepiając się paznokciami w
klapy jego marynarki. - Skoro tak, to ja też miałam prawo wiedzieć, jaki jest prawdziwy
powód twoich oświadczyn! Nie mogłeś znieść myśli, że syn Torii jest pierwszy w kolej-
ce do tronu, prawda?
Leon zamarł na chwilę, a potem gniewnie zmarszczył brwi.
- Toria znowu tu przyszła siać zamęt? - warknął.
- Nie. Wyobraz sobie, że twoja biedna mała narzeczona sama się wszystkiego do-
myśliła. Wystarczyło, że znalazłam to. - Machnęła ręką w stronę rysunku leżącego na
parapecie okna.
Jeden rzut oka wystarczył, by Leon domyślił się, o czym mówiła. Dobrze pamiętał
ten obrazek. To była jedyna pamiątka, jaką zachował z czasów, gdy jako mały chłopiec
zajmował ten pokój. Drzewo genealogiczne narysowała dla niego mama, kiedy postano-
wiła powiedzieć mu prawdę o jego pochodzeniu. Pamiętał, jak mu tłumaczyła, że należy
do tego drzewa, choć jest synem niebieskiego ptaka, który tylko na chwilę przysiadł w
jego cieniu.
- To nie tak, najdroższa - powiedział cicho. Kiedy otoczył ją ramionami, zesztyw-
niała, ale nie wyrwała mu się. - Pozwolisz, że opowiem ci pewną rodzinną historię?
R
L
T
Skinęła głową, a on wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Nie protestowała, kiedy
posadził ją sobie na kolanach i zaczął kołysać jak dziecko.
- Moja matka bardzo młodo wyszła za mąż za księcia Arnauda - zaczął. - Małżeń-
stwo zostało odgórnie zaaranżowane i nie było w nim namiętności, lecz mimo to mama
urodziła księciu syna i pozostała mu wierna aż do śmierci. Bardzo go szanowała. Niedłu-
go po pogrzebie Arnauda, podczas wyjątkowo potężnej nawałnicy, samotny żeglarz za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates