|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Usta bezskutecznie walczyły o haust powietrza. Przed oczami Gryfa pojawił się rój żółtych, a potem czarnych płatków. Przez nie ledwo widział ciemnowłosą dziwkę, która stanęła przed nim z nożem w ręku i bez zbytniego pośpiechu szukała najlepszego miejsca, by wbić ostrze. Ramiona chłopca 447 opadły bezwładnie. Ostatnią rzeczą, jaką słyszał, był głośny huk i wysoki wrzask przerażonej kobie- ty. * * * Topiony Wężownik zareagował odruchowo. Głęboko utrwalony nawyk kazał mu przeciwstawić się chęci nabrania powietrza, która zdradliwie napełniłaby mu płuca wodą i mydlinami. Usiłował przekręcić się, zrzucić napastniczkę wanna była za płytka, kobieta za ciężka i zbyt zdetermino- wana. Zcisnęła kolanami jego klatkę piersiową. Jedną rękę zacisnęła na jego czuprynie, trzymając mu głowę pod powierzchnią, drugą chwyciła go za ramię, którym tłukł na oślep. Była bardzo spraw- na i silniejsza, niż na to wyglądała. Następną instynktowną reakcją było: uciekać! Niewidzialna sfera przerzutu otoczyła ciało Wę- drowca. W następnej sekundzie fala gorącej wody przelała się z gwałtownym szumem przez kom- natę, ochlapując z impetem ściany. Kawał marmurowej obudowy walnął z łoskotem w posadzkę, rozpadając się na kilka części. Wężownik rąbnął plecami o podłogę, zrzucił z siebie ciało zabójczy- ni. Linia skoku czysto odjęła jej głowę, lecz serce biło jeszcze i z kikuta szyi tryskała obrzydliwa fontanna krwi. Ciemnowłosa wrzasnęła przerazliwie, rzucając się na Wędrowca z nożem w ręku. 448 Magiczny talent pochwycił ją w skoku, rozciął na pół jak lalkę z ciasta. Nowa fala czerwieni chlu- snęła na posadzkę. Nieprzytomnemu Gryfowi pętla nie pozwoliła upaść zwisał pod żelazną lwią paszczą w dzi- wacznej pozycji, z ugiętymi nogami, jak klękający właśnie pokutnik. Wężownik porwał nóż z pod- łogi. Jednak sznur werżnął się głęboko w ciało i operowanie nożem mogło skończyć się dla Obser- watora poderżnięciem gardła. Pętla nie dawała się rozluznić była mocno zablokowana na jednym z tych dziwnych, stożkowatych w kształcie, korali. Dopiero gdy Wężownik przeciął go talentem na pół, sznur można było zdjąć. Przestraszony chłopiec masował szyję kolegi, klepał go po policzkach i nawoływał. Wreszcie Gryf odetchnął głębiej, otworzył oczy od razu pełne przerażenia. Ręce odruchowo uniósł do gardła. Już po wszystkim szepnął Wężownik, trzęsąc się jak galareta. Gryf potoczył osłupiałym wzrokiem po zrujnowanej łazni, po rozkawałkowanych trupach, a na- stępnie dostał torsji. * * * W pierwszej chwili nie było wiadomo, jak wejść do łazni. Tuż za progiem stała brudna wo- da, głęboka na co najmniej trzy palce. Wewnątrz unosił się drażniący odór krwi, kału, wymiocin 449 i zupełnie w tej sytuacji nonsensowna nuta różanego aromatu. Nikt nie kwapił się, by moczyć buty w krwawej zupie. Drżący posługacze długo czerpali ją szuflami do cebrów i wylewali do rynsztoka. Rdzawa rzeczka spływała do fosy, budząc po drodze rozmaite domysły. Sekretarz wszedł do łazni jeszcze przed skończeniem tej niewdzięcznej pracy stając na pomoście z desek położonych na odwróconych do góry dnem wiadrach. Pozbył się przy tej okazji po raz pierwszy swego luznego stroju i chłopcy mogli zobaczyć, że przy szczupłej posturze oraz niezbyt wysokim wzroście jest jed- nocześnie bardzo zwinny i muskularny. W skupieniu oglądał miejsce krwawego zajścia, zakrywając nos i usta chustką zamoczoną w ziołowej nalewce. Wspaniała marmurowo-dębowa wanna przestała praktycznie istnieć. Więcej niż połowa ponie- wierała się dokoła w postaci szczątków kamienia i rozsypanych klepek. Miejsce, gdzie Wędrowiec dokonał skoku, wyglądało jak wnętrze muszli lub porcelanowej filiżanki w podłodze zostało ide- alnie gładkie wgłębienie, resztka metalowego rusztu spod wanny zyskała krawędz wypolerowaną jak lusterko, podobnie pozostałość kamiennej obudowy. Pośrodku niecki leżała w jeziorku krwi od- cięta głowa. Długie mokre włosy oblepiły jej twarz niczym rdzawe wodorosty. Ciało leżało kilka kroków dalej blade, dziwnie odrealnione, jak porcelanowa lalka pozbawiona głowy przez nie- grzeczną dziewczynkę. Dużo gorzej prezentowała się ciemnowłosa. Z rozdzielonego w talii ciała 450 wypadły wnętrzności, rozciągając na mokrym kamieniu nieopisanie ohydne macki. Jeden rzut oka mógł doprowadzić człowieka do mdłości. I to wszystko twoja robota, Wędrowcze? upewnił się O hore. Głos miał stłumiony przez chustkę. Jakoś tak się zdarzyło. . . bąknął stojący w progu Wężownik. Starał się nie zaglądać do wnętrza komnaty. Sprzątacze wreszcie zakończyli pracę, po czym wynieśli się w pośpiechu. Jeśli usłyszę plotki, rozstaniecie się z językami! zawołał za nimi Sekretarz, schodząc ze swego stanowiska na mokrą podłogę. Podszedł do niego Koniec i urzędnik bez słowa podał mu wy- ciągniętą z kieszeni buteleczkę z balsamem do nasączenia chusteczki. Mówca wziął z niego przy- kład, zakrywając twarz. Czy pan je zna? spytał wprost. Nie. To skrytobójczynie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|