[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciała, by wiedział, że naprawdę nie ma nic przeciwko towarzystwu jego kumpli ani ciągłej gadaninie o college'u, kiedy ona była dopiero w dziewiątej klasie. Cieszyła ją myśl, że tak na- prawdę Nate wcale nie jest upalony jak smok i że powiedział jej o swych wątpliwościach, czyby nie zrobić sobie wolnego przed pójściem do college'u. Wiedziała o nim więcej niż jego najlepsi kumple! - No dobra - powiedział Nate. - Gramy. Jenny żałowała tylko, że Nate spasował, kiedy pojawili się inni chłopcy i ostatecznie jej nie pocałował. Dan siedział na ławce, czekając na Zeke'a i Serenę. W każdym razie Zeke miał być na pewno. A w razie gdyby pojawiła się Serena, Dan każe Zeke'owi iść do diabla i zostawić ich samych. Właśnie od tego są przyjaciele. Wetknął sobie camela do ust. Dłonie mu się trzęsły. Od lunchu zdążył wypić sześć fi- liżanek kawy, a poza tym był zdenerwowany na myśl o ponownym spotkaniu z Sereną, zwłaszcza jeśli przeczytała jego wiersz. Wyjął z kieszeni notatnik i przyglądał się niewidzą- cym wzrokiem kilku ostatnim wersom. W każdej chwili Serena mogła przybiec, zarzucić mu ręce na szyję, całując do utraty tchu i płacząc, że była taka bezduszna, nie pojawiając się w niedzielę, i powtarzając bez końca, jak bardzo podobał się jej jego wiersz. I że go kocha. Albo i nie. Zaciągnął się zbyt gwałtownie, prawie wypluwając płuco, a potem przypalił kolejnego papierosa od tego, którego właśnie kończył. Zamierzał palić jednego za drugim, dopóki Sere- na się nie pojawi. Może będzie już martwy, kiedy w końcu przyjdzie, ale przynajmniej będą razem. Wydychając dym, zapatrzył się na trawę. Niska dziewczyna z wielkimi cyckami i krę- conymi brązowymi włosami grała w nogę z czterema chłopakami, których znał trochę z wi- dzenia. To była jego siostra Jenny. Od kiedy to przesiadywała w parku z tymi nudnymi, nadę- tymi dupkami z Upper East Side? Ciekawe, czy był wśród nich Chuck, ten zboczeniec? Za- niepokojony Dan już miał się podnieść, ale zrezygnował. Wyglądało na to, że Jenny dobrze się bawi, a poza tym nie widział nigdzie Chucka. Mógł zachować się jak upierdliwy starszy brat i pójść tam, żeby popsuć im całą zabawę, albo po prostu siedzieć na tyłku, pozwalając Jenny na chwilę radości. Z miejsca, w którym siedział, mógł mieć na nią oko, no a tak w ogó- le. Jenny powinna poznawać nowych ludzi, zwłaszcza teraz, kiedy on spotykał się z Sereną i miał dla niej mniej czasu. No, tak jakby spotykał się z Sereną. O ile się pojawiała. - Hej, muszę już iść do domu - powiedziała Jenny, podając piłkę do Nate'a. - Okay. Wkrótce się do ciebie odezwę. - Przyciągnął ją do siebie i pocałował w poli- czek. Niemal się przewróciła. - Cześć! - pisnęła, machając do trzech pozostałych chłopaków. Potem odwróciła się i odeszła szybko w stronę Central Park West, żeby nie posikać się w majtki. Nie mogła się już doczekać, kiedy znowu spotkają się z Nate'em. Sam na sam. - Stary, a co Blair na tę twoją nową łalunię? - zapytał Nate'a Anthony, kiedy Jenny zniknęła. Podpalił nowego skręta, wziął macha i podał Jeremy'emu. - To nie jest żadna moja lalunia, człowieku - powiedział Nate. - To po prostu fajna dziewczyna, którą przypadkiem spotkałem. - Wzruszył ramionami. - Lubię ją. - Ja też ją lubię. - Jeremy podał skręta Nate'owi. - Ale Blair nie będzie zachwycona, jak się dowie, że spędzasz wolny czas z laską z dziewiątej klasy zamiast z nią. Mam rację? Nate wziął jointa i zaciągnął się głęboko. - Nie musi się o niczym dowiedzieć - burknął, starając się zatrzymać w płucach dym, a potem go wypuścił. - Stary, przecież nie zamierzam rzucić Blair dla Jennifer. To nic poważ- nego. - Jasne - zgodził się Charlie, przejmując skręta. Nate przyglądał się żarowi na końcu jointa. Był świadomi że nie powiedział prawdy. To było coś poważnego. Nie wiedział tylko, co z tym zrobić. Człowiek musi być wyjątkowo ostrożny, mając do czynienia z taką dziewczyną jak Blair. Wiedział, na co ją stać, i niezbyt mu się to podobało. - Sorry za spóznienie, dupku - powiedział Zeke, odbijając piłkę do kosza o głowę Dana. - Chodz, idziemy grać. Dan uniósł głowę znad notatnika. Właśnie zaczął pisać kolejny wiersz, zatytułowany Złamane stopy. Drzazgi, przebite opony, odłamki szkła. Przeznaczenie dzierży swój topór niesprawiedliwości. Upadek. Wiersz mówił o pragnieniu bycia w pewnym miejscu z pewną osobą i niemożliwości dotarcia do celu. Serena najwyrazniej utknęła gdzieś, wbrew swej woli, usychając z tęsknoty za Danem, marząc o tym, aby być z nim. Może była gdzieś w metrze, uwięziona pomiędzy stacjami. A on utkwił w parku z Zeke'em. - Cześć - powiedział Dan, chowając notatnik do torby i podnosząc się. - Miło, że wpa- dłeś. - Pieprz się. Miałem korki z matmy, przecież wiesz - odparł Zeke, kozłując piłkę. Szli w stronę boiska do kosza. - Taaak, no cóż, powinieneś bardziej się przykładać do matmy - rzekł Dan. - Wtedy nie potrzebowałbyś korków. - A ty powinieneś się wypieprzyć, bo jesteś beznadziejny. - Co to miało znaczyć? - Dan rzucił torbę przy siatce otaczającej boisko i ściągnął płaszcz. Zeke tańczył wokół z piłką. Miał lekką nadwagę i szerokie biodra jak dziewczyna, ale był najlepszym koszykarzem w Riverside Prep. Nie do wiary. - Ostatnio jesteś ciągle zajęty i wiecznie nie w humorze - powiedział. - Coraz trudniej z tobą wytrzymać. Dan wzruszył ramionami i rzucił się do przodu, żeby odebrać mu piłkę. - Co mogę powiedzieć? Mam dziewczynę. - Odskoczył do Bu, kozłując przez boisko. Nie popisał się, piłka minęła kosz o jakieś trzydzieści centymetrów. - Niezle, frajerze. - Zeke podbiegi, przejmując odbitą piłkę. - Dziewczynę? - zapytał, kozłując w miejscu. Widać było, jak mu drga brzuch pod białą koszulką. - Mówisz o Vanes- sie? Dan potrząsnął głową. - Ma na imię Serena. Nie znasz jej. W ten weekend razem jedziemy na rozmowę w college'u. - Wow! - Zeke odwrócił się, żeby popędzić z piłką do drugiego kosza. Nie wyglądało na to, żeby był pod wielkim wrażeniem. Dan patrzył, jak jego przyjaciel idealnie zdobywa kosza z wyskoku. Stał nieruchomo, kiedy Zeke przykozłował piłkę z powrotem. - Czyli to coś poważnego, tak? - zapytał, rzucając do Dana. Dan złapał piłkę, dalej nie ruszając się z miejsca. Nic był pewien, co odpowiedzieć. Dla niego z pewnością to było coś poważnego. Ale czy Serena w tej chwili mówiła swoim przyjaciołom o Danie, jej nowym chłopaku? Czy fantazjowała o ich wspólnym weekendzie? Niezupełnie. Dokładnie w tym samym czasie Serena siedziała u dentysty, bo miała ubytek do za- plombowania. Była głodna i lekko wkurzona, że będzie musiała poczekać, aż przejdzie jej znieczulenie, by mogła coś zjeść. Niezbyt to poetyckie. Przeczytała już wiersz Dana i nic wiedziała, co ma z tym zrobić. Była przyzwyczajona do zainteresowania ze strony chłopaków, ale nie w takim wydaniu. Dan przeistaczał się po- woli w nawiedzonego wielbiciela i naprawdę zaczynało ją to niepokoić. B zyskuje nowego braciszka - Na jakie pytania się przygotowałaś? - zapytała pani Glos. Było środowe popołudnie i pani Glos dawała Blair wskazówki odnośnie jej sobotniej rozmowy w Yale. - Musisz ich przekonać, że interesujesz się sprawami ważnymi dla Yale, a nie że ubiegasz się o przyjęcie tam tylko ze względu na reputację uczelni, bo jesteś dzieckiem jednego z jej absolwentów. Blair pokiwała niecierpliwie głową. Co ta Glos sobie myślała? %7łe jest jakąś kretynką czy co? Pani Glos rozprostowała nogi i dotknęła opatrunku na kostce. Tułów miała krępy i
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|