Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem.
- Jest piękny - zachwyca się Charlotte.
- Powinnaś go obejrzeć w świetle dziennym. Chcesz sobie wziąć?
- Nie, dziękuję - mówi, upuszczając koralik z powrotem do pudełka.
WyjmujÄ… go.
- Mam sześć takich. Też mogłabyś zrobić naszyjnik.
- Ale to sÄ… twoje paciorki.
- Mam ich bardzo dużo.
Charlotte patrzy na mnie i przechyla głowę, jak to ma w zwyczaju.
- Dziękuję.
Wręczam jej zwitek rzemyczka i przeszukuję pudełko, próbując
znalezć pozostałe pięć niebieskich szklanych paciorków. Trudno
odróżnić ten kolor w ciemności, ale paciorki miały charakterystyczny
kształt - były kuliste i wielopłaszczyznowe. Charlotte układa paciorki na
podłodze, a następnie zaczyna je nawlekać.
Biorę do ręki naszyjnik babci i podnoszę do światła padającego z
kominka. Koraliki mają połysk, a wisiorek znajduje się idealnie
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
pośrodku.
Spoglądam na Charlotte. Nanizała paciorki na rzemyk.
- Poczekaj sekundę - mówię. - Zapomniałam ci powiedzieć. Jeśli to
zrobisz w ten sposób, to koraliki będą się przesuwały i zapięcie
wypadnie z przodu. Musisz porobić supełki po obu stronach każdego
koralika. Ponieważ masz ich sześć, to pierwszy węzełek zrób dokładnie
w połowie rzemyka.
Sięgam do koralików, żeby jej pokazać, jak to się robi, i wykonuję
zwykły supełek.
- W porządku - mówi Charlotte.
Wręczam jej rzemyczek. Patrzę, jak nawleka na niego koralik.
Delikatnymi palcami robi zgrabny węzełek w idealnym miejscu. Włosy
opadają jej na twarz i musi je co chwila odgarniać, żeby cokolwiek
widzieć w padającym od kominka świetle. Patrzę, jak nawleka następny
koralik i jeszcze jeden i jak potem zaczyna to samo z drugiej strony. Ten
naszyjnik jest Å‚atwy do zrobienia - w gruncie rzeczy wszystkie sÄ… Å‚atwe -
ale to pierwsza tego rodzaju praca Charlotte i obliczenie odległości
supełków w drugiej połowie rzemyka, by było tak samo jak w pierwszej,
chwilami wydaje siÄ™ nie takie proste.
Przez chwilę po prostu ją obserwuję. Ma twarz napiętą w wyrazie
skupienia. Pewnie tak samo wygląda, kiedy się uczy - myślę.
Po nanizaniu ostatniego koralika unosi naszyjnik do światła.
Płaszczyzny koralików się mienią.
- Wygląda fantastycznie - mówię.
Charlotte kładzie naszyjnik na dekolcie - trójkącie gołej skóry,
widocznym w rozchylonej pod szyją białej koszuli.
- Zobaczysz, jak pięknie będzie wyglądał rano. Wcześniej, grzebiąc
w pudełku z koralikami, namacałam drugie zapięcie.
- Muszę mieć tu gdzieś drugi zameczek - mówię, podnosząc pudełko
i nachylając je do światła. Przesypuję paciorki między palcami. W
kawałku srebra odbija się płomień. - To jest najtrudniejsze.
Dzwoni telefon. Znów w tym przytulnym otoczeniu wydaje się nie na
miejscu, jakby coś z jednej epoki przeniknęło do innej. Spoglądam w
stronÄ™ kuchni.
- Znów Jo - mówię, wstając. - Zaraz wracam. Idę do kuchni i
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
podnoszę słuchawkę.
- Cześć - odzywam się.
- Nicky?
Odwracam siÄ™ plecami do pokoju.
- Mówi detektyw Warren. Czy zastałem tatę?
SÅ‚yszÄ™ rytmiczne szuranie na zewnÄ…trz. Nerwowo wciÄ…gam powietrze.
- Tata bierze prysznic.
SÅ‚yszÄ™ za sobÄ… stojÄ…cÄ… w drzwiach Charlotte.
- Jak skończy, to mu powiedz, żeby do mnie zadzwonił, dobrze? -
prosi Warren.
- Oczywiście.
- Podam ci mój numer.
Detektyw Warren podaje mi numer telefonu, którego nie zapisuję.
- Nie macie prÄ…du? - pyta.
- Nie mamy.
- My też nie. Trzymajcie się ciepło.
- Trzymamy siÄ™.
Odkładam słuchawkę i odwracam się do Charlotte.
- Boże - mówię.
- Co się stało? - pyta Charlotte.
- To był ten detektyw.
Twarz Charlotte jest całkowicie pozbawiona wyrazu.
- Co chciał?
- Chciał rozmawiać z ojcem. - W poczuciu popełnionego
przestępstwa nie mogę złapać tchu. - Powiedziałam, że ojciec akurat
bierze prysznic.
- Rano wyjeżdżam - mówi Charlotte - Dłużej tak być nie może.
Myślę o tym, jak ojciec jechał na policję i jak chciał powiedzieć o
wszystkim komendantowi Boydowi. Gdyby go wtedy zastał, Charlotte
siedziałaby już w więzieniu.
Charlotte odwraca siÄ™ i idzie do pokoju wypoczynkowego. IdÄ™ za niÄ….
Przez chwilÄ™ stoi przy kominku.
- Chyba powinnam się położyć - mówi. Mnie absolutnie nie chce się
spać. Charlotte ogarnia wzrokiem cały pokój.
- Mamy tutaj spać?
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
Rozwijam śpiwory. Jej śpiwór kładę bliżej ognia. Myślę o tym
wszystkim, co mi powiedziała. Jak to możliwe, by mężczyzna, który
naprawdę kocha kobietę, oczekiwał po niej, że zrezygnuje z dziecka,
które urodziła? Sam pomysł zrezygnowania z dziecka - nie mówiąc już o
porzuceniu go i skazaniu na śmierć - jest dla mnie kompletnie
niezrozumiały. Nie mogę sobie tego nawet wyobrazić. Czy nie byłaby to
rozpacz na całe życie, tak jak mnie do dziś boli utrata Clary, mimo że nie
myślę o niej bez przerwy? Dlatego musiałam sobie wymyślić Clarę
ciągle żywą, rosnącą z upływem czasu. Dlatego, kiedy myślę o siostrze,
mam przed oczami taką właśnie Clarę.
Charlotte włazi do śpiwora i poprawia sobie poduszkę.
Siadam przy kominku i od czasu do czasu grzebię w ogniu, żeby
poprawić płomień. Dokładam jeszcze jedno polano. W dalszym ciągu
nie chce mi się spać.
Charlotte zasypia natychmiast. SÅ‚ucham, jak cicho pochrapuje.
Biorę jej naszyjnik, wykańczam go i układam w pudełku. Rano ją
namówię, by go włożyła. Włażę do śpiwora i gapię się w sufit. Myślę o
porannych mdłościach i o pączkach. I o metalicznym smaku w ustach.
Patrzę na Charlotte i po raz kolejny uświadamiam sobie, że jest matką
dziecka, które zostało porzucone i skazane na śmierć. Zpi w naszym
domu, na podłodze, koło mnie. Może zostać złapana i wsadzona do wię-
zienia. Mój ojciec i ja też możemy iść do więzienia.
Przewracam się na bok i patrzę w ogień. Decyduję, że będę leżała
wiele godzin, nie śpiąc. Może pójdę poszukać jakiejś książki do czytania
przy świetle latarki.
Ale po jakimś czasie wyobrażam sobie inny scenariusz: Charlotte nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates