[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale nic na to nie poradzę, jeśli on ocenił nasz wczorajszy poca łunek, tak jak ocenił. Jak na mieszczucha nie jest taki zły... - Wesleyu Strykerze, jesteś naprawdę wspaniałym facetem -. powiedziała wzruszona i dodała ciszej: - Jak ona ma na imię, Wes? - Kto? - Ta kobieta, którą miałeś na myśli kilka dni temu - wyjaś niła z łagodnym uśmiechem. - Kobieta, która jest odpowie dzialna za twoją decyzję powrotu do domu. - Do diabła, Lou! - obruszył się. - Jesteś nie tylko ładna, ale i całkiem inteligentna. - Wypił kolejny łyk kawy, sięgnął po płaszcz i wcisnął na głowę kapelusz. - Była pewna kobieta, ale minęło już tyle czasu... Byłbym ci wdzięczny, gdybyś nikomu o niej nie wspominała. - Możesz powiedzieć chłopakom, że to ty ze mną zerwałeś. Odwrócił się, ale nie widziała dobrze jego oczu, ponieważ zasłaniał je cień kapelusza. - Kiedy cię zrzuci ogier, trzeba otrzepać siedzenie, podnieść kapelusz i przyjąć to jak mężczyzna - powiedział. - Jeśli w ogóle im coś powiem, to na pewno prawdę! Louetta pocałowała go czule w policzek. Puścił do niej oko w odpowiedzi. - Jesteś wspaniałą, stuprocentową kobietą, Lou. Zamknęła za Wesem drzwi, spoglądając znów na mężczyznę rozciągniętego na dywanie w jej salonie. Nadał dzwięczały jej w uszach słowa, które Wes powiedział na pożegnanie. To zadziwiające, ale naprawdę zaczynała się czuć jak stupro centowa kobieta. Louetta nie musiała odwracać się na dzwięk dzwonka, by zgadnąć, kto wszedł do restauracji. Isabell- zaczęła mówić, za nim jeszcze dzwonek ucichł. - Co ty, na Boga, wyprawiasz? Wieszając bombkę na choince dekorującej frontowe okno restauracji, Louetta odparła: - Witaj, Isabell. Napijesz się kawy? - Nie przyszłam tu na kawę. Całe miasto plotkuje, że zaba wiałaś dwóch... naprawdę dwóch pijanych mężczyzn przez całą noc! Wielkie nieba, Louetto! Louetta zerknęła przez ramię na wysoką, chudą kobietę, która przez całe życie była najlepszą przyjaciółką jej matki. Męska twarz Isabell Pruitt była głęboko pomarszczona. Wszyscy, któ rzy ją znali, wiedzieli, że zmarszczki te nie powstały ze śmiechu. Przez piętnaście lat nosiła ten sań beżowy płaszcz z tym samym sztucznym kwiatem w klapie. Choć była poczciwą kobietą, jej przyrodzona zrzędliwosć i małostkowość działały ludziom na nerwy. W tej chwili mocno zaciskała ręce na torebce i wyglą dała jak nastroszona kwoka. - W porządku, Isabell - uspokoiła ją Louetta. - Nic się nie stało, naprawdę. - W porządku, w porządku! - zżymała się Isabell. - Czy ty masz pojęcie, jak na reputację kobiety wpływa fakt, że przeno cowała u siebie dwóch mężczyzn? - Nic się nie stało- - odparła Louetta, wieszając ostatnią bombkę na choince. - Oczywiście, że nic się nie stało. Nie zapominaj jednak, że takie kobiety jak ty mają moralne zobowiązania wobec Społecz ności! Ręka Louetty zastygła na pudelku z dekoracjami. Odwróciła się powoli i powiedziała: - Stare panny, takie jak my? To właśnie miałaś na myśli? Isabell gwałtownie westchnęła, a jej szpiczasty podbródek zadrżał. - Twoja droga, zmarła matka przewróciłaby się w grobie, gdyby to usłyszała. Gdy obcięłaś włosy na krótko, nic nie po wiedziałam Opal, ale gdy trzy lata temu zaczęłaś jakoś dziwnie się ubierać, powiedziałam jej, że jestem zaniepokojona... Zmie niłaś się. Nie jestem pewna, czy na lepsze. Masz coś na swoją obronę? - Zmiana niekoniecznie jest zła, Isabell. Gdybyś chciała, też byś mogła się zmienić. - Ja? Przenigdy! - zawołała stara panna, rozszerzając oczy z oburzenia. Louetta wyjęła lśniące, szklane jabłko z pudełka, zastana wiając się, czy jej matka rzeczywiście przewróciłaby się w gro bie, znając jej myśli. Naprawdę się zmieniła, to fakt. W dodatku uważała, że zmiany nastąpiły w pożądanym kierunku. - A więc to prawda? - naciskała Isabell. - Naprawdę zer wałaś z Wesleyem? Gdy Louetta przytaknęła, Isabell ze smutkiem pokiwała głową. - Nie kocham go - wyjaśniła. -I on także mnie nie kocha. Isabell nic na to nie mogła powiedzieć. Krótko wyraziła swą dezaprobatę i szybko wyszła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|