Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

energicznie wachlował ją kolorowym czasopismem. Ze złośliwą satysfakcją
stwierdziła, że wygląda na przerażonego. Próbowała wstać, ale jej nie
pozwolił i przytrzymując lekko za ramię, zmusił, żeby się ponownie
położyła.
- Nie dotykaj mnie! - burknęła kuląc się odruchowo.
RS
48
- Trochę za pózno na takie deklaracje, nie sądzisz? Trzeba mnie było
pogonić, zanim do czegokolwiek między nami doszło - odparł kpiąco. -
Podać ci coś do picia?
- Kieliszek brandy postawi mnie na nogi.
- %7łartujesz chyba? - spytał karcącym tonem. - W twoim stanie?
- A cóż to za określenie? Jak zwykle unikasz nazywania rzeczy po
imieniu. Jestem w ciąży!
- Nie kłóćmy się, i bez tego mamy dość kłopotów - odparł z goryczą i
ruszył w stronę drzwi.
- DokÄ…d idziesz?
- ZaparzÄ™ ci herbatÄ™ i nalejÄ™ sobie brandy.
Ułożyła się wygodnie na kanapie, przymknęła powieki i zaczęła
rytmicznie oddychać. Chyba się zdrzemnęła, bo gdy otworzyła oczy,
Markus już wrócił z kuchni. Właśnie nalewał z dużego dzbanka herbatę do
kubka. Wrzucił dwie kostki cukru.
- Mówiłam ci, że nie słodzę - przypomniała znużona.
- Zamknij się - mruknął na pozór opryskliwie, a jednak z wyczuwalną
nutą czułości.
Wciąż słabo się czuła, ale nagle kamień spadł jej z serca. Wyczuwała
zmianę w nastawieniu Markusa. Nie powiedział, żeby przestała się martwić,
lecz nabrała przeświadczenia, że nie pozostawi jej samej sobie.
Poczekał, aż wypije herbatę, przysunął sobie krzesło i usiadł obok
kanapy.
- A więc twierdzisz, że to moje dziecko. Energicznie pokręciła głową.
- Markus, przestań mnie łapać za słówka. Jesteś ojcem i już. Koniec
dyskusji.
- Na pewno?
Dopiła herbatę i postawiła kubek na dywanie. Poczuła się urażona, ale
doszła do wniosku, że jeśli zacznie histeryzować, nic dobrego jej z tego nie
przyjdzie. Trzeba myśleć przede wszystkim o dziecku, ponieważ ono jest
teraz najważniejsze. Obronnym gestem położyła dłonie na brzuchu. Markus
to zauważył, ale milczał.
- Mam całkowitą pewność.
- Na jakiej podstawie tak twierdzisz? - powiedział i odchrząknął
niepewnie.
- Nie uczyłeś się w szkole biologii? - spytała z nie skrywaną złością.
- Przestań się ze mną kłócić. Dla mnie to bardzo ważna sprawa, więc
oczekujÄ™ rzeczowej odpowiedzi!
RS
49
- Jestem pewna, bo... - Przez chwilę starannie dobierała słowa. Do tej
pory oboje nie szczędzili sobie upokorzeń, może dla odmiany przyszła pora
na szczerą i spokojną rozmowę. - Jesteś jedynym mężczyzną, z którym
ostatnio spałam.
Chyba go nie przekonała.
- Od kiedy?
- Minęło dużo czasu - próbowała go zbyć. - Bardzo dużo czasu. - Nadal
spoglądał na nią z powątpiewaniem. - Kilka lat.
- Rozumiem. - W zadumie pokiwał głową. - Tamtego popołudnia
kochaliśmy się kilka razy. Starałem się zachować ostrożność, ale mam
niejasne wrażenie, że w pewnym momencie całkiem nas poniosło... i stało
siÄ™.
Donna miała rumieńce na policzkach. Rzeczywiście zachowywali się
wtedy jak para szaleńców.
- Owszem. Niewiele pamiętam...
- Jak długo jesteś... - Urwał i popatrzył na nią uważnie. Niebieskie oczy
były wyraznie zatroskane. - Który to miesiąc?
- Połowa piątego.
Długo milczał, jakby nie mógł uwierzyć.
- Kawał czasu - wykrztusił z trudem. - Naprawdę tak dawno się nie
widzieliśmy?
- Aatwo policzyć, więc nie rób z siebie idioty. - Nie kryła irytacji.
Markusowi trudno było przyjąć do wiadomości, że niemal pięć miesięcy
minęło od chwili, gdy przyrzekł sobie, że nigdy więcej nie spotka się z
Donną, choć w głębi serca bardzo tego pragnął. Nie dotrzymał obietnicy,
przybiegł na pierwsze wezwanie... i dobrze zrobił.
- Daj spokój - odparł pojednawczym tonem. - Matematyka nie była w
szkole moim ulubionym przedmiotem. Wez pod uwagę, że jestem teraz
trochę wytrącony z równowagi, więc nie dziw się, że mówię od rzeczy. -
Poczuła na sobie jego natarczywe spojrzenie. - Powiedz mi lepiej, na kiedy
wyznaczono termin porodu.
- Zaraz po Nowym Roku, w pierwszym tygodniu stycznia.
- NaprawdÄ™?
- Tak powiedziała doktor Baxter.
- Chętnie napiłbym się czegoś mocniejszego.
- Znajdziesz w barku kilka butelek.
- Lepiej nie. - Popatrzył na zegarek. - Dziś wieczorem jestem umówiony,
więc zaraz muszę wyjść.
RS
50
- Tak to jest - mruknęła. - Na mnie spadnie cała odpowiedzialność, a ty
będziesz żyć po swojemu, prawda? - spytała z goryczą.
- I tu się mylisz. Nie sądzę, żebym się dobrze bawił, skoro usłyszałem
taką nowinę - odparł z przekąsem.
- Obawiasz się, że ojcostwo pokrzyżuje ci towarzyskie plany? Możesz się
nie martwić! Jestem samodzielna i dam sobie radę bez twojej pomocy!
- Teraz ja proszę, żebyś przestała łapać mnie za słówka. Na miłość boską,
przecież mówiłem o dzisiejszym wieczorze! Gdy oboje trochę ochłoniemy,
będzie czas, żeby robić plany na przyszłość. Nie uchylam się od
odpowiedzialności za swoje czyny.
Nie ma prawa wypytywać go, dokąd idzie i z kim się umówił, ale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates
    php") ?>
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates