|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzie zapewne stało łóżko. Rydell rozejrzał się wokół. Staroświecko, drogo. Jak w elitarnym klubie. Zcia- ny pokryte lśniącym materiałem w biało-zielone paski, chyba jedwabiem. Politu- rowane drewniane meble. Fotele z zielonym jak mech obiciem. Wielka mosiężna lampa z ciemnozielonym abażurem. Wyblakły stary obraz w grubej złoconej ra- mie. Rydell podszedł, by obejrzeć go z bliska. Koń ciągnący jakiś dwukołowy po- jazd, z maleńkim kozłem, na którym siedział brodaty mężczyzna w kapeluszu Abe Lincolna. Currier & Ives głosił podpis. Rydell zastanawiał się, które było imie- niem konia. Potem dostrzegł owalny, brązowopurpurowy ślad zaschniętej krwi na szkle. Popękany jak muliste dno strumienia latem, tylko mały. Prawdopodobnie nie opryskany Kil Z. Rydell cofnął się. Freddie, w swych luznych szortach i koszuli z nadrukowanymi pistoletami, 90 zapadł w jeden z zielonych foteli i otworzył laptopa. Rydell patrzył, jak tamten rozwija cienki czarny przewód i podłącza go do gniazdka obok telefonu. Zasta- nawiał się, czy Freddie marznie w nogi, nosząc szorty w listopadzie. Zauważył, że niektórzy czarni tak bardzo ulegają modzie, że ubierają się, jakby nie istniały pory roku. Warbaby tylko gapił się na miejsce, gdzie stało przedtem łóżko, i wyglądał równie smętnie jak zawsze. No? powiedział. Zaraz, zaraz odparł Freddie, poruszając trackballem laptopa. Warbaby mruknął coś. Patrząc na niego, Rydell miał wrażenie, że szkła je- go grubych okularów lekko błysnęły. Refleks świetlny. Potem Rydell poczuł się nieswojo, gdyż Warbaby po prostu spojrzał przez niego. Intensywnie wpatrywał się w coś za plecami Rydella, aż ten odruchowo obejrzał się przez ramię lecz niczego nie dostrzegł. Odwrócił się w stronę Warbaby ego, który podniósł szczu- dło, wskazując na miejsce, gdzie stało łóżko, a potem znów oparł kulę o dywan. Westchnął. Chce pan teraz dane miejsca z SFPD? zapytał Freddie. Warbaby po- twierdził mruknięciem. Uważnie rozglądał się wokół. Rydell pomyślał o doku- mentalnych filmach telewizyjnych, o voodoo i kapłanach wywracających oczami, gdy wstępuje w nich bóstwo. Freddie pokręcił trackballem. Odciski, włosy, skrawki skóry. . . Wie pan, jak to jest z pokojami hotelo- wymi. Rydell nie mógł już tego znieść. Stanął przed Warbabym i spojrzał mu prosto w oczy. Co pan do diabła robi? Warbaby dostrzegł go. Postał mu ospały uśmiech i zdjął okulary. Z bocznej kieszeni długiego płaszcza wyjął wielką granatową jedwabną chustkę i przetarł szkła. Potem podał je Rydellowi. Włóż je. Rydell spojrzał na szkła i zobaczył, że były teraz czarne. Zrób to. Zakładając okulary, Rydell poczuł ich ciężar. Głęboka ciemność. Potem na- gły rozbłysk łagodnego, rozmazanego światła jak po przetarciu oczu w mroku i zobaczył Warbaby ego. Tuż za nim, zawieszone na niewidzialnej ścianie widnia- ły jasnożółte słowa i litery. Wyostrzyły się, kiedy na nie popatrzył, tracąc z oczu Warbaby ego i stwierdził, że to raport śledczy. Albo powiedział Freddie możesz po prostu być tutaj. . . Z powrotem pojawiło się łóżko, przesiąknięte krwią, oraz bezwładne, cięż- kie ciało rozpłaszczone jak żaba na stole. I to coś pod jego brodą, sinoczame, nabrzmiałe. %7łołądek Rydella skurczył się i podszedł mu do gardła. Po chwili z in- nego łóżka ześlizgnęła się jakaś kobieta, w obcym pokoju, o włosach srebrnych od blasku księżyca. . . 91 Zerwał okulary. Freddie leżał w fotelu, trzęsąc się ze śmiechu, z laptopem na kolanach. Człowieku wykrztusił powinieneś widzieć swoją minę! Wstawiłem kawałek porno do tego raportu Arkadego. . . Freddie, czy wszyscy chcecie poszukać sobie innej pracy? spytał War- baby. Nie, panie Warbaby. Potrafię być niemiły, Freddie. Wiesz o tym. Tak jest. Freddie był teraz wyraznie zaniepokojony. W tym pokoju umarł człowiek. Ktoś rzucił go na to łóżko wskazał na miejsce, gdzie kiedyś stało wyciął mu nowy uśmiech i przez ten otwór wycią- gnął język. To nie było przypadkowe zabójstwo. Takich numerów z anatomią nie można nauczyć się z telewizji, Freddie. Wyciągnął rękę do Rydella. Ten oddał mu okulary. Ich szkła znów były czarne. Freddie przełknął ślinę. Tak jest, panie Warbaby. Przepraszam. Jak pan to zrobił? spytał Rydell. Warbaby znów przetarł szkła i włożył je. Teraz były przezroczyste. W oprawkach i w szkle są różne układy. Działają bezpośrednio na włókna nerwowe. To wyświetlacz wirtualny powiedział Freddie, zadowolony ze zmiany tematu. Można przez niego zobaczyć wszystko, co da się zdigitalizować. Teleprezentacja powiedział Rydell. Nie zaprzeczył Freddie to jest jak światło. Tamto to fotony walące cię po oczach. To działa zupełnie inaczej. Pan Warbaby chodzi sobie i patrzy na wszystko, a jednocześnie widzi potrzebne dane. Jeśli włożysz te okulary niewi- domemu ze sprawnym nerwem wzrokowym, będzie widział wszelkie przesyłane informacje. Dlatego pierwszy model tych okularów zbudowali dla niewidomych. Rydell podszedł do zasłon, rozchylił je, spojrzał w noc jakiejś obcej ulicy nie znanego miasta. Dostrzegł kilku przechodniów. Freddie powiedział Warbaby pokaż mi tę dziewczynę z odszyfrowa- nych akt IntenSecure. Tę Washington, która pracuje dla Allied Messenger Service. Freddie kiwnął głową i skupił się nad swoim komputerem. Tak rzekł Warbaby, spoglądając na coś, co tylko on widział to moż-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|