|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dłużej nie wytrzymam - odezwała się zdławionym głosem. - Po prostu nie mam już siły. - O czym ty mówisz? - Maria obeszła stół i objęła Dorte ramieniem. - Moja droga, co się tym razem stało? - To przez Hansine. Będzie musiała odejść. O tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać. Jakob jest na nią okropnie zły. Ja też, ale on ciągle krzyczy. Rozumiesz, nazywa po imieniu to, co ta dziewczyna wyprawia. Za każdym razem, gdy zostajemy sami, zaczyna o niej mówić. Ze zdradziła nas i was wszystkich, zadając się ze Steffenem. Próbowałam mu tłumaczyć, że niewiele możemy na to poradzić, ale on mnie nie słucha. Mój miły, rozsądny Jakob stał się taki... rozgoryczony. Szkoda, bo Hansine jest bardzo pracowita. Silna, wytrzymała i potrafi pracować przez kilka dni z rzędu bez słowa skargi. Sama ją widziałaś tej wiosny na torfowisku. Maria przytaknęła. Dorte miała rację. Hansine rzeczywiście była niezmordowana i drugiej takiej prędko nie znajdą. 75 - Gdyby tylko przejrzała na oczy i przekonała się, jaki Steffen jest naprawdę, wtedy wszystko by się ułożyło - westchnęła Dorte i szybko otarła łzy. - Uff, nie chciałam się rozbeczeć, jestem już przecież starą babą. Ale musiałam ci to po prostu powiedzieć. Maria zapatrzyła się przed siebie w zamyślenia. - Chyba znalazłam sposób - odezwała się po chwili i zagryzła wargę. - Jak to? - Dorte przyjrzała się jej badawczo. - Może uda mi się rozdzielić tych dwoje, ale najpierw muszę z kimś porozmawiać. - Mogłabym jakoś w tym pomóc? - W oczach Dorte rozbłysła nadzieja. Maria pokręciła głową. - Nie, raczej nie. - Uśmiechnęła się i pogładziła teściową po plecach. - Zresztą zobaczymy; jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Hansine wróciła, gdy wybierały się do obory na wieczorne dojenie. Spotkały ją na podwórzu, kiedy szła zmęczona, powłócząc nogami. - Przebiorę się tylko - rzuciła - i zaraz do was przyjdę. Dorte spojrzała na Marię. - Wydaje się jakaś dziwna. Nie uważasz? Maria wzruszyła ramionami. - Co masz na myśli? - Nie cieszy się. A zwykle wracała szczęśliwa. Maria poszła do obory. Długo obmyślała swój plan. Czy się uda? Czy inni się przyłączą? Zarazem jednak ogarnęły ją wyrzuty sumienia, gdy Hansine weszła do obory, uśmiechnęła się przelotnie i zasiadła do dojenia. To dla dobra Hansine, uspokoiła się Maria w duchu. Przecież w gruncie rzeczy jest dobrą dziewczyną. Tylko trochę za ufną i zbyt łatwowierną. Przy kolacji Maria zastanawiała się, czy powiedzieć o swoim planie Olavowi. Nie, jeszcze nie teraz. Lepiej 81 z tym trochę poczekać, aż sama dokładnie wszystko dopracuje. I przeprowadzi jeszcze kilka rozmów. Maria przechadzała się wzdłuż brzegu. Buty prawie nie zapadały się w twardy, żółty piasek, zostawiały tylko odciski podeszew. Z lewej strony minęła pokazny stos drewna wyrzuconego na ląd, które po wysuszeniu będzie można zużyć na opał. Uderzyła ją okrutna myśl: a może to szczątki statków, które zatonęły ostatniej zimy? Wzdrygnęła się. Próbowała się skupić na czymś innym. Naciągnęła kurtkę mocniej pod szyję i skuliła się, bo od morza wiał ostry, przenikliwy wiatr. Przed nią tańczyła Kristine, nuciła i zbierała na przemian muszelki i drewienka. - Mario! Mario, poczekaj! Odwróciła się w stronę, skąd dochodził głos, i zobaczyła, że biegnie za nią Hansine. - 2daje się, że miałaś pomóc Dorte w gręplowaniu wełny? - spytała surowym tonem. - Tak, ale najpierw muszę z tobą porozmawiać. To nie potrwa długo. Wiesz, że wczoraj miałam wolny dzień? Maria skinęła głową. Pamiętała, że służąca była niezwykle milcząca przez resztę wieczoru. Prawie się nie odzywała. Pod koniec dnia, gdy kładli się spać, Dorte odciągnęła Marię na stronę. - Myślisz, że z nią zerwał? - szepnęła. - Kto? - Steffen, oczywiście. Nie zauważyłaś, że Hansine wydaje się jakaś posępna? - Faktycznie. Jeśli z nią zerwał, to dziwne, że Hansine nie płacze. Dorte się zastanowiła, a po chwili uśmiechnęła szeroko. - A może to ona z nim zerwała?! - Spojrzała na Marię wielkimi oczami. - Może wreszcie przekonała się, jaki z niego drań. - Ożywiła się, lecz nadal mówiła szeptem. - Czy powiedzieć o tym Jakobowi? 77 - Nie, poczekaj, aż się dowiemy prawdy. Jutro na pewno sama coś nam powie. A jeśli nie, to ją wypytam. Dorte niechętnie przytaknęła. - No dobrze. Jeden dzień wytrzymam. Teraz Maria spojrzała na Hansine. - Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś? - Wiesz, wczoraj, gdy miałam wolne, poszłam do Steffena. Maria skinęła głową i poprawiła deski, które niosła na ręku. - Ach tak. - I wtedy coś się stało - ciągnęła Hansine. - Coś takiego, że nie byłam w stanie od razu wam tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|