[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wyobrażam sobie! %7Å‚ycie z mężczyznÄ…, który jej nie ko chaÅ‚, musiaÅ‚o być koszmarem. - Chyba tym wiÄ™cej miÅ‚oÅ›ci powinna okazywać dziecku - uciÄ…Å‚ krótko. - Gdyby nie odeszÅ‚a sama, byÅ‚bym zmu szony jÄ… wyrzucić. DoszÅ‚o do tego, że baÅ‚em siÄ™ zostawiać z niÄ… Tali. SwojÄ… frustracjÄ™ wyÅ‚adowywaÅ‚a na dziecku. Jack Duffy byÅ‚ brutalny. Megan i Sean byli bez przerwy naraże ni na znoszenie ataków wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. Niestety ofiary takiego postÄ™powania czÄ™sto zachowujÄ… siÄ™ podobnie. O1ivia pochyliÅ‚a gÅ‚owÄ™, czujÄ…c, że wzruszenie dusi jÄ… w gardle. - Czemu jÄ… prosiÅ‚am, żeby zostaÅ‚a mojÄ… druhnÄ…? - spytaÅ‚a gÅ‚ucho. - To zresztÄ… nic by nie zmieniÅ‚o. Teraz już wiem, że siÄ™ w tobie kochaÅ‚a. - SpojrzaÅ‚a mu w oczy. - PrawdÄ™ mówiÄ…c, chyba zdawaÅ‚am sobie z tego spra wÄ™, ale w tobie kochaÅ‚y siÄ™ przecież wszystkie okoliczne dziewczyny. Nie zwracaÅ‚am na to uwagi. NależaÅ‚eÅ› do mnie. Tak bardzo ciÄ™ kochaÅ‚am, że stworzyÅ‚am wyobra żenie mężczyzny, jaki nie istniaÅ‚. - Do cholery, Liv! - wybuchnÄ…Å‚. - Mam dość twoich oskarżeÅ„! Zdarza siÄ™, że ludzie popeÅ‚niajÄ… bÅ‚Ä™dy. Z pew noÅ›ciÄ… nigdy nie zachÄ™caÅ‚em Megan. Nie mam pojÄ™cia, jak to siÄ™ staÅ‚o, że siÄ™ we mnie zadurzyÅ‚a. - Może powinieneÅ› jÄ… o to spytać - odparÅ‚a drwiÄ…co. - KiedyÅ› mi powiedziaÅ‚a, że nie pamiÄ™ta chwili, kiedy mnie nie kochaÅ‚a - przyznaÅ‚ posÄ™pnie. - Megan DuÅ„y! WyprowadziÅ‚a nas wszystkich w pole. - No, mnie na pewno - powiedziaÅ‚a Ólivia, podnoszÄ…c gÅ‚os. - Ty przynajmniej masz Tali... CóreczkÄ™, która mog- Å‚a być moja. Pozwól, że ciÄ™ o coÅ› spytam. Czy jesteÅ›cie z Megan rozwiedzeni? - OczywiÅ›cie - odparÅ‚ krótko. - Megan uciekÅ‚a z face tem, który pracowaÅ‚ na farmie. Prawdopodobnie zdążyÅ‚a już zmienić partnera. Wcale nie jest cichÄ…, ulegÅ‚Ä… dziewczynÄ…, za jakÄ… jÄ… wszyscy braliÅ›my. To byÅ‚a tylko poza. Prawdziwa Me gan mogÅ‚aby stać siÄ™ negatywnÄ… bohaterkÄ… opery mydlanej. Co do tego nie miaÅ‚a żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci - SkÄ…d wiesz, że któregoÅ› dnia nie pojawi siÄ™ w twoim życiu i nie zechce zabrać Tali? - PorzuciÅ‚a Tali, jak... - Jak ty porzuciÅ‚eÅ› mnie? - dokoÅ„czyÅ‚a, zanim zdążyÅ‚a pomyÅ›leć. - NaprawdÄ™ musiaÅ‚aÅ› to znów powiedzieć? Wiesz, że nie porzuciÅ‚em ciÄ™, bo oszalaÅ‚em na punkcie jakiejÅ› dziewczyny. ByÅ‚em pijany jak bela. Wcale nie jestem pewien, czy Sean al bo któryÅ› z jego gÅ‚upich kumpli nie doprawiÅ‚ mi czymÅ› drin ka. A Megan z pewnoÅ›ciÄ… nie wróci. CaÅ‚kiem jasno mi po wiedziaÅ‚a, że nie chce być obarczona dzieckiem. - W takim razie powinna unikać zajÅ›cia w ciążę - mruk nęła Olivia - To chyba niezgodne z naturÄ…, żeby matka nie kochaÅ‚a wÅ‚asnego dziecka. - OczywiÅ›cie. - Jason pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… ze smutkiem. - Niestety caÅ‚kiem czÄ™sto spotyka siÄ™ matki, które krzywdzÄ… wÅ‚asne dzieci. Mam wrażenie, że niewiele wiesz o prawdzi wym Å›wiecie. JesteÅ› jak księżniczka zamkniÄ™ta w wieży. - Niestety moja bajka nie koÅ„czy siÄ™ tak jak inne - za uważyÅ‚a Olivia. - Och! - PodskoczyÅ‚a nagle, gdy znów uderzyÅ‚ piorun. - ChcÄ™ już stÄ…d wyjść! Jaskrawy bÅ‚ysk oÅ›wietliÅ‚ stodoÅ‚Ä™. Nie panujÄ…c nad ner wami, rzuciÅ‚a siÄ™ biegiem do drzwi. - Nie wygÅ‚upiaj siÄ™, Liv! Wracaj. - ChwyciÅ‚ jÄ… i obróciÅ‚ twarzÄ… do siebie. Nagle drÄ™czÄ…ce go pragnienie daÅ‚o o sobie znać z takÄ… siÅ‚Ä…, że niewiele myÅ›lÄ…c, pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i przy kryÅ‚ jej usta swoimi, tÅ‚umiÄ…c okrzyk zdumienia. - Dlaczego tak ciÄ™ pragnÄ™? - mruczaÅ‚, wodzÄ…c wargami po jej aksamitnych ustach. CzuÅ‚a, jak do oczu napÅ‚ywajÄ…jej Å‚zy. RÄ™ce Jasona parzy Å‚y jej ciaÅ‚o. Pod jego dotykiem piersi naprężyÅ‚y siÄ™, a sut ki stwardniaÅ‚y. PrzyjemnoÅ›ci towarzyszyÅ‚ przejmujÄ…cy ból. ZadrżaÅ‚a w jego ramionach, czujÄ…c jak bardzo jest podnie cony. Palcami jak dawniej przeczesywaÅ‚ jej wÅ‚osy, po czym owinÄ…Å‚ je na dÅ‚oni, żeby jeszcze bardziej odchylić jej gÅ‚owÄ™ i pogÅ‚Ä™bić pocaÅ‚unek. PrzygarnÄ…Å‚ jÄ… do siebie tak mocno, że jej stopy oderwaÅ‚y siÄ™ od ziemi. WiedziaÅ‚a, czego chciaÅ‚. OczekiwaÅ‚, że mu caÅ‚kiem uleg nie. Nie na próżno mówi siÄ™ o tym, że mężczyzni lubiÄ… do minować. Jasonowi wydaje siÄ™, że jest jego wÅ‚asnoÅ›ciÄ…. Od chyliÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚townie, ale osiÄ…gnęła tylko tyle, że jeszcze mocniej przylgnęła do niego brzuchem. Krew uderzyÅ‚a jej do gÅ‚owy. ZapomniaÅ‚a siÄ™ zupeÅ‚nie i wbrew wÅ‚asnej woli przez kilka chwil ocieraÅ‚a siÄ™ o ciaÅ‚o Jasona, dostrajajÄ…c siÄ™ do jego rytmu. Z przerażeniem poczuÅ‚a, że gorÄ…ce pożąda nie caÅ‚kiem jÄ… porywa. BaÅ‚a siÄ™, że Jasona nic nie powstrzy ma, póki jej nie zdobÄ™dzie. A ona? Czyż nie tego wÅ‚aÅ›nie pragnęła? Czy nie chciaÅ‚a być uwiedziona? Z pewnoÅ›ciÄ… nie byÅ‚a jedynÄ… kobietÄ… która o tym wrÄ™cz marzyÅ‚a. Ta myÅ›l otrzezwiÅ‚a jÄ… tak bÅ‚yskawicznie, jakby pode- tkniÄ™to jej pod nos fiolkÄ™ soli trzezwiÄ…cych. Jason musi cierpieć za to, co jej zrobiÅ‚. Nie