Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem, co podyktowało ci ten przewrotny plan, ale dziękuję za wieczór, którego
nigdy nie zapomnę.
Z pewnością jestem szalony, zgodził się w myślach Evan. Musiał być nie
w pełni władz umysłowych, sądząc, Ŝe będzie potrafił tak po prostu dać jej
odejść, wierząc, Ŝe uda się im nie zakończyć tego wieczoru w jego sypialni, bez
względu na obecność obcych ludzi i jego dobre intencje.
Oczywiście, nie mógł tego zrobić. Nie powinien teŜ zwierzyć się Annie ze
swych myśli. Uniósł do góry kieliszek.
– Dziękuję.
Gdy tylko skończyli zupę, pojawił się William, a za nim dwóch kelnerów.
Jeden z nich zebrał na srebrną tacę zuŜyte nakrycia, zaś drugi podszedł, by
nałoŜyć im kolejną potrawę. Potem, kiedy William ponownie napełnił ich
kieliszki, zostali sami.
– Skąd on wiedział? – szepnęła Anna. – Czy obserwuje nas przez jakąś
dziurkę? – Rozejrzała się wokół, a jej oczy błyszczały radośnie. – To ukryta
kamera? Dar jasnowidzenia?
Evan roześmiał się.
– Dzwonek w podłodze pod dywanem.
– Och? – zdziwiła się zachwycona Anna. Odchylając się do tyłu na
krześle, zajrzała pod stół, lecz zobaczyła tam jedynie perski dywan. W jej
wyrazistych oczach wyczytał pytanie; brwi w kolorze ciemnego złota wydawały
się lekko zmarszczone.
– Tutaj – wyjaśnił, wskazując stopą niewidoczne niemal zgrubienie pod
dywanem. – Nie wiem, czy to pomysł Jeda, czy tak standardowo wyposaŜano
wtedy jadalnie.
– Gdzie? – dopytywała się Anna, wyciągając stopę, którą zaraz cofnęła z
przestrachem. – Och.
William pojawił się w pokoju prawie natychmiast.
– Tak, proszę?
Evan spojrzał na Annę, która z ręką osłaniającą policzek wyglądała
niczym sześcioletni brzdąc, przyłapany na zjeŜdŜaniu po poręczy.
– Dziękuję, Williamie – odezwał się Evan bez zająknienia. – Zmieniłem
zdanie.
William przeniósł wzrok z Evana na Annę, lecz nawet cień uśmiechu nie
pojawił się na jego twarzy. Zaś gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Anna
zachichotała wesoło.
– Jesteś naprawdę dobry – powiedziała z uznaniem i udawaną powagą w
głosie.
Tutaj jest jej miejsce.
Znów nawiedziła go ta myśl, kiedy zasiedli przed kominkiem na wprost
wesoło trzaskającego ognia. Nalał kawy ze srebrnego dzbanka, który William
pozostawił tutaj, zanim on i reszta słuŜby zakończyli pracę.
Tutaj jest jej miejsce. W tym domu. W jego łóŜku. I w jego sercu.
W twoich marzeniach, Claymore, tylko w twoich marzeniach, zadrwił z
samego siebie.
Nie zaprosił jej tu z zamiarem uwiedzenia. I nie gości jej teŜ po to, by ich
losy bardziej jeszcze splotły się ze sobą.
Kiedy jednak Anna podała mu delikatną filiŜankę, gdy zetknęły się ich
palce, odstawił kawę, ujął rękę Anny i przyciągnął ją do siebie.
Obrysował palcami kontur jej ust, pięknie zarysowaną linię szczęki,
pogładził wdzięczne wygięcie brody, dotykając potem pierwszego z długiego
rzędu obciągniętych koronką guzików. Czuł jej drŜenie, słyszał przyśpieszony
nagle oddech.
– Czy... – Słowa Anny brzmiały chrapliwie i wiedział, Ŝe jemu równieŜ
głos odmówiłby posłuszeństwa. Odetchnęła głęboko, cofnęła się odrobinę,
spoglądając na niego pytająco. – Czy czas juŜ na zwiedzanie domu?
KaŜdą cząstką ciała i duszy poŜądał Anny.
– Tak – odparł. – Jeśli masz ochotę.
Przez nieskończenie długą chwilę stała tak blisko, a jednak poza jego
zasięgiem. Jej ciemne oczy błyszczały, a lekko rozchylone wargi nie uśmiechały
się. Anna oddychała płytko i nieregularnie, jej piersi falowały delikatnie pod
koronką dekoltu.
– Tak – powiedziała wreszcie, a jej proste stwierdzenie zabrzmiało
stanowczo i zdecydowanie. – Tak, chcę.
W holu Anna skierowała się ku schodom. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates
    p include("s/6.php") ?>