[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się i odchodziła od zmysłów ze strachu, a gdy Lina wróciła, ze zdenerwowania wymierzyła jej siarczysty policzek. Lina wyskrobała resztki kaszy z talerza i opróżniła kubek. Wtedy odrzuciła całkiem swoje podejrzenia, że Elizabeth nadal coś czuje do Jensa. Wyszła przecież za mąż za bogatego gospodarza, po co miałaby pragnąć innego mężczyzny? Ale Jens... 95 Kiedy pojawiły się wątpliwości? Gdy się pobrali? Elizabeth tłumaczyła, że to dlatego, że jest bardzo zakochana. Uznała, że pewnie ma rację i starała się uspokoić. Ale potem przyszedł od Jensa list... Eliżabeth stała pochylona nad kufrem w izbie tkackiej, kiedy do środka weszła Helenę i usadowiła się na trzeszczącym stołku. - Czego szukasz? - zapytała. - Płótna i wełny - odpowiedziała Elizabeth, nie odwracając się do przyjaciółki. - Po co? - Lina potrzebuje ubranek dla dziecka. -Aha. Zamilkły na dłuższą chwilę. Elizabeth wyciągnęła tkaniny, które już oglądała, przyjrzała im się uważnie na nowo i odłożyła na bok. Jedne wydawały jej się za grube, inne za cienkie dla niemowlęcia. Kiedy się wyprostowała, zakręciło jej się w głowie. - Oj - zaśmiała się, opierając się o krosna, i odgarnęła kosmyk włosów z twarzy. Helenę sięgnęła kłębek wełny i zahaczyła nitkę, która się poluzowała i odłożyła z powrotem. - Obiecałaś Linie, że jej pomożesz z wyprawką dla dziecka. - Zgadza się - odparła Elizabeth, z niechęcią w głosie, ale zaraz się uśmiechnęła i dodała: - Jasne, że maleństwo musi mieć ubranka. Amandzie też pomagałam, gdy się spodziewała Jonasa. Helenę nadal się nie odzywała, ale Elizabeth miała wrażenie, że przyjaciółka przejrzała ją na wylot. - Co z tobą? - zapytała rozgniewana. - Wiem, że nie cieszysz się z tego dziecka. - Co ty mówisz? Dlaczego nie miałabym się cieszyć? Przecież każde dziecko jest maleńkim cudem. 96 Helenę spojrzała jej prosto w oczy. - Nie próbuj mnie okłamywać, Elizabeth. Zbyt długo cię znam! Elizabeth odłożyła tkaniny i wełnę, po czym znowu sięgnęła po nie, żeby czymś zająć ręce. - Skończ z tymi bzdurnymi oskarżeniami i idz na dół! - rzuciła ze złością. Helenę jednak ani myślała jej słuchać. Rozsiadła się wygodnie, rozprostowała nogi i skrzyżowała ręce na piersi. - Przyznaj się, nadal coś czujesz do Jensa! I teraz zazdrość cię zżera, że oni spodziewają się dziecka. Elizabeth musiała się odwrócić. Udawała, że szuka czegoś w kącie. Przy okazji zerknęła pośpiesznie przez okno. - Nie odpowiadasz - ciągnęła dalej Helenę, nie ruszając się z miejsca. - Nie mam zamiaru rozmawiać o takich bzdurach. Nie masz co robić? - Widzę, że przepłakałaś całą noc, Elizabeth - ciągnęła Helenę niezrażona. - Marii i Ane udało ci się wmówić, że bolała cię głowa, ale ja ci nie wierzę. A kiedy Lina wczoraj przyszła do dworu, uciekłaś, na górę i spędziłaś tu, w tkalni, całe przedpołudnie. Coś cię gnębi, Elizabeth. Dlaczego nie przyznasz się do tego? Przecież jesteśmy przyjaciółkami! Elizabeth obróciła się ze łzami w oczach. - A nie przyszło ci do głowy, że wciąż cierpię z powodu straty dziecka? %7łe chociaż zachowuję się na pozór zwyczajnie, wciąż jestem pogrążona w rozpaczy? Gdy słyszę, że ktoś spodziewa się dziecka, wracają do mnie wszystkie te ponure wspomnienia. Jestem tylko człowiekiem, Helenę. Też mam uczucia. Chciała już przypomnieć przyjaciółce, jak ona długo płakała przez Pala, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Uznała, że nie powinna rozdrapywać starych ran. Helenę spuściła wzrok, gdy Elizabeth zarzuciła ją 94 potokiem słów, ale po chwili podniosła oczy i rzekła skruszona: - Rozumiem, Elizabeth! Oczywiście, że jesteś tylko człowiekiem. Właśnie dlatego uważam, że cierpisz z tego powodu, że Jensowi i Linie urodzi się dziecko. Ja w każdym razie na twoim miejscu tak bym się czuła. - Cóż, ludzie są różni - orzekła Elizabeth i szybko wytarła oczy. Nie była gotowa na zwierzenia. W no- cy postanowiła, że przestanie myśleć o Jensie i stłumi uczucia, jakie do niego żywi. Musi udawać, że ich rozmowa nigdy się nie odbyła, bo tylko w taki sposób zdoła znieść codzienne spotkania z Liną i Jensem, którzy mieszkają przecież po sąsiedzku i pracują we dworze. Helenę otworzyła usta, by coś dodać, gdy nagle z dołu doleciało ich wołanie Marii. - Elizabeth, gdzie jesteś, Elizabeth? Chodz tu natychmiast! Helena pierwsza zerwała się na równe nogi i wybiegła, a Elizabeth ruszyła tuż za nią. - Co się stało? - zapytała. - Lina! Obawiam się, że straciła dziecko. - To nie może być prawda! - wyszeptała Elizabeth i zakręciło się jej w głowie. Musiała uchwycić się poręczy, by nie upaść. Niepewnym krokiem dotarła na dół i spytała: - Gdzie ona jest? - W kuchni. Elizabeth szarpnęła drzwiami tak mocno, że aż trzasnęły o ścianę. Uklękła przy ławie, na której przewrócona bokiem, leżała Lina. Służąca była blada jak kreda, a w szeroko otwartych oczach czaił się lęk. - Co z tobą, Lina? Coś cię boli? Cisza. - Krwawisz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|