[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na ranczu. Nie miała już czasu na układanie włosów. Rozczesała je tylko i zostawiła rozpuszczone. Kiedy spojrzała po raz ostatni w lustro, sama się zdumiała. Jakże błyszczały jej oczy! Nie miała się co oszukiwać, chciała go znów zobaczyć. Jej uczucia w stosunku do niego stawały się coraz silniejsze. Musi się wziąć w garść. Kiedy dojechała do rancza, była już całkiem opanowana. Zastukała. Drzwi otworzyła jej Rosie. - Dzień dobry, pani Talbot. Cieszę się, że znów panią widzę. - Przyjemnie tu wrócić. - Janine uśmiechnęła się. - Czy zastałam Letty? - Niestety, proszę pani. Akurat pojechała do znajomych. Ale Trisha już jest gotowa do wyjścia. Trisha usłyszała głosy w holu i biegiem rzuciła się w stronę Janine. - Przyjechałaś! Przyjechałaś! - krzyczała radośnie, dopadając jej i obejmując rączkami. Janine cofnęła się, by złagodzić jej impet i nie dać się przewrócić na ziemię. - Wcale mi wczoraj nie powiedziałaś, że dzisiaj pojedziemy razem do tatusia! - To prawda. Ale wczoraj, kiedy widziałyśmy się w szkole, sama jeszcze o tym nie wiedziałam. A nawet gdybym wiedziała, to i tak wtedy bym ci o tym nie mówiła. - Dlaczego? - Dlatego, bo to jest szkoła, a ja jestem twoją nauczycielką. Poza szkołą jesteśmy przyjaciółkami. - A dlaczego tak nie może być cały czas? - Myślę, że może. Różnica polega chyba na tym, o czym mówimy. W szkole rozmawia się tylko o szkolnych sprawach. Trisha zamyśliła się nad tym, co usłyszała, Janine miała choć chwilę spokoju. Chociaż właściwie przywykła do zarzucających ją nieustannymi pytaniami pięciolatków, czasami nie potrafiła od razu znalezć właściwej odpowiedzi. - Widzę, że jesteś już gotowa, tak? - Uhm. Jestem gotowa już od bardzo dawna! - W takim razie jedziemy, młoda damo! - roześmiała się Janinę. Przez całą drogę dziewczynka paplała z ożywieniem. Okazało się, że bardzo rzadko bywała u ojca. Zwykle to on przyjeżdżał do niej na ranczo. Trisha już nie mogła się doczekać, kiedy znów znajdzie się w jego mieszkaniu i wyszuka wszystkie zmiany, jakie zaszły od jej ostatniego pobytu. Janine w duchu przygotowywała się do spotkania Camerona z córką. Postanowiła, że pozostanie w tle, będzie trzymać się na uboczu. Już miała gotowe krótkie odpowiedzi na jego ewentualne pytania. Jednak kiedy zatrzymała się przed jego domem, wszystko wyfrunęło jej z głowy. Podniecona Trisha już z daleka rozpoznawała charakterystyczne szczegóły. Ledwie wysiadły, złapała ją za rękę i pociągnęła do wejścia. Odetchnęła z ulgą, kiedy Cameron odpowiedział na pierwszy dzwonek. Już martwiła się, co zrobi, jeśli jeszcze go nie będzie. Będzie musiała jakoś zabawić dziewczynkę. - Tata! Cameron porwał Trishę w ramiona. Objęła go z całej siły za szyję i całowała bez opamiętania. - Moje słoneczko, tak się cieszę, że cię widzę. - Przytulił ją jeszcze mocniej. Janine na moment zapomniała o swoich postanowieniach. Jak oczarowana przypatrywała się tej wzruszającej scenie - wysoki szczupły mężczyzna, ubrany w dżinsy, kraciastą koszulę i mokasyny, wprost promieniał ze szczęścia, gdy ostrożnie, jak drogocenny kruchy przedmiot, trzymał w ramionach jasnowłosą dziewczynkę. Zmieszała się, kiedy przeniósł spojrzenie w jej stronę. Starała się nie okazać zdenerwowania. - Dziękuję ci, że ją tu przywiozłaś - powiedział, wyciągając do niej rękę. Poprowadził ją do środka. Zdumiała się. Wewnątrz było zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażała. Od razu widać było, że włożył dużo czasu i inwencji, by urządzić sobie mieszkanie zgodnie z własnymi potrzebami. Zadbał o najdrobniejsze szczegóły. Galeryjka na piętrze z trzech stron obiegała wysoki na dwie kondygnacje salon. Czwarta ściana była cała przeszklona. Tuż za nią rozciągał się prywatny ogród, osłonięty murem przed wzrokiem ciekawskich. Prowadząca w dal ścieżka ginęła w bujnej roślinności. - Tam dalej jest basen. Staram się pływać codziennie przynajmniej godzinę, żeby utrzymać formę, chociaż, prawdę mówiąc, nie zawsze to mi się udaje. Janine popatrzyła na kremowe ściany, zdobione typowym dla tych stron motywem. Delikatne kolory brzoskwini, turkusu i miedzi dodatkowo ożywiały wnętrze. - Zamówiłem stolik na kolację - oznajmił Cameron. - Jesteś głodna? - zwrócił się do Trishy. Wybuchnął śmiechem, kiedy z zapałem pokiwała głową. - Ja też. - Znów popatrzył na Janine. - Tak wiosennie dziś wyglądasz. Zwietnie ci w tym kolorze. Uśmiechnęła się z zażenowaniem. Jak cudownie było znów go zobaczyć, usłyszeć, że mu się podoba, być w jego domu. - Dziękuję. - Pójdę na górę się przebrać. W soboty nie przejmuję się specjalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|