[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale ja chcę. Wiem, kochanie, ale jutro też pracujesz i... To dla mnie żaden problem. Nieraz nocowałam w szpitalu, jestem przyzwyczajona. Otworzyły się drzwi i do sali zajrzał Ryan. Może dałybyście się zaprosić na kolację? spytał, gdy Beth wyszła na korytarz. Potem podjedziemy do domu po ubranie na zmianę i wrócimy do szpitala. Nie musisz... Ale chcę. Przez chwilę patrzyła mu w oczy. Co się stało? zapytała. Ryan westchnął i machinalnie przeganiał włosy palcami. Nic się przed tobą nie ukryje. Jutro lecę do Melbourne powiedział w końcu. Jutro? Nie w środę? Plany się zmieniły. Jutro o dziesiątej rano mam pierwszy wykład. Sekretarki pół dnia próbowały poprzekładać moje spotkania. Oparł dłoń na jej ramieniu. Jedzmy na tę kolację i cieszmy się, że operacja Daniela się powiodła. Och. Uśmiechnęła się, starając się nie myśleć o wyjezdzie Ryana. Zwietny pomysł. Weszli do sali. Cóż za mila propozycja, Ryanie ucieszyła się Isabelle, potem dodała z wahaniem: Chyba ktoś mnie zawiadomi, gdyby w jego stanie zaszła jakakolwiek zmiana? Naturalnie zapewnili zgodnie Ryan i Beth. Chodz, mamo, zanim Ryan zmieni zdanie i będziemy musiały pójść do szpitalnego bufetu. Isabelle roześmiała się perliście. Pojechali do restauracji, a potem do domu Marty ego. Isabelle obejrzała wszystkie pokoje, zachwycając się pięknem wnętrz. Beth spakowała rzeczy i zeszła na dół. Po co ci ona? spytała Ryana, wskazując sporą torbę, którą niósł. Pakuję się na wyjazd do Melbourne. Przecież samolot masz dopiero o szóstej rano? Wiem. Pomyślałem, że zanocuję w szpitalu. Wzruszył ramionami. Stamtąd mam bliżej do lotniska, poza tym chcę ci zostawić samochód. Postawił torbę i wziął Beth w ramiona. Może powiesz, że jestem sentymentalny, ale naprawdę chcę być bliżej ciebie. Krótko i czule pocałował ją w usta. Ja też tego chcę szepnęła. Po powrocie odprowadzili Isabelle do szpitalnego hotelu. Beth siedziała przy ojcu, a Ryan pracował w swoim gabinecie. Do rana stan Daniela się nie zmienił. Z wybiciem piątej do sali zajrzała Isabelle. Mamo? Beth przeciągnęła się na krześle i ziewnęła. Co tu robisz? Wracaj do łóżka. Nie. Ja z nim posiedzę, a ty wykąp się i przebierz, a potem odwiez Ryana na lotnisko. Pobądzcie razem choć przez te pół godziny. Kiedy Beth weszła do jego gabinetu, zapinał torbę. Wyglądasz jak nowo narodzona. Jak Daniel? Zpi. To świetnie. Jadę z tobą na lotnisko. Skinął głową, nie odrywając od niej oczu. W takim razie musimy się pośpieszyć. Twoja mama nalegała, żebym zadzwonił po Arnolda. Pewnie już czeka. Dobrze. Beth... ? Pocałował ją tak, że zakręciło jej się w głowie. Gdy ją puścił, nie mogli złapać tchu. Musimy iść. Wiem. Arnold rzeczywiście czekał już przed szpitalem. Proszę wsiadać i o nic się nie martwić, doktorze Cooper. Przez całą drogę Beth i Ryan trzymali się za ręce i całowali, albo tylko patrzyli sobie w oczy. To było jak objawienie rzekł Ryan cicho. Co? spytała, zerkając na niego spod gęstych rzęs. To, że mogłem cię dotykać i całować, pocieszać cię, być ci wsparciem. Poczułem się cudownie, Beth. Wiem. Skinęła głową. Czuję to samo. Po moim powrocie będziemy musieli porozmawiać. A kiedy wracasz? W sobotę, ale w niedzielę wieczorem, a najpózniej w poniedziałek, znowu muszę wyjechać. Sam nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Beth oparła głowę na jego ramieniu. Będę za tobą tęskniła. Na lotnisku podał jej kluczyki do samochodu, objął ją i pocałował. Chyba się w tobie zakochałem, Beth. Ja w tobie też wyszeptała wzruszona i szczęśliwa. Nie wiem, czy będę miał chwilę, żeby zadzwonić rzucił na odchodnym ale będę o tobie myślał. Pocałował ją raz jeszcze, a potem została sama. Serce się w niej rozśpiewało: Ryan ją kocha! ROZDZIAA JEDENASTY Beth namawiała matkę, aby przeprowadziła się do domu Marty ego. Wasz dom jest wynajęty, a po co masz mieszkać w hotelu, skoro u Marty ego i Natalie jest tyle wolnego miejsca? A może Marty miałby coś przeciwko? Pogniewałby się tylko, gdybyś odmówiła. Jest bardzo rodzinny, podobnie jak Ryan. Skoro mowa o Ryanie, to jak minęła podróż na lotnisko? Spokojnie odparła Beth. To dobrze. Jednak Beth wcale nie była spokojna, lecz pełna wątpliwości. Czy to miłość, czy tylko zauroczenie? A jeśli miłość, czy dla obojga znaczy to samo? Jak on sobie radzi w tym Melbourne? Czy się wysypia? Czy tęskni? W piątek wieczorem, gdy szykowała się do snu, odezwała się jej komórka. To pewnie ktoś ze szpitala. Doktor Durant, słucham? Ach, Beth, kochana! Twój głos jest muzyką dla mych uszu. Ryan! Spodziewałaś się innego adoratora? Uśmiechnęła się do słuchawki. Nie. Myślałam, że to ze szpitala. Słyszałem powiedział, zaledwie wspomniała, że musieli z Tristanem ponownie operować Denise. Co słyszałeś? %7łe znowu trafiła pod nóż. Skąd wiesz? Sekretarka mi mówiła. Aha. Do sekretarki miał czas zadzwonić. Ale nie mówmy o pracy. Co u ciebie? Wszystko w porządku? Było kilka zgrzytów. Czy to znaczy, że wrócisz pózniej? Nie. Jutro po południu będę w Sydney. Mam dyżur. W takim razie złapię cię w szpitalu. Zawsze możemy razem operować. Ech! jęknął. Mam dość operowania i wszystkiego. Jutro pół godziny po przyjezdzie mam pierwsze spotkanie. W sobotę? Tylko ten termin pasował szefom pozostałych oddziałów, a w niedzielę wieczorem najpewniej znowu wylatuję. Beth było przykro, lecz starała się, aby jej głos zabrzmiał wesoło i pogodnie. Dokąd? Do Perth. Czy... miałeś czas odświeżyć stare znajomości? Nie byłem w stanie tego uniknąć. Dawałem wykłady w sześciu różnych szpitalach i wszędzie kończyło się lunchem albo kolacją na moją cześć. To miałeś frajdę. Bez ciebie to żadna frajda.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|