[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bardzo go kochałaś. Prawda bywa czasami bolesna. Powiem Maksowi, że powinniśmy opuścić Belle Rose. Mallory wyjedzie jesienią do college'u, a Clarice prawdopodobnie wyjdzie za Nowella Landersa. Jestem pewna, że Max zostanie w Sumarville, ale Parry i ja powinniśmy się wyprowadzić. Może wrócimy do Nowego Orleanu. Jolie wpatrywała się w Georgette. Czuła, że macocha coś ukrywała. Ale co? Wiesz, kto zabił moją matkę i ciotkę? Cisza. Lemar Fuqua ich nie zastrzelił powiedziała Jolie. Ktokolwiek to zrobił, zamordował również jego. Georgette pokiwała głową. To nie był Gar Wells, prawda? Nie. Więc kto? Milczenie. Albo powiesz mi teraz, albo potem, przy Maksie zagroziła Jolie. Georgette skuliła się niczym cieplarniany kwiat, który więdnie, wystawiony na działanie żywiołów. Zrozumiała, że nie może dłużej skrywać swoich tajemnic. Początkowo wierzyłam w oficjalną wersję. %7łe Lemar zabił Audrey i Lisette. Kiedy zdałaś sobie sprawę, że nie on był mordercą? Sama nie wiem. To nie było w pełni świadome. Nie chciałam, żeby moje podejrzenia okazały się słuszne. Jolie zamknęła oczy. Czy będzie miała dość siły, by znieść prawdę? Dopiero niedawno zaczęłam rozważać taką możliwość podjęła Georgette. Dopiero gdy razem z Theronem postanowiliście doprowadzić do wznowienia śledztwa. Kiedy wróciłaś do Belle Rose i zobaczyłam, jak jesteś podobna do Lisette... Więc tu jesteś, Georgie. W drzwiach sypialni Jolie pojawił się Parry. Zastanawiałem się, dokąd się wymknęłaś. Georgette spojrzała na Jolie. Przepraszam na chwilę powiedziała. Muszę odprowadzić Parry'ego do jego pokoju. Gdy za dużo wypije, potrafi być nieprzyjemny. Podbiegła do brata, objęła go w pasie i próbowała wyprowadzić na korytarz. Co jej mówiłaś? dopytywał się. Wyglądałyście na bardzo spoufalone. Dziękowałam Jolie za zajęcie się wszystkimi odparła. Chodz, Parry. Powinieneś się przespać. Wyrwał się, odepchnął siostrę i ruszył chwiejnie przez pokój w kierunku Jolie, która przyglądała mu się z balkonu. Georgette wyciągnęła rękę, próbując chwycić brata, lecz uchylił się nadspodziewanie zręcznie. Parry! Georgette rzuciła się za nim, ale nim zdążyła go dogonić, natarł na Jolie. Złapałją za ręce, obrócił i wykręcił ramiona za plecy. Jedną ręką przytrzymał jej ręce, a drugą złapał ją za gardło. Naprawdę myślałaś, że ujdzie ci to płazem, Lisette? Parry, nie!... krzyknęła Georgette. Wracaj do swojego pokoju, Georgie powiedział. Zajmę się tym. Zawsze dbałem o nasze sprawy, czyż nie? Przecież upozorowałem samobójstwo, gdy udusiłaś Julesa Trouissanta. I zająłem się Philipem. Georgette jęknęła. Dobry Boże, nie. Tylko nie Philipem. Oczywiście, że Philipem też. Zawiódł nas. Byliśmy na jego łasce, a on nie potrafił o nas zadbać. Sprzeniewierzył te wszystkie pieniądze i pociągnąłby nas na dno, gdyby poszedł siedzieć. Po prostu pomogłem mu wyjść z tego z honorem. Umysł Jolie pracował na najwyższych obrotach, usiłując przetworzyć natłok nowych informacji. Zabiłeś Philipa Devereaux? zdołała wykrztusić. Myślałam, że popełnił samobójstwo. Parry ścisnął jej gardło jeszcze mocniej. Z trudem chwytając powietrze, zaczęła się szarpać. Puść Jolie powiedziała Georgette. Robisz jej krzywdę. Dlaczego chcesz jej pomóc? zapytał. Dlaczego chciałaś jej powiedzieć, że to ja zabiłem Audrey i Lemara? Zawsze trzymaliśmy się razem. Nigdy się nie zdradziliśmy. Milczałaś, kiedy powiesiłem Julesa na żyrandolu, żeby śmierć wyglądała na samobójstwo. Gdy zastrzeliłem Philipa, też nikomu nie powiedziałaś. Dlaczego... dlaczego ich zabiłeś? wychrypiała Jolie. Kogo? spytał Parry, ciągnąc ją w głąb balkonu. Moją matkę, ciotkę Lisette i Lemara. Georgette podbiegła do balkonowych drzwi. Parry, wracaj do środka, proszę cię. Za chwilę, Georgie. Tylko pozbędę się Lisette. Lisette nie żyje przypomniała mu. To jest Jolie, a nie Lisette. Też tak myślałem... z początku. Parry przycisnął Jolie do barierki. Ale to jest Lisette. Wróciła, żeby mnie prześladować. Chce mnie ukarać za to, co zrobiłem. Ale mogę ją zabić jeszcze raz. I tym razem już nie wróci. Proszę, Parry, nie rób tego... nie... Po policzkach Georgette pociekły łzy. Nie rób jej krzywdy, proszę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|