[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To ładnie z waszej strony i jestem wdzięczny. Mam jednak nadzieję, że ty, siostro, będziesz moim gościem w czasie pobytu w mieście? Myślę, że dzisiaj - odparła siostra Magdalena - muszę jechać z Judytą i dopilnować jej bezpiecznego powrotu do rodziny, i być jej adwokatem przed szeryfem, gdyby potrzebowała obrońcy. Władza może okazać się mniej pobłażliwa niż ty, ojcze, w kwestii zmarnowanego czasu i trudu. Powinnam z nią zostać przynajmniej przez tę noc, ale mam nadzieję na rozmowę z tobą jutro. Przywiozłam obrus na ołtarz, nad którym matka Mariana pracowała, odkąd została przykuta do łoża. Zachowała całą zręczność dłoni i chyba będziesz z jej dzieła zadowolony, jest jednak starannie spakowany i wolałabym go dziś nie wyjmować. Gdybym mogła pożyczyć brata Cadfaela, żeby poszedł z nami do miasta, przyniesie ci ten obrus, wracając. Hugo Beringar byłby zadowolony, mając Cadfaela przy sobie. Opat Radulfus poznał już ją na tyle, żeby wiedzieć, iż żadna jej prośba nie jest bez przyczyny. Rozejrzał się za Cadfaelem, który już wystąpił z rzędu braci. Tak, idz z naszą siostrą. Masz wolne na tak długo, jak będziesz potrzebny. Za twoją zgodą, ojcze - powiedział ochoczo Cadfael a jeśli siostra Magdalena się zgodzi, mógłbym po odprowadzeniu pani Perle pójść wprost do zaniku i zawiadomić Hugona Beringara. On wciąż ma ludzi w okolicy, im prędzej ich odwoła, tym lepiej. Tak, zgoda. Idz zatem! - Poprowadził ich z powrotem tam, gdzie John Młynarz czekał ze zwierzętami. Kolumna braci uwolnionych spod kruchty poszła swoją drogą, nie bez oglądania się na kobiety wsiadające na muły. Kiedy się tym zajmowały, Radulfus odciągnął na bok Cadfaela i powiedział cicho: Jeżeli wieści tak powoli dochodzą do Brodu Godryka, ona może nie wiedzieć o pewnych sprawach, które wcale jej nie ucieszą. Ten jej człowiek, martwy, a co gorsza winny... Myślałem o tym - odrzekł równie cicho Cadfael. - Powinna się o tym dowiedzieć, zanim dotrze do domu. Kiedy byli na otwartej przestrzeni przed mostem, a muły szły nieśpiesznym krokiem, Cadfael podszedł do Judyty i spytał: Byłaś nieobecna przez trzy dni. Czy mam ci zdać sprawę z tego, co się wydarzyło? Nie ma potrzeby - odparła po prostu. - Już mi sporo powiedziano. Może nie wszystko, bo nie wszystko jest powszechnie znane. Zdarzył się kolejny zgon. Wczoraj koło południa znalezliśmy ciało topielca wyrzucone na nasz brzeg rzeki poniżej końca Gaye. To jeden z twoich ludzi, młody Bertreda. Mówię ci to teraz - rzekł z łagodnością, słysząc jak ona gwałtownie łapie oddech - bo w domu zobaczysz go w trumnie, gotowego do pogrzebu. Nie mogłem cię nie uprzedzić. Bertred utonął - wyszeptała. - Ale jak to się mogło stać? On pływał jak ryba. Jak mógł się utopić? Zadano mu cios w głowę, chociaż to go mogło co najwyżej na chwilę oszołomić. I jakimś sposobem otrzymał drugie uderzenie, zanim wpadł do wody. Stało się to w nocy. Stróż folusznika miał coś na ten temat do powiedzenia - mówił Cadfael z namysłem i przeszedł do powtórzenia słów dozorcy. Ona podczas tej opowieści siedziała na swym mule w lodowatym milczeniu. Prawie czuł, jak zastyga na myśl o tej nocnej godzinie, o tym miejscu i o tym wąskim, zakurzonym, zapomnianym pokoju za belami wełny. Trudno jej będzie zachować milczenie. Oto drugi młody człowiek ucierpiał na skutek jakiegoś jej błędu, a jest jeszcze i trzeci, którego chyba nie da się oszczędzić, teraz, kiedy są tak blisko prawdy. Dotarli do bramy i wjechali pod jej łuk. Na stromej pochyłości ulicy Wyle muły zwolniły jeszcze bardziej i nikt nie próbował ich poganiać. Jest jeszcze coś - powiedział Cadfael. - Czy pamiętasz ten poranek, gdy znalezliśmy brata Eluryka? Zrobiłem wówczas odlew śladu buta. Te właśnie buty zdjęliśmy z ciała Bertreda, kiedy go przyniesiono do opactwa. Lewy pasuje do odcisku. Nie! - powiedziała z rozpaczą i niedowierzaniem. - To niemożliwe, to jakaś straszna pomyłka. Nie ma tu żadnej pomyłki, żadnej możliwości pomyłki. Pasuje doskonale. Ale dlaczego? Dlaczego? Po co Bertred miałby ścinać mój krzew róży? Dlaczego miałby godzić w tamtego braciszka? - I jakimś zagubionym oddalonym głosem, jakby do siebie samej, dodała: - Nic mi o tym nie mówił! Cadfael nie powiedział nic, ale wiedziała, że słyszał. I po chwili milczenia powiedziała: Usłyszysz o tym. Dowiesz się. Lepiej się pośpieszmy. Muszę mówić z Hugonem Beringarem. - Uderzyła uzdą i pogoniła muła ulicą Wysoką. Z otwartych kramów i z wejść do sklepów zaczęły wychylać się głowy podniecone jej widokiem, sąsiad trącał łokciem sąsiada i nagle, gdy zbliżała się do domu, podniosły się powitalne okrzyki, które ledwie zauważała. Wkrótce rozeszła się wieść, że Judyta Perle powróciła, przybyła konno i w towarzystwie czcigodnej sługi Bożej, po całej tej gadaninie o jej uprowadzeniu przez jakiegoś złoczyńcę z zamiarem małżeństwa przez zniewolenie. Siostra Magdalena trzymała się tuż za nią, więc nie było wątpliwości, że podróżują razem. Nie mówiła nic podczas tej jazdy z opactwa, choć miała dobry słuch i lotny umysł, i z pewnością słyszała większość z tego, o czym rozprawiano. Młynarz pozwolił im znacznie się wyprzedzić, być może celowo. Troszczył się wyłącznie o to, by nikt i nic nie pokrzyżowało dobrych i mądrych planów siostry Magdaleny. Nie grzeszył ciekawością. Ona sama mu powie wszystko, co musi wiedzieć, by być jej użytecznym. Służył u niej od tak dawna, że w wielu sprawach rozumieli się bez słów. Dotarli do Maerdol Head i zatrzymali się przed domem Vestierów. Cadfael pomógł Judycie zsiąść, bo przejście na podwórze, chociaż szerokie, było za niskie dla jezdzca. Ledwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|