Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Atena! - ryknął z wściekłością Apollo. Zaszarżował na Jacka, porzucając wszelkie zasady
180
sztuki szermierczej, gnany dzikim pragnieniem zemsty.
To była okazja, na jaką czekał Jack. Odtrącił miecz Apolla na bok i przebił jego pierś.
Apollo wybałuszył oczy i po sekundzie jego ciało zmieniło się w kupkę pyłu. Jack
odwrócił się do Lary.
- Nic ci nie jest?
- Nic. - Spojrzała na podłogę i się skrzywiła. - To właśnie się dzieje, kiedy...?
- Uważaj! - Jack ruszył ku niej biegiem. Obróciła się na pięcie. Atena pędziła na nią,
osmalona i poparzona. Uniosła miecz w nadwęglonej ręce i ryknęła z wściekłości.
Lara pewnie trzymała swój miecz. Phil z warkotem rzucił się na Atenę od tyłu. Siła
uderzenia pchnęła ją prosto na miecz Lary. Atena przemieniła się w kupkę popiołu.
Lara cofnęła miecz i upuściła go. Jack chwycił ją w ramiona. Cała się trzęsła.
- Już dobrze. - Rzucił miecz i przytulił ją mocno. - Już dobrze. Już po wszystkim.
Objęła go za szyję.
- Tak się o ciebie bałam.
- Ja o ciebie też. - Pogłaskał ją po plecach. - Nigdy nie powinnaś próbować walczyć z
wampirem. To zbyt niebezpieczne.
- Pomagał mi wilk. Przypomnij mi, jak się nazywa?
- Phil Jones. - Jack rozejrzał się po świątyni. Phil przeszedł przez salę, żeby sprawdzić, co u
strażników. - Dziękuję, Phil.
- Tak, ja też dziękuję! - dodała Lara.
Phil obejrzał się na nich z wilczym uśmiechem.
- Dziewczyny są bezpieczne? Co się stało? - spytał Jack.
- Nic im nie jest. SÄ… z czarnym wampirem.
- To Phineas McKinney, znany także jako Doktor Kieł.
Lara roześmiała się z ulgą.
- Muszę się przyzwyczaić do całego nowego świata.
Drzwi otworzyły się i do sali wbiegł Robby z claymorem w pogotowiu.
- A ten to Robby MacKay - wycedził Jack. - Znany również jako gnida.
Robby rozejrzał się i skrzywił.
- Chyba się troszeczkę spózniłem.
- Jakieś dziesięć minut! - krzyknął Jack. - Gdzieś ty się podziewał, do diabła?
- Niech to szlag. - Robby wsunął miecz do pochwy na plecach. - Zrobiłem, jak prosiłeś, i
odnalazłem śmiertelniczkę na tyłach, za czerwonymi drzwiami.
- To Wybrana Aquila - odezwała się Lara. - Jest cała?
- Nie. Strażnik zdążył ją dzgnąć w pierś. Była bliska śmierci, więc teleportowałem ją prosto
do Romatechu. - Robby westchnął. - Roman próbował ratować jej życie, ale miała zbyt
wiele obrażeń wewnętrznych. Wymazałem jej pamięć i zabrałem ją do szpitala. Nie wiem,
czy przeżyje.
- Biedna dziewczyna - szepnęła Lara.
- Zrobiłeś, co w twojej mocy - powiedział cicho Jack. Robby założył ręce na piersi i
zmarszczył brwi.
- Więc tu wszystko załatwione?
- Prawie. - Jack wskazał strażników. - Tych dwóch trzeba teleportować do miasta.
- A koło kuchni leży jeszcze jeden - poinformowała Lara.
- Pójdę po niego. - Robby wyszedł ze świątyni. Phil potruchtał za nim.
- Dokąd idzie wilk? - spytała Lara szeptem.
- Pewnie po swoje ubranie, żeby móc zmienić postać na ludzką. Laro, tylko my wiemy, że
181
Phil potrafi się przeobrazić, kiedy nie ma pełni księżyca. Nie mów o tym nikomu z Wolf
Ridge. Nie wiem dlaczego, ale Phil chce to zachować w tajemnicy.
Skinęła głową.
- Okej. Cóż, od tej pory będę miała do zachowania wiele tajemnic.
DotknÄ…Å‚ jej policzka.
- To żadna tajemnica, że cię kocham, uwielbiam i chcę z tobą spędzić całe życie. Możesz o
tym krzyczeć ze szczytów gór.
Uśmiechnęła się wesoło.
- KrzyknÄ™ to tylko ze szczytu pewnej dzwonnicy w Wenecji.
Jack się roześmiał.
- No to jesteśmy umówieni.
Lara westchnęła, kiedy gorąca woda spłynęła po jej ciele. Nie chciała ani minuty dłużej
nosić tej białej szaty. Jack został w świątyni, żeby pilnować strażników, a ona tymczasem
pobiegła do dormitorium, żeby wziąć prysznic i przebrać się w swoje ubranie, które
wyjęła z kufra.
To już koniec, pomyślała, kiedy resztki mydła i szamponu spływały wirkiem do odpływu.
Nie, tak naprawdę to dopiero początek. Jej życie z Jackiem będzie ekscytującą przygodą.
Zapewniał ją, że może robić wszystko, byle czuła się szczęśliwa. Może wrócić do swojej
pracy jako funkcjonariuszka patrolująca nocami ulice i dalej starać się o awans na
detektywa. Albo może od razu zostać detektywem w firmie MacKay.
To było kuszące. Bardzo kuszące. Wiedziała już o istnieniu dobrych wampirów,
Malkontentów i zmiennokształtnych. I jak tu wrócić do zwyczajnej pracy, kiedy poznała
ten dziwny nowy świat? Będzie musiała znalezć sposób, jak wyjaśnić to wszytko LaToi.
Zakręciła wodę i wyszła z kabiny prysznicowej.
- Cześć, bellissima.
Krzyknęła cicho.
- Jack. - Stał w drugim końcu łazienki, oparty o umywalkę, z założonymi rękami. W
lustrze za nim nie było widać odbicia. - Jak długo tu jesteś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates