|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
antysemityzmu pod adresem Armii Krajowej w żydowskich relacjach z pierwszych lat powojennych. Na podobne intencje oficjalnych "zbieraczy" relacji żydowskich wskazywał również historyk żydowski Icchak Rubin w 1988 r. akcentując, że "Funkcjonariusze Komitetów %7łydowskich mianowani przez partię komunistyczną, którzy zbierali te zeznania wskazywali piszącym, kto jest winien i na co zasługuje". Dobrze wiem, kogo chcieli w największym stopniu pogrążać, kompromitować i dyskredytować partyjniacy i bezpieczniacy w pierwszych latach powojennych na terenach Białostockiego i Aomżyńskiego. Ich głównym wrogiem wówczas nie byli pokonani, i nie liczący się już Niemcy, lecz wyjątkowo silna antykomunistyczna partyzantka podziemna na wspomnianych terenach . Jakże wymownie dopasowały się do tych partyjniacko-bezpieczniackich oczekiwań wymyślone zeznania M. Finkelsztajna z jego epitetami o "polskich mordercach, brudnych rękach ludzi ze świata podziemnego" ("Sąsiedzi", s. 46). Fabrykowane według odgórnych instrukcji, pełne nienawiści do Polaków relacje części co bardziej serwilistycznych czy "postępowych" %7łydów miały spełniać również dwa dużo ważniejsze w skali centralnej cele w interesie sowieckim. Z jednej strony chodziło o ciągłe zohydzanie Polaków na Zachodzie jako antysemitów, faszystów, szowinistów. Czołowy PPS-owski działacz polityczny i historyk Adam Ciołkosz pisał na łamach londyńskich "Wiadomości" w 1968 roku o szczególnie ciężkiej odpowiedzialności polskich władz komunistycznych za świadome upowszechnianie o Polsce wizji kraju antysemickiego. Jak pisał Ciołkosz: "I tak kamyczek po kamyczku, cegiełka po cegiełce własnymi rękami wznosili komuniści polscy gmach fałszów, z których wynikać miało, iż rząd polski w Londynie był antysemicki, (...) naród polski z wyjątkiem garstki komunistów był antysemicki". Wszystko to miło służyć tym lepszemu przekonywaniu przez Sowietów na Zachodzie, że w tej "antysemickiej" i "reakcyjnej" Polsce nie można sobie pozwolić na demokrację, że Polaków trzeba mocno trzymać w ryzach, najlepiej mocną sowiecką ręką, aby nie pojawiły się znów upiory "polskiego antysemityzmu". Drugim celem propagandy na temat "krwiożerczego polskiego antysemityzmu" było urabianie wśród %7łydów, zgodnie z ówczesnymi priorytetami moskiewskiej polityki, przekonania o potrzebie jak najszybszego wyjazdu z tak niechętnej im Polski . Jak pisał Krzysztof Kąkolewski: "Rosjanom chodziło o pozbycie się tzw. elementu kapitalistycznego: właścicieli sklepików, rzemieślników, członków żydowskich spółdzielni pracy - które rozwijały się i byłyby niewygodne do spacyfikowania w związku z przygotowaniami do stalinizacji Polski" (K. Kąkolewski, "Umarły cmentarz", Warszawa 1996, s. 192). W masowym eksodusie %7łydów do Palestyny z Polski i innych krajów Europy środkowej Rosjanie widzieli również dogodne narzędzie dla wywoływania zamieszania w zarządzanej przez W. Brytanię Palestynie. Liczyli poza tem, zręcznie oszukiwani przez różnych polityków żydowskich, że przyszłe państwo żydowskie będzie państwem o rządach lewicowych i prosowieckich, być może stanie się nawet główną bazą wpływów sowieckich na Bliskim Wschodzie. Pózniej Stalin miał się jednak przekonać, ku swojej wściekłości, że został całkowicie oszukany co do intencji polityków żydowskich, którzy woleli w decydującej chwili postawić na "bogatego wujaszka" z USA. Z tego typu oficjalnymi celami sowieckich rządców i ich polsko-żydowskich popleczników częstokroć współgrały i osobiste postawy części %7łydów, z różnych względów nienawidzących Polaków lub mających do nich głębokie urazy i tym silniej marzących o wyidealizowanym państwie żydowskim, właśnie rodzącym się w Palestynie. Jakże wymowny pod tym względem jest fragment wspomnień Natana Steinbergera, który po sprowokowanych przez bezpiekę zajściach antyżydowskich w Krakowie latem 1945 roku, zapisał taki efekt swych żmudnych medytacji w ukryciu w lokalnym klozecie: "W czasie, gdy siedziałem w tym moim schronieniu (w ubikacji) zapadło w moim sercu postanowienie - Polska nie jest naszą ojczyzną. Nie mam nic tu do szukania, jest jedno miejsce na świecie, w którym możemy żyć - Palestyna (...)" (podkr. J.R.N.; cyt za: A. Cichopek: "Pogrom %7łydów w Krakowie 11 sierpnia 1945 r., Warszawa 2000, s. 235). Szmul Wasersztajn mógł być jednym z tych %7łydów, którzy doszli do blizniaczo podobnych przemyśleń, co Natan Steinberger, i to niezależnie od jego ubeckich celów (sprawa jego bezpieczniackiej profesji wymaga, jak podkreślałem, jeszcze pełnej weryfikacji). Doszedłszy do wniosku, że ma szczerze dość Polski, którą dość szybko pózniej opuścił, chciał prawdopodobnie przekonać jak najwięcej %7łydów do podobnej decyzji. Udając się do Ameryki Południowej, a nie do Izraela (być może z obawy przed powołaniem do armii izraelskiej i utratą życia w krwawych bojach z Arabami), uznał prawdopodobnie, że najlepiej zasłuży się swojej dalekiej żydowskiej ojczyznie poprzez zniechęcenie jak największej ilości %7łydów do Polski jako rzekomej "krainy pogromów" i zachęcenie ich do wyjazdu do Palestyny. Stąd tym większe wysiłki iście chorej wyobrazni Wasersztajna, dla przedstawienia możliwie jak najbardziej makabrycznego portretu polskich "sąsiadów", obok których %7łydzi nie mogą, nie powinni żyć. Na tym tle zrozumiałe jest, dlaczego część sił partyjnych i bezpieczniackich poparła absurdalną antypolską relację Wasersztajna w 1949 roku. Nieprzypadkowo skierował ją do sądu %7łydowski Instytut Historyczny kierowany przez najbardziej zajadłego fałszerza antypolskiego i anty-AK-owskiego Bernarda Marka. To z inicjatywy tych sił okrutnie katowano uwięzionych Polaków z Jedwabnego w czasie śledztwa, by przyznali się do rzekomego mordowania %7łydów. Tu jednak wyłania się następujące pytanie: dlaczego ten cały plan zawiódł? Dlaczego na procesie odrzucono twierdzenia o odpowiedzialności Polaków za mord %7łydów, jednoznacznie stwierdzając w werdykcie, iż mordu dokonali Niemcy, a Polacy działali pod presją ich terroru? Sprawa ta wymaga szczególnie gruntownego zbadania. Już teraz myślę, że można pokusić się o następujące próby wyjaśnienia tego, tak istotnego, zwrotu. Po pierwsze, wyraznie zawiodły próby wymuszenia przez tortury UB zeznań, które by gremialnie przesądziły o winie Polaków. Część świadków umiała oprzeć się wszelkim ubeckim presjom i zgodnie z prawdą akcentowała wyłączną winę Niemców, wskazując na nieprawdę oskarżeń rzucanych pod adresem niektórych oskarżonych. Część świadków obaliła je jako niewiarygodne, bo złożone przez ludzi nie będących naocznymi świadkami wydarzeń, zeznania głównego świadka oskarżenia S. Wasersztajna oraz wspierających go E. Grądowskiego i A. Boruszczaka. Szczególne znaczenie w obaleniu antypolskich zeznań miało zeznanie %7łyda Israela Grondowskiego, który jednoznacznie wskazał na fałsz zeznań A. Boruszczaka i E. Grądowskiego, jako nieobecnych wówczas w Jedwabnem. Wydaje się, że właśnie ta rola Israela Grondowskiego w podważeniu głównych żydowskich świadków oskarżenia przeciwko Polakom oraz to, że przeszedł na katolicyzm w sierpniu 1945 roku, są główną przyczyną tak mocnego obrzucania go różnymi kalumniami przez niektórych %7łydów. Trudno przecież uwierzyć, by Israel Grondowski rzeczywiście wydał w 1941 roku kryjówkę 125 %7łydów, jak go oskarżyła Rywka Fogel, i nie spotkała go za to żadna kara po 1945 roku. Co więcej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|