|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kadłub jest w całkiem dobrym stanie i mamy dość powietrza - oświadczył. - I na tym mniej więcej koniec. Większość aparatury nie działa, a chociaż silniki pozostały nietknięte, nie odważymy się ich uruchomić bez sprawnych mechanizmów kontrolnych. Wręga wzmacniająca konstrukcję nawet przy prędkościach mniejszych niż prędkość .światła rozpadnie się na kawałki. Krótkp mówiąc, jesteśmy w niebezpieczeństwie. Znajdujemy się wewnątrz wraku, który stoczył swój ostatni bój. Możemy liczyć najwyżej na przetrwanie. - To niewiele - powiedział Wildheit. - W którym wszechświecie teraz jesteśmy? - W nowym, sądząc po zagęszczeniu gwiazd. Za to nie ma możliwości ustalenia, w której galaktyce.Biorąc pod uwagę kąt, pod jakim przekroczyliśmy styk, możemy być w dowolnym punkcie przestrzeni. - Jak w takim razie mam się dostać z powrotem do Broni Chaosu? - Nie uda ci się. Doczłapiesz rozbitym statkiem na jakąś nadającą się do zamieszkania, a w najlepszym razie na zamieszkałą planetę i przeżyjesz resztę swoich dni w rzeczywistym czasie, próbując zorganizować na tamtejszym terenie jakąś obronę na wypadek, gdyby Ra kiedyś cię odnalezli. Istnieje druga możliwość - w ogóle nie dotrzesz na nadającą się do zamieszkania planetę, tylko gdzieś w opuszczonym zakątku przestrzeni zginiesz albo z rąk Ra, albo swoich własnych. - A więc bitwa jest przegrana. W jednym i w drugim przypadku. Nie mogę poddać się bez walki. Masz jakiś pomysł, Różdżko? - Nie widzę możliwości podjęcia jakichkolwiek sensownych działań. Wzory nie naprowadzają na ślad żadnego miejsca w przestrzeni, w którym można by przeżyć. Dlatego proponuję zaczekać na Ra. Tylko oni będą nas szukać i tylko oni zdolni są nas znalezć. - Czekać na Ra? - powtórzył osłupiały Kasdeya. - Nic bardziej by ich nie cieszyło, jak odnalezienie nas na pokładzie uszkodzonego statku. W oka mgnieniu by się nas pozbyli. - Jeszcze nie teraz - upierała się Różdżka. - Katalizatorzy Sarai zniszczyli im mnóstwo statków. Będziemy ich interesować. Myślę, że raczej wezmą nas do niewoli. - To jeszcze gorzej. Wiesz, jak Ra traktują swoich jeńców? Wielki Gniew nigdy, nie był tak silny jak obecnie. Nie po to przez siedem tysięcy lat uciekałem przed nimi, żeby teraz dać im okazję do ostatecznej zemsty. - Nie masz wyboru. - Czyżby? Mogę doprowadzić silniki do przekroczenia punktu krytycznego i statek stanie w ogniu, pochłaniając także wszystkich Ra, którzy odważą się podejść zbyt blisko. - Co, biorąc pod uwagę ich liczebność, byłoby nader mizernym gestem - oświadczył Wildheit. - W każdym razie, gdyby tak łatwo było usunąć nas z reakcji Chaosu, to w ogóle nie wdawaliby się z nami w żadną grę. Różdżka ma rację. Czekamy na Ra. - Dobrze ci tak mówić, inspektorze. To nie do ciebie żywią urazę od siedemdziesięciu stuleci. My czterej zamierzamy uciekać najszybciej jak tylko się da, a jeśli nas dopadną, będziemy walczyć aż do końca. Jeżeli nie chcesz się do nas przyłączyć, możesz wrócić na swój statek ratunkowy i czekać tam aż Ra przybędą i cię odnajdą. - Na tym ma polegać ta proponowana przez ciebie wielka . współpraca? - Bądzmy realistami. Współpraca martwych nic nie da. - Mam do wykonania zadanie. Muszę zniszczyć Broń Chaosu. Twój statek nie przeniesie mnie w jej pobliże, przedostać się przez styk wszechświatów może tylko statek Ra. Dlatego zaczekamy na Ra, a potem zobaczymy co się da zrobić. - Tylko wy dwoje, inspektorze. To moje ostatnie słowo. - Nie, my wszyscy - ręce Wildheita niedwuznacznie krążyły wokół granatników. Kasdeya patrzył wilkiem, a zmarszczone czoło świadczyło, że zastanawia się nad wystawieniem inspektora na próbę. W końcu z posępną miną odwrócił się tyłem, by sprawdzić przyrządy, a chwilę pózniej rozłożył ręce na znak porażki. - Dyskusja jest czysto akademicka - powiedział. - Ra już tu są. Na przyćmionym ekranie na pół działającego monitora, który przekazywał obraz z zewnątrz, ukazała się ponura prawda. Zwartym szykiem nadciągał co najmniej tuzin olbrzymich okrętów wojennych, a jeden jeszcze większy pojazd leciał tak blisko, że z łatwością można było dostrzec szczegóły konstrukcyjne kadłuba. Kasdeya spojrzał na sprzęt bojowy w kabinie pilota, lecz bezruch wskazników wszystkich przyrządów mówił sam za siebie - brakowało energii. Potem nastąpiła długa cisza, w czasie której jednostki Ra zajmowały pozycje, otaczając ich ciasnym pierścieniem. Jednak wyraznie opózniały atak czy próbę kontaktu. Potem pojawiła się widoczna przez kopułę sterówki, bladoniebieska łuna, która zaczęła się rozrastać, aż otoczyła statek Kasdei szczelnie zamkniętą sferą. - Jak ci się wydaje, co oni robią? - spytał Wildheit. - Tworzą zabezpieczającą powłokę energetyczną - odpowiedział Penemue. - Jeżeli natrafiasz na rozbity statek, nigdy nie wiesz czy lub kiedy zespół silników może eksplodować, więc najpierw zabezpieczasz się, otaczając go polem siłowym. Potem już możesz robić, co ci się podoba. Teraz niczego nie ryzykują. To bardzo silna powłoka. Nie przebiłby się przez nią nawet wybuch. - Kiedy nawiążą kontakt? - Sądzę, że każdej chwili. Skoro trafiła im się największa wygrana stulecia, na pewno niezwykle starannie obmyślą sposób postępowania. - A ten wielkie okręt? Co to takiego? - Nie wiem. W stosunku do swych rozmiarów jest bardzo słabo uzbrojony. Może to jakiś statek naukowo - badawczy? Zresztą wkrótce się dowiemy... W czasie, gdy Penemue mówił, tworzące pierścień okręty wypuściły nagle jasnoniebieskie promienie, które delikatnie, ale zdecydowanie pochwyciły niewielki pojazd i zaczęły prowadzić go w kierunku olbrzyma. Ten otworzył swą ogromną paszczę i widać było, że jego ładownia łatwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|