Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cie wszystkie obrzydliwości i przedziwności ciąży, o których, jak się rzekło, musi się zapo-
mnieć, by móc się dzieckiem radować. Należy się wystrzegać i nie mieszać rzeczy, jak to sam
artysta zbyt łatwo czyni, z psychologicznej contiguity, jak mówią Anglicy: jakoby on sam b y
ł tem, co przedstawiać, wymyślać, wyrażać może. Faktycznie jest tak, że j e ś l i b y był tem
właśnie, siłą konieczności nie mógłby tego przedstawić, wymyślić, wyrazić; Homer nie byłby
stworzył Achillesa, Goethe Fausta, gdyby Homer był Achillesem a Goethe Faustem. Dosko-
naÅ‚y i zupeÅ‚ny artysta jest po wszystkie wieki oddzielony od »realnoÅ›ci«, od rzeczywistoÅ›ci; z
drugiej strony jest zrozumiaÅ‚em, jak tÄ… »nierealnoÅ›ciÄ…« i faÅ‚szywoÅ›ciÄ… swego najwnÄ™trzniej-
szego istnienia niekiedy aż do rozpaczy znużyć się może  i że usiłuje wówczas wtargnąć w
to, co mu właśnie najbardziej wzbronione, w to, co rzeczywiste, i b y ć rzeczywiście. Z ja-
kiem powodzeniem? Można odgadnąć... J e s t t o t y p o w a z a c h c i a n k a twórcy, ta
sama zachcianka, której uległ i postarzały Wagner i którą tak drogo, tak fatalnie odpokutować
musiał ( stracił z. jej powodu część najcenniejszych przyjaciół). Lecz wkońcu, pomijając tę z
a c h c i a n k ę, któżby wogóle nie życzył dla samego Wagnera, by i n a c z e j się był poże-
gnał z nami i swój ą sztuką, nie Parsyfalem, lecz bardziej zwycięsko, z większą pewnością
siebie, bardziej po wagnerowsku,  mniej uwodzÄ…co na manowiec, mniej dwuznacznie w sto-
sunku do całości swych usiłowań, mniej po szopenhauerowsku, mniej nihilistycznie?...
5.
 Cóż więc znaczą ideały ascetyczne? Jeżeli chodzi o artystę, pojmujemy to właśnie: n i c
z g o ł a!... Lub tak wiele rzeczy, że jest to tyle, co nic zgoła... Wreszcie, cóż zależy na tem?
Panom artystom daleko do tego, by stać dość niezależnie na świecie i p r z e c i w światu,
żeby ich oceny wartości i zmiana tychże zasługiwała w s o b i e na współodczuwanie! Byli
oni wszystkich czasów lokajami jakiejś moralności, lub filozofii, lub religii, pomijając już
całkiem, że byli niestety dość często nazbyt gibkimi dworakami swych zwolenników i po-
pleczników i wietrzącymi pochlebcami wobec starych lub właśnie nowowynurzających się
potęg. Co najmniej potrzebują zawsze ochrony, oparcia, jakiegoś ustalonego autorytetu: arty-
ści nie stoją nigdy o własnej sile, stanie o własnej sile sprzeciwia się ich najgłębszym in-
stynktom. Tak naprzyklad Ryszard Wagner wziÄ…Å‚ sobie filozofa Schopenhauera, gdy »nad-
szedÅ‚ czas«, za przewodnika i opiekuna:  któżby zresztÄ… choćby tylko przypuÅ›cili że mógÅ‚
mieć o d w a g ę do ideału ascetycznego bez poparcia, którego mu użyczała filozofia Scho-
penhauera, bez autorytetu Schopenhauera, który w siedmdziesiątych latach osięgnął w Euro-
pie p r z e w a g ę (pominąwszy już, czy w n o w y c h Niemczech był wogóle możliwy arty-
sta bez mleka bogobojnego, państwowo bogobojnego sposobu myślenia).  I oto dotarliśmy
do najpoważniejszego pytania: co znaczy, jeśli prawdziwy filozof hołduje ideałowi ascetycz-
nemu, prawdziwie na sobie samym oparty duch, jak Schopenhauer, mąż i rycerz o spiżowem
spojrzeniu, który ma odwagę być sobą samym, który umie stać sam, a nie czeka dopiero na
przodowników i skinienia z góry?  Rozważmy tu natychmiast godne uwagi i dla pewnego
rodzaju ludzi moc czaru majÄ…ce stanowisko Schopenhauera w stosunku do s z t u k i: bo ono
to było oczywiście powodem, dla którego przedewszystkiem Ryszard Wagner przeszedł na
stronę Schopenhauera (namówiony do tego przez pewnego poetę, wiadomo, przez Herwe-
gha), i to aż do tego stopnia, że przez to rozwarła się zupełna teoretyczna sprzeczność pomię-
dzy jego dawniejszą a jego pózniejszą wiarą estetyczną. Pierwsza naprzykład wyrażona jest w
50
»Operze i Dramacie«, druga w pismach, które wydaÅ‚ po roku 1870. W szczególnoÅ›ci zmienia
Wagner, co może najbardziej zadziwia, zmienia odtąd bezwzględnie swój sąd o wartości i
stanowisku m u z y k i samej: cóż zależało mu na tem, że dotąd czynił z niej środek, medium,
»kobietÄ™«, która, by siÄ™ rozwinąć, potrzebuje koniecznie celu, mężczyzny  mianowicie dra-
matu! Pojął on odrazu, że z szopenhauerowską teoryą i nowinką w i ę c e j zrobić można in
maiorem musicae gloriam,  to jest z s a m o w Å‚ a d z t w e m muzyki, tak jak je Schopen-
hauer pojął. Muzyka stanęła tu na uboczu od wszystkich pozostałych sztuk, jako niezawisła w
sobie sztuka, n i e, jak tamte, przedstawiające odbicia zjawiskowości, raczej jako przemawia-
jÄ…ca jÄ™zykiem w o l i bezpoÅ›rednio z »bezdni», jako jej najwÅ‚aÅ›niejsze, najpierwotniejsze,
wprost z niej się wywodzące objawienie. Wraz z tem nadzwyczajnem podwyższeniem warto-
ści muzyki, wyrosłem z filozofii szopenhauerowskiej, podniósł się odrazu i sam m u z y k
niesłychanie w cenie: stał się odtąd wyrocznią, kapłanem, ba, więcej niż kapłanem, pewnego
rodzaju trÄ…bÄ… »rzeczy samej w sobie«, telefonem zaÅ›wiata,  wypowiadaÅ‚ odtÄ…d nietylko mu-
zykę, ten brzuchomowca boga,  wypowiadał metafizykę: cóż dziwnego, że wreszcie pewne-
go dnia zaczął prawić o i d e a ł a c h a s c e t y c z n y c h?...
6.
Schopenhauer zużytkował dla siebie kantowskie ujęcie problematu estetycznego,  jak-
kolwiek z pewnością nie patrzał nań kantowskiemi oczyma. Kant spodziewał się, że wy-
świadczy zaszczyt sztuce, gdy między właściwościami piękna odznaczy i na czoło wysunie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates