|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lecz także ze względu na zamykające go hermetycznie, przesuwane drzwi. Zazwyczaj sarkofagi były przykrywane wiekiem leżącym na "wannie" sarkofagu. Tutaj nie. Sarkofag Sechemcheta, zamykały z przodu, podobnie jak to jest w klatkach dla zwierząt, przesuwane do góry drzwi, poruszające się w pięknych szynach i listwach wyciętych w alabastrze. Jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne dzieło sztuki, najpiękniejszy a zarazem najstarszy sarkofag, jaki egiptolodzy kiedykolwiek widzieli na oczy. Zakaria Goneim sprowadził specjalny oddział policji sudańskiej, który dzień i noc pilnował komory grobowej, nie dopuszczając nikogo. Policjanci sudańscy, znani ze swojej nieprzystępnośei, zawsze bezwzględnie wykonywali raz wydany rozkaz. Do momentu oficjalnego otwarcia sarkofagu wszystko miało pozostać nietknięte. Przyszedł dzień 26 lipca 1954 roku. Zaproszano przedstawicieli egipskiego rządu, wybranych archeologów oraz tłum dzienikarzy z całego świata, ustawiono kamery filmowe i aparaty fotograficzne, sarkofag został oświetlony reflektorami. Przygotowano też różne środki chemiczne na wypadek, gdyby trzeba było od razu na miejscu ratować coś przed rozpadem. Zakaria Goneim raz jeszcze popatrzył na sarkofag, ogarnęło go uczucie niewysłowionej nadziei i szczęścia - i polecił przystąpić do otwarcia. Dwóch robotników wsunęło noże. potem dłuta w niemalże niewidoczne spojenie u dołu drzwi. Przymocowano liny, inni robotnicy stanęli na sarkofagu i ciągnęli z całych sił. Pełne dwie godziny trwało, zanim udało się unieść przesuwane drzwi. Wreszcie utworzyła się szpara, zgrzyt alabastru, i drzwi uniosły się o parę centymetrbw. Natychmiast wsunigto pod nie drewniane klocki. Zebrani w pomieszczeniu przedstawiciele prasy i archeolodzy w ciszy i napięciu patrzyli, jak drzwi centymetr po centymetrze przesuwają się w górę. Zakaria Goneim przyklęknął jako pierwszy i pełen nadziei oświetlił wnętrze sarkofagu. Zdumiony, zaskoczony i zdezorientowany zaświecił do środka jeszcze raz i jeszcze... sarkofag był pusty! Archeolodzy nie posiadali się ze zdumienia, dziennikarze czuli się ograbieni z wielkiej sensacji i z rozczarowaniem opuszczali grobowiec. Przez następne dni Zakaria Goneim wielokrotnie jeszcze świecił do wnętrza sarkofagu, ale nie znalazł w nim nawet ziarenka piasku. Wspaniała alabastrowa skrzynia była w środku czysta jak łza. Zpiący zmarli? No i? Czyżby mumia Sechemcheta sama się stąd wyniosła? A może faraon nigdy nie był tu pogrzebany? To ostatnie jest wprawdzie do pomyślenia, niemniej jednak kłóci się z twardą wymową faktów zebranych na miejscu. Przypomnijmy sobie: sarkofag był dokładnie zamknięty, od tysiącleci nikt go nie ruszał. Na sarkofagu leżał pożegnalny bukiet kwiatów przypuszczalnie od kogoś kochającego, komu pozwolono towarzyszyć władcy aż do grobowca. Kiedy stałem z Rudolfem Eckhardtem w podziemnej sali i ze wszystkich stron obfotografowywaliśmy ten unikalny sarkofag z resztkami bukietu, przez głowę przebiegały mi różne niestosowne myśli rodem z science fiction, których jednak nie da się ot tak odrzucić. Nie miałem zamiaru wzruszyć ramionami, zadowolić się tym, że sarkofag był pusty i schować moje myśli pod korcem. CO TAKIEGO mówił Diodor Sycylijski dwa tysiąclecia temu? %7łe na Ziemi zostali pochowani jacyś prabogowie? Oto znajdowałem się w dosłownie prastarej, wykutej w skale sali, sprzed czasów Cheopsa; skamieniałe sprzeczności tłukły mi szę po głowie jak złośliwy cłzichot boskiego posłańca Herrnesa. Przed sobą miałem jedyny w swoirn rodzaju sarkofag, nieporównywalny w swej piękności - naokoło z grubsza wyciosane pomieszczenie w skale bez gładzonego stropu, bez wykładziny z monolitycznych płyt. Masywność sarkofagu przy jednoczesnej jego subtelności zupełnie nie pasowała do byle jak wyciosanej w skale pieczary. Sytuacja była podobna jak w "nie dokończonej komorze grobowej" pod piramidą Cheopsa. Czyżbym siał oto przed sarkofagiem jednego z owych legendarnych prawładców? Czy złożono tu na spoczynek jednego z boskich potomków? Oczywiście nie na wieki, bo inaczej Zakaria Goneim znalazłby jego szczątki, lesz tylko na kilka dziesięcioleci lub w najlepszym razie stuleci, dopóki jego podróżujący przez Kosmos koledzy nie przybędą po niego i go nie obudzą. Absurd? Przecież my także przemyśliwamy nad tym, aby przyszłych astronautów wprowadzać na czas długich podróży w coś w rodzaju stanu głębokiego uśpienia. A więc pomysł wcale nie jest taki znowu oderwany od życia. Czyżby ziemskie godziny bliżej nie znanego boskiego potomka dobiegły kresu? Może poważnie zachorował? Może wypełnił już swoje zadanie wśród ludzi? Może chodziło tylko o to, aby za pomocą odpowiedniego środka wprowadzić ciało w rodzaj "snu zimowego" i przeczekać do chwili, kiedy macierzystym statkiem powrócą koledzy. zlokalizują miejsce jego pobytu i zabiorą na pokład? Może dlatego niepotrzebna, czy nawet niewskazana była komora grobowa ozdobiona monolitycznymi płytami? Jak wiadomo ludzie w swoim padyktowanym czołobitnością i szacunkiem zapale skończyliby polerowanie monolitów dopiero wówczas, kiedy wszystkie łączenia byłyby bez zarzutu: A to oznaczać musiało całe lata kręcenia się po "sypialni", czego należało właśnie uniknąć. Kiedy już boski potomek pogrążył się w głębokim śnie, żaden kamieniarz ani kapłan nie miał prawa wejść do podziemnego pomieszczenia, anonimowość i zapomnienie w odnzesieniu do pieczary było królewskim rozkazem. "PONIEWA%7ł KAPAANOM ZAKAZANO PRZEKAZYWANIA POWIERZONEJ IM DOKAADNEJ WIEDZY O TYCH SPRAWACH" [Diodor]. Powstanie idei ponownych narodzin Czyżby powszechna idea ponownych narodzin pochodziła z czasów, kiedy prakrólowie układali się do snu? Czy pózniejsi faraonowie jedynie imitowali to, co dysponujący sekretną wiedzą kapłani od dawna wiedzieli i co pazekazali ocżywiście swoim najwyższym władcom: mianowicie, że ciała umarłych jedynie śpią - potem są odbierane przez bogów i zabierane w Kosmos. Czy to była prawdziwa przyczyna pózniejszej wiary faraonów, iż muszą mieć w grobowcach przygotowane ziemskie dobra - takie jak złoto i drogie kamienie, aby opłacić nimi ekipę, która przywróci ich do życia? Czy dlatego Teksty piramid zawierają takie barwne i pełne nadziei fantazje na temat przyszłej podróży zmarłego faraona do krainy gwiazdzistego nieba? Bardzo wyspekulowane pytania, ale zainspirowane danymi z przekazów historysznych. Tak się bowiem fatalnie składa, że jeśli idzie o poznanie, to jest ono nie do pomyślenia bez przeszłości. Nawet jeśli na razie nie odnalazł się żaden "śpiący prakról" ani żadna mumia boskiego potomka, to jednak zachowały się przekonujące dowody na to, że kiedyś istnieli. Człowiek zawsze był znakomitym naśladowcą i zawsze kierował się - tak jest zresztą po dziś dzień - jakimiś wzorami. Coś się nie zgadza? A czymże, jeśli nie imitowaniem podsuwanych nam pięknych wzorców jest to coroczne małpowanie ostatnich trendów w modzie? Człowiek skopiował berło i koronę, czyli jakiś przyrząd techniczny - jak to potwierdzają powstające i dzisiaj kulty cargo - oraz ideał piękna. Byłoby dziwne, gdyby nie próbował też naśladować wyglądu bogów. Które z zachowań naszych przodków jest do tego stopnia sprzeczne z naturą, a jednocześnie do tego stopnia międzynarodowe, że bez trudności da się sprowadzić do wspólnego mianownika? Deformacja czaszek! To najobrzydliwszy przykład ludzkiej próżności i pasuje - by pozostać przy tym samym obrazie - do ludzkiej natury jak pięść do oka. Nie dysponując środkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|