|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiem. Musisz mi uwierzyć! - Przecież o nic cię nie oskarżam - odparł Giles z dziwną miną. - To prawda, ale skąd mam wiedzieć, co naprawdę myślisz? Bez zastanowienia przypisujesz mi najgorsze intencje. - Zapewne. Chyba wyszedłem na głupca. Być mo- że okazałem się też wyjątkowym łobuzem. Sam nie wiem. - Co chcesz przez to powiedzieć? - szepnęła Mela- nie. Osobliwy ton Gilesa i dziwny blask w jego oczach sprawiły, że wstrzymała oddech. S R - Oliver Dane był tak pijany, że mimo woli powie- dział mi całą prawdę. Wiem, że nie chciałaś mu pomóc. - Wspomniał, dlaczego? - O, tak. Uznał twoje argumenty za sentymentalne bzdury. Nie rozumiał, czemu nie chcesz ranić innych, choć mogłabyś na tym skorzystać. W tym wypadku cho- dziło o Davida... i o mnie. - Oczy Gilesa błyszczały jak gwiazdy. - Czy naprawdę myślałaś o tym, podejmując ostateczną decyzję, Melanie? - To prawda. Wiedziałam, że ciebie i Davida łączy silna więz. Nie chciałam was rozdzielić, bo obaj byliby- ście nieszczęśliwi. Wiesz, że kocham syna, ale kocham także ciebie. Czy potrafisz mi uwierzyć? - Może. Chciałbym. Tak bym chciał... Gdybyś wie- działa, jak bardzo! - Na twarzy Gilesa pojawił się wyraz cierpienia. - Pomóż mi, Melanie. Pomóż mi uwierzyć. Dziewczyna objęła mocno ukochanego. Po raz pier- wszy od wielu dni przytulił ją bez oporów. Poczuła na ustach jego niecierpliwe wargi. Trawił go ogień namięt- ność, a zarazem głód bezinteresownej miłości, której do- tąd nie zaznał. - Kocham cię, Giles - zapewniła go Melanie. - Nie chciałam, żebyś przeze mnie cierpiał. Pragnęłam być z tobą nie tylko przez wzgląd na Davida. Przysięgam, że to prawda. Czy mi uwierzysz? Przecież słyszałeś, co mówił Oliver. - W pierwszej chwili nie potrafiłem tego przyjąć do wiadomości. Dowiedziałem się nagle, że miałaś realną szansę, by odzyskać Davida, aleją odrzuciłaś. W drodze do domu zachodziłem w głowę, o co tu właściwie cho- dzi. Opowieść Dane'a nie tłumaczy wszystkiego. Za- cząłem sobie przypominać rozmaite wydarzenia z ostat- S R nich miesięcy. Muszę przyznać, ze odkąd się pobraliśmy, zamykam oczy na prawdę, która po prostu jest oczywi- sta. Powinienem był się zreflektować w porę, zamiast... - To nie ma znaczenia - wtrąciła szybko. - Wręcz przeciwnie. Muszę cię prosić o przebacze- nie. Cokolwiek z nami będzie, nie mogę dalej żyć bez świadomości, że darowałaś mi winy. Cokolwiek z nami będzie... Słowa Gilesa uświadomiły Melanie, że ta chwila jest przełomowa dla ich związku. Szczęście znajdowało się niemal w zasięgu ręki, ale naj- pierw musieli wyjaśnić rozmaite nieporozumienia. Długo rozmawiali, wspominając chwile trudne i pięk- ne. Wyznali tajemnice, które dawno powinny wyjść na jaw, i cierpliwie tłumaczyli, co ich skłoniło do zachowa- nia sekretu. Melanie mogła nareszcie mówić szczerze i otwarcie. Giles wpatrywał się w twarz żony z tęsknotą i obawą. - To zbyt piękne, żeby było prawdziwe - szepnął. - Zdaje mi się, że' śnię. - Wcale nie. Odtąd zawsze będziemy sobie mówić całą prawdę- zapewniła go Melanie. - Och, najdroższy, czy możemy stać się wreszcie prawdziwą kochającą ro- dziną? Niczego bardziej nie pragnę. - Prawdziwa kochająca rodzina -i powtórzył tęsknie. - Gdyby tylko... Z góry dobiegło ich dziecięce wołanie. - Idz do niego - powiedział Giles. - Chodzmy razem. - To ciebie wołał. - Zapewne po to, by spytać, czy jesteś w domu. Da- vid potrzebuje nas obojga. Pragnie naszej miłości i chce, żebyśmy się nawzajem kochali. S R - Idz na górę. Zaraz przyjdę. Gdy Melanie weszła do pokoju dziecinnego, David siedział na łóżku. - Powinieneś spać - oznajmiła stanowczo. - Dawno minęła północ. - Tata już wrócił? - Tak. Przyjechał do domu jakiś czas temu. Chcesz, żeby do ciebie przyszedł? - Nie. - David ujął dłoń matki. - Powiedz mi, jak się skończyły poszukiwania Serafiny. - Dobrze. Czas na kolejną przygodę dobrej wróżki. - Nie. Chcę, żebyś mi opowiedziała tę bajkę do końca - nalegał David. Melanie była zdumiona. Czyżby telepatia istniała? W jaki sposób chłopiec przeczuł, że problemy ich trojga znalazły dziś szczęśliwe rozwiązanie? Niewątpliwie był tego świadomy. Patrzył na nią z radością i nadzieją. Me- lanie wiedziała, jak zakończyć długą opowieść. - Wbrew zakazowi tajemniczego strażnika Serafina długo wędrowała drogami Krainy Milczenia. Znajomy ptak ćwierkał nad jej głową, ostrzegając, że powinna wrócić do domu. Pewnego dnia oznajmił, że Peter znów jest wesoły i szczęśliwy. Dobry czarodziej zabrał go do swojej jaskini i uznał za syna. Melanie usłyszała kroki męża w korytarzu. Po chwili skrzypnęły cicho drzwi, Giles wszedł do pokoju dziecin- nego. Melanie nie musiała odwracać głowy. Wyczuwała obecność ukochanego, choć go nie widziała. - Opowiedz mi o tym czarodzieju. Nim Melanie się odezwała, Giles podjął opowieść: - Smutny czarodziej mieszkał od lat na zimnej pu- styni. Był samotny. Wszyscy o nim zapomnieli. Pewne- S R go dnia spotkał Petera, a wówczas na pustkowiu nagle pojawiły się kwiaty. Cieszyły oko, lecz nie było ich wiele, bo serce Petera przepełniała tęsknota. Chłopiec chciał zobaczyć Serafinę i codziennie o nią pytał. Miał nadzieję, że dobra wróżka zawita wkrótce do jaskini czarodzieja. Pewnego dnia Serafina odnalazła tajemni-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|