da siÄ™ nadrobić lat, które przez niego zmarnowaÅ‚a! - Niech ciÄ™ cholera, Jason! PrzestaÅ„! - Zanim zdążyÅ‚a po myÅ›leć, szarpnęła gÅ‚owÄ… i chwyciÅ‚a zÄ™bami skórÄ™ na jego szyi. Kiedy zdaÅ‚a sobie z tego sprawÄ™, poczuÅ‚a, że robi jej siÄ™ sÅ‚abo. Do gÅ‚owy by jej nie przyszÅ‚o, że może siÄ™ do tego posunąć. Jason krzyknÄ…Å‚ cicho. WydawaÅ‚ siÄ™ raczej rozbawiony niż wÅ›ciekÅ‚y. - Moja kochana Liv! Nie przestajesz mnie zadziwiać. Za mierzaÅ‚aÅ› utoczyć mi krwi? - Nie powinnam byÅ‚a tego robić. ZachowaÅ‚am siÄ™ okrop nie. - Jej zdaniem to powinno wystarczyć za przeprosiny. - PrawdÄ™ mówiÄ…c, trudno wymyÅ›lić coÅ› bardziej pod niecajÄ…cego. - Ramionami wciąż otaczaÅ‚ jÄ… w talii - Puść mnie - warknęła. Jej twarz bÅ‚yszczaÅ‚a w ciemnoÅ›ci. PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… jeszcze mocniej. Pasowali do siebie, jak by tworzyli jedność. - Moja Liv! Moja ukochana! - Jason! To jest chore! - Ja siÄ™ czujÄ™ jak w raju! - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ cicho. - Co jest chorego w tym, że dwoje ludzi siÄ™ pragnie? JesteÅ› taka cu downa! GdybyÅ›my siÄ™ pobrali, pewno nie pożyÅ‚bym dÅ‚u go. Podobno nadmiar gwaÅ‚townego seksu może wpÄ™dzić czÅ‚owieka do grobu. - Mnie to z pewnoÅ›ciÄ… nie dotyczy - prychnęła, czeka jÄ…c aż jej ciaÅ‚o przestanie dygotać. Szyby w oknach nadal byÅ‚y mokre, jednak szum deszczu znacznie już przycichÅ‚. W koÅ„cu udaÅ‚o jej siÄ™ wyrwać z jego ramion. Odsunęła siÄ™ trochÄ™ chwiejnie, z trudem Å‚apiÄ…c oddech. - Czy widziaÅ‚eÅ›, że tutaj wchodzÄ™? - spytaÅ‚a ostro. - Tylko mów prawdÄ™. - Nie, Liv. - Jego niebieskie oczy patrzyÅ‚y na niÄ… drwiÄ… co. - Ja również nie lubiÄ™ robić z siebie durnia. Ale kiedy już znalezliÅ›my siÄ™ tu sami, nie potrafiÅ‚em siÄ™ powstrzymać. Ty też to czujesz, prawda? PragnÄ™ ciÄ™, Liv. Oboje wiemy, że w koÅ„cu znów bÄ™dziesz moja. To silniejsze od nas. A teraz, zanim znów chwycÄ™ ciÄ™ w objÄ™cia, pójdÄ™ po Tali. Możesz tu zostać i patrzeć, jak odchodzÄ™ w ciemność. - Krzyżyk na drogÄ™! - zawoÅ‚aÅ‚a z gniewem. Nie rozu miaÅ‚a tylko, jak to siÄ™ dzieje, że mimo ogarniajÄ…cej jÄ… furii, wciąż jest bliska pÅ‚aczu. - A swojÄ… drogÄ… ciekawe, ilu ko bietom opowiadasz takie bzdury? - Tylko tobie, księżniczko. - ZarzuciÅ‚ kurtkÄ™ na ramio na i podniósÅ‚ rÄ™kÄ™ do czoÅ‚a. ChwilÄ™ pózniej szedÅ‚ w stronÄ™ domu w strugach deszczu. ROZDZIAA SIÓDMY Na przyjÄ™cieOlivia wybraÅ‚a krótkÄ… sukienkÄ™ z czer wonego jedwabiu. Staniczek podtrzymywaÅ‚y cienkie ra
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|