Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypisaliście. Snujecie tyle planów, że nieważne, co zrobię, zawsze będę tylko
spełniała cudze życzenia. Jak lalka, którą poruszają tysiące sznurków i która nie
wie w dodatku, kto za nie pociÄ…ga.
Jej twarz nie zdradziła żadnej z tych myśli. Uśmiechnęła się tylko złośliwie,
tak jak wtedy, gdy chciała się z nim podrażnić.
 Sądzisz, że rozsądnie byłoby pokazać Ruinowi kryształ, który powinien
należeć do niego, i kazać mu wsadzić go sobie do mózgu?
Angel rozłożył bezradnie ręce.
 Trudno żyć, nie podejmując ryzyka.
Pogroziła mu palcem.
 Lepiej już znowu zaśnij. Jesteś wtedy bardziej pomocny. Widziała wyraz-
nie czujność w jego wzroku i udawała taką samą, jak zwykle, beztroską, ufną
dziewczynÄ™.
 Ruin chyba powinien się zgodzić  próbował uzasadnić swoje stanowisko
 że kryształ bardziej należy do ludzi niż geblingów. Był w posiadaniu heptar-
chów od ponad trzystu pokoleń. Ale wcale nie twierdzę, że powinnaś już z Ruinem
113
rozmawiać na ten temat.
 Nie da się przewidzieć wszystkiego, co może wyniknąć z naszych dzia-
łań  powiedziała Patience.  We wszystkich przepowiedniach napomyka się
o nieszczęściu, ale nigdzie nie jest powiedziane, jakie następstwa to nieszczęście
spowoduje. Każda moja decyzja może spowodować zagładę lub zbawienie świata.
A ty nawet nie zamierzasz pomagać mi w podejmowaniu decyzji.
Uśmiechnął się.
 Wiedziałaś, że możesz doprowadzić świat do zagłady, kiedy decydowałaś
się iść do Spękanej Skały. Ja tylko podążyłem za tobą. Ale jak na razie sporo
straciłem.  Podniósł się i pociągając nogami wrócił na swoje posłanie pod za-
daszeniem.
Patience siedziała i przez jakiś czas przyglądała się wodzie. Właśnie w chwi-
li, kiedy zaczęła być trochę bardziej pewna własnych poczynań, okazało się, że
Angel rozgrywa swoją grę. Nikomu nie mogła zaufać całkowicie.
Ale nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Kiedy nie była pochłonięta pracą
lub rozmową, czuła w swym umyśle wszechogarniające pragnienie, by płynąć na
północ, w górę rzeki, i ukoić żar swojego ciała.
Nad jej głową sokół Rivera zatoczył krąg i opadł na łódz. Odwróciła głowę
i zobaczyła, jak rozdziera pazurem gołębia, zjada jego wnętrzności, a potem wrzu-
ca resztę, wraz z piórami, do słoja. Małpa sama sprawiała sobie przyjemność. Ten
odcinek rzeki był
spokojny i pilot, przynajmniej na razie, nie potrzebował głosu.
Równowaga ekologii w słoju Rivera wydawała się jej cudowna i tajemnicza.
Samego Rivera nietrudno było zrozumieć. Jak wszystkie głowy był w jakiś sposób
szalony. Sensem jego istnienia stało się podróżowanie w górę i dół rzeki. Póki łódz
płynęła, czuł się szczęśliwy i sowicie wynagrodzony. Ale sokół i małpa  cóż oni
dostawali? Małpa spożywała posiłki razem z ludzmi i wydawała się całkowicie
zadowolona z życia. Poza tym nie bardzo miała gdzie pójść. To ludzie przywiezli
małpy do tego świata i zwierzęta dotychczas nie znalazły właściwej sobie niszy
ekologicznej. Mogły przetrwać jedynie jako domowe zwierzęta. Może więc, na
jakimś prymitywnym poziomie swej świadomości, małpa wiedziała, że gwarancję
przeżycia daje jej tylko niewolnictwo.
Ale sokół  ptaka nie potrafiła pojąć. Umiał sam o siebie zadbać. Nie po-
trzebował nikogo. Cóż dawała mu służba u Rivera? Dlaczego nie odfruwał? River
nie miał rąk, więc nie mógł go spętać, nie miał mocy karania ani nagradzania.
Wydawało się, że ptak jest po prostu wspaniałomyślny.
Być może sokół traktował człowieka jako część samego siebie, karmił głowę
powodowany tym samym instynktem, który każe dbać o młode. Albo był przy-
uczony i teraz tylko powtarzał czynności, które zapewniały Riverowi przetrwanie.
Sokół mógł nawet nie tęsknić za swobodą. Albo też, będąc wolnym, z własnej
woli wybrał takie właśnie życie.
114
Will zawołał ich w południe na obiad, lecz Patience nie miała ochoty na je-
dzenie. W pewnej chwili poczuła dłoń Reck na swym ramieniu.
 Cokolwiek powiedział ci Angel  szepnęła kobieta geblingów  ty jesteś
sercem tego, co w przyszłości nam wszystkim ma się wydarzyć. Chodz, posil się.
Tak, pomyślała Patience i wstała. Chodz, laleczko. Chodz, złożony papierku.
Odtańcz swój taniec, trzymaj się kształtu, który ci nadano, tak długo, jak jesteś
potrzebna. A potem ktoś  geblingi, Nieglizdawiec, może nawet jakiś oszalały
CzuwajÄ…cy  nadejdzie i zetrze ciÄ™ na proch.
Rozdział 11
DOM HEFFIJI
Pewnego popołudnia taklowali właśnie żagiel przed wpłynięciem w wąski
kanał pomiędzy piaszczystymi brzegami, kiedy nagle River dwa razy zakląskał,
a małpa zaczęła wrzeszczeć. Do tego czasu wszyscy zdążyli się już nauczyć, że
w ten sposób River żąda nagłej zmiany kursu. Przerwali rozmowy i nasłuchiwali
 głos Rivera nigdy nie był donośny.
 Mocno na lewą burtę!  zawołał pilot. Will, który stał właśnie przy ste-
rze, przerzucił rumpel na sterburtę i w tym samym momencie Sken pochwyciła
Patience i geblingi, a potem pociągnęła wszystkich na drugą stronę łodzi. Patien-
ce ledwie zdążyła uświadomić sobie, czego udało im się uniknąć  zderzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates