|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wściekłość i zakłopotanie. Chcę wrócić do domu. Zgoda odrzekł. Nie miał innego wyjścia, chyba \e chciałby zatrzymać ją siłą. Porozmawiamy jutro. Odwiozę cię do domu. Nie zaczynaj od nowa odparła znu\onym głosem.. Pojadę sama. Sięgnęła po płaszcz i za rzuciła go na ramiona. Dobranoc, CC. dodała na odchodnym. Targany sprzecznymi uczuciami C.C. został sam. ROZDZIAA DWUNASTY Valerie opracowała przed laty szybką i skuteczną metodę pakowania walizek. Pieczołowicie wybierała i układała rzeczy, lecz poświęcała temu zajęciu niewiele uwagi. Tym razem miała ułatwione zadanie. W domu zostawiła szafy pełne ubrań i wszelkich niezbędnych przedmiotów. Zapięła niewielką torbę podró\ną i spojrzała w lustro. Oczy miała czerwone i zapuchnięte od płaczu. Kochała C.C. całym sercem i dlatego nie mogła powstrzymać łez. Słone krople nadal toczyły się po policzkach, choć Valerie miała wra\enie, jakby wy płakała oczy. Wstydziła się do tego przyznać, ale gotowa była zaklinać i błagać C.C. o kilka tkliwych i wa\nych słów dotyczących uczuć. Pragnęła usłyszeć cokolwiek. Zadowoliłaby się krótkim wyznaniem: Bardzo mi na tobie zale\y . Niestety, wszystko wskazywało na to, \e mę\czyzna, którego gorąc6 kochała, nie odwzajemnia jej miłości. Zezowate szczęście. Nie miała pretensji do CC. Miał rację, mówiąc, \e nie mo\na wymusić uczucia. Po przepłakanej nocy Valerie miała wprawdzie zaczerwienione powieki, ale wybuch rozpaczy sprawił, \e doznała ulgi i podjęła wa\ne decyzje. Nie zmarnowałam tego czasu, pomyślała z drwiną. Uwolniła się od smutku i strachu, który ją dotychczas parali\ował. Nie miała pojęcia, jakie niespodzianki los chowa w zanadrzu, ale czuła się teraz o wiele silniejsza i gotowa stawić mu czoło. Nie mogła przewidzieć, czy nadal będzie się spotykała z C.C., ale zdecydowała, \e podda się operacji rekonstrukcji piersi. Nie przez wzgląd na ukochanego mę\czyznę, lecz dla siebie. Nie mogła \yć dalej ze świadomością, \e jest okaleczona. Doszła równie\ do wniosku, \e oboje potrzebują czasu, by określić własne uczucia. Była pesymistką. Nie mogła łudzić się nadzieją, \e sprawy uło\ą się po jej myśli. Wszystko przepadło. CC. zapewne poczuje ulgę, kiedy się dowie o jej pospiesznym wyjezdzie. Nie potrafiła jednak opuścić miasta bez po\egnania. Była zbyt dobrze wychowana. Zadzwoniła do biura C.C., chocia\ niełatwo jej to przyszło. Telefon odebrała sekretarka. Oznajmiła, \e szef pojechał na budowę. Obiecała przekazać informację. Proszę zawiadomić pana Wyatta, \e wyjechałam, i przekazać mu ode mnie \yczenia świąteczne. Odło\yła słuchawkę. Usiadła przed lustrem i umalowała się starannie, by ukryć ślady łez i zle przespanej nocy. Musiała po\egnać się ze Stephanie, która poje chała do pracy wczesnym rankiem, gdy starsza siostra odsypiała nocne czuwanie. Gdy Valerie przyjechała do szklarni, dziewczyna krzątała się przed budynkiem. Jej włosy lśniły w promieniach słońca. Było zimno. Valerie zapięła kurtkę i podbiegła do Stephanie. Na widok siostry poczuła ogromną radość. Jakaś ty śliczna! zawołała, całując zarumieniony policzek. Mo\emy pogadać, skarbie? Wyje\d\am zaraz do Missisipi i chciałam się z tobą po\egnać. Dzień wcześniej? Dlaczego? Jest wiele powodów. Muszę wysłać mnóstwo kart świątecznych, kupić i zapakować prezenty. Przed świętami jest zawsze tyle zajęć! Oczywiście... A C.C.? Ostatnio spędzacie razem wiele czasu. CC. to wspaniały mę\czyzna. Mam dla niego du\o sympatii, ale nie jest człowiekiem, za jakiego go uwa\ałam. Trochę mnie rozczarował. Nie przesadzaj, Val odparła ura\ona Stephanie. C.C. nie przypomina wprawdzie błędnego rycerza, ale, moim zdaniem, jest z gruntu uczciwy. Nie zaprzeczam. Chyba stawiałam mu zbyt wysokie wymagania, którym nie potrafił sprostać rzuciła pogodnie Valerie. Nie martw się o mnie, skarbie. Do zobaczenia w Clinton podczas świąt. Nie mogę się doczekać! Tak bym chciała zobaczyć dziewczynki! Stephanie objęła siostrę, a potem zapytała z niepokojem: Val, nie zmieniłaś decyzji, prawda? Nadal zamierzasz się tu przeprowadzić? Tak, przecie\ to ustaliłyśmy odparła Valerie po chwili wahania. Na szczęście Stephanie nie zauwa\yła, jak niepewnie jej siostra to powiedziała. Nawet się nie po\egnała. C.C. Wyatt odło\ył słuchawkę z pedantyczną dokładnością. Precyzja tego gestu wiele mówiła o jego stanie ducha. Gdy sekretarka przekazała mu wiadomość, natychmiast zadzwonił do firmy sióstr. Dowiedział się, \e Valerie ju\ wyjechała. Trudno wymamrotał. Jego durna została wy stawiona na szwank, a serce zranione. Tak będzie lepiej, stwierdził, ale nie wiedział, co właściwie ma na myśli. Potem ogarnęła go wściekłość. To było doskonałe lekarstwo dla ura\onej męskiej ambicji. Zgoryczą myślał, \e starał się przecie\ ze wszystkich sił, by Valerie odzyskała utraconą pewność siebie. Pięknie mu za to odpłaciła. Dni mijały, a nastrój CC. wcale się nie poprawiał. Nudziła go praca. Nie pomagała nawet doskonała szkocka whisky. Tęsknił za Valerie. Brakowało mu tej kobiety tak bardzo, \e odczuwał niemal fizyczny ból. Gotów był jechać za nią a\ do Missisipi, ale doszedł do wniosku, \e popełniłby wielki błąd. Nie powinien owej nocy zapalać światła, ale skoro ju\ to zrobił, nale\ało za wszelką cenę zmusić Valerie, by została i wysłuchała wszystkiego, co miał do powiedzenia. Powinien był wyznać, \e ją kocha. C.C. potarł w zadumie opuchnięte powieki. Sam nie wiedział, czy słusznie rozumuje. Wątpliwości nie dotyczyły jego uczuć; był zakochany w Valerie i nic nie mogło zmienić tego faktu. Zastanawiał się jednak, czy warto jej o tym mówić. Powie i co dalej? Odruchowo potarł znowu piekące oczy. Rzecz w tym, \e nie wiadomo, co czeka ich w przyszłości. Lękał się, \e los ponownie odbierze mu ukochaną. Czy miłość warta jest takiego ryzyka? Nie potrafił znalezć zadowalającej odpowiedzi. Co się stanie, jeśli wyzna, co czuje do Valerie? Czy zdołają udobruchać? W głębi serca bardzo w to wątpił. Zraził ją do siebie głupim postępkiem. Gotów był teraz przyznać, \e zachował się jak kompletny idiota. Z drugiej strony, człowiek uczy się na własnych błędach, prawda? Mo\e pokonać strach, który budzi w nim rodzące się uczucie, tak oczywiste, \e wydaje się, jakby miał je wypisane na twarzy. Czas działać. W przypływie desperackiej odwagi C.C. wło\ył kapelusz, a potem zadzwonił na lotnisko. Po kilku c w mieszkaniu zapanowała kompletna cisza. Valerie doznawała dziwnego wra\enia, przemierzając ulice Clinton. Czuła się obco w mieście, gdzie prze\yła tyle lat. ilekroć myślała o domu, widziała oczyma wyobrazni rozświetlony słońcem budynek, w którym mieszkała Stephanie albo... piękną willę C.C. Za ka\dym razem ogarniała ją złość. Pociechą była myśl, \e Stephanie wkrótce przyjedzie, \eby spędzić święta w rodzinnym gronie. Valerie stwierdziła z niedowierzaniem, \e coraz bardziej tęskni za siostrą Brakowało jej ciepła i serdeczności, którą emanowała ta urocza dziewczyna. Dla odnowienia rodzinnych więzów mimo wszystko nale\ało zaryzykować przeprowadzkę do Teksasu. Valerie była zmęczona przedświątecznymi zakupami. Zaparkowała samochód przed domem. Nie zauwa\yła samochodu Elizabeth. Babcia na pewno biega z wnuczkami po sklepach. Obojętnie zerknęła na nieznane auto stojące w pobli\u. Goście sąsiadów często zostawiali samochody na ulicy. Sięgnęła po rękawiczki i teczkę, a potem ruszyła w stronę frontowych drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|