Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie. O to, co siÄ™ dzieje ze starymi kierowcami.
-%7Å‚e jak?
- To znaczy, co siÄ™ ze mnÄ… stanie za kilka lat. Czy zaro-
bię dość pieniędzy, żeby kupić dom i rozkręcić własny biz-
nes.
- No cóż, kierowca jest dobry do pięćdziesięciu, pięć-
dziesięciu pięciu lat. Pózniej wysiadają mu oczy i dostaje
kopa. No to zostało ci trzydzieści, wsioku. Jeśli zaczniesz
oszczędzać od dzisiaj, uskładasz na mały dom w jakiejś
marnej dzielnicy. Jeśli będziesz sprytny i dorobisz trochę na
boku, starczy ci na dobrą szkołę dla syna. Będzie mógł się
uczyć angielskiego, będzie mógł pójść na uniwersytet. To
najlepszy scenariusz. Dom w nędznej dzielnicy, dzieciak
w college'u.
- Najlepszy?
- No tak. Bo możesz też złapać tyfus od brudnej wody.
Szef cię wyleje bez powodu. Będziesz miał wypadek -
mnóstwo najgorszych scenariuszy. - Wciąż sikałem. Poło-
żył mi rękę na ramieniu. - Muszę cię o coś zapytać, wsio-
ku. Dobrze siÄ™ czujesz?
- Nic mi nie jest. - Spojrzałem na niego. - Czemu py-
tasz?
- Przepraszam, że ci to mówię, ale niektórzy kierowcy
gadają otwarcie, że cały czas siedzisz w samochodzie, że
160
rozmawiasz ze sobÄ…... Wiesz, czego potrzebujesz? Kobiety.
Widziałeś ruderę z tyłu za mailem? One tam są całkiem
niezłe - sympatyczne, pulchne. Niektórzy z nas chodzą do
nich co tydzień. Ty też możesz iść.
Strona 78
Adiga Aravind - Biały tygrys.txt
KIEROWCO BALRAMIE, GDZIE JESTEZ?
To był głos z mikrofonu przy wejściu do hotelu. Przy
mikrofonie stał pan Turban. Mówił tonem tak pompatycz-
nym i surowym, jaki tylko można sobie wyobrazić.
KIEROWCO BALRAMIE, ZGAOZ SI NATYCH-
MIAST DO WEJZCIA. BEZZWAOCZNIE. WZYWA
CI TWÓJ PAN.
Zapiąłem rozporek i pobiegłem. Mokre palce wytarłem
po drodze w spodnie.
Podjechałem pod wejście. Pan Ashok właśnie wycho-
dził z hotelu, uwieszony na ramieniu dziewczyny.
Miała skośne oczy i żółtą skórę. Cudzoziemka. Nepal-
ka. Nie z jego kasty, nie z jego środowiska. Prychnęła, po-
czuwszy zapach siedzeń - tych pucowanych przeze mnie
siedzeń - i wskoczyła do środka.
Pan Ashok objął jej gołe plecy. Odwróciłem oczy od lu-
sterka.
Nie pochwalam rozpusty w samochodzie, Panie Jiabao.
Poczułem zmieszane zapachy ich kosmetyków - wie-
działem, co się dzieje za moimi plecami.
Myślałem, że teraz poprosi, żebym go zawiózł do do-
mu, ale nie - karnawał trwał dalej. Kazał się wiezć do PVR
Saket.
PVR Saket to przede wszystkim wielki multipleks, gdzie
jednocześnie wyświetlają dziesięć czy dwanaście filmów, a za
bilet każą sobie płacić ponad sto pięćdziesiąt rupii - tak jest,
sto pięćdziesiąt rupii! Jest tam też galeria z licznymi miejsca-
mi, gdzie można się napić piwa, potańczyć, poderwać dziew-
czynę - te rzeczy. Kawałek Ameryki w Indiach.
Za ostatnim olśniewającym lokalem PVR Saket zaczyna
się druga  galeria". Bo w Delhi każdy taki moloch to dwa
161
w jednym - zawsze jest jeszcze mniejszy, brzydszy dodatek,
upchnięty gdzieś z boku. To targowisko dla służby - zbioro-
wisko śmierdzących restauracji, budek z herbatą, ogromnych
patelni, na których w oleju smaży się chleb. Tu przychodzą
jeść ludzie pracujący w kinach, sprzątacze. Tu żyją żebracy.
Przeszedłem tam. Kupiłem herbatę i ziemniaczane wa-
da i usiadłem pod figowcem.
- Daj mi trzy rupie, bracie. - Stara kobieta, chuda i za-
biedzona, wyciągnęła do mnie rękę.
- Nie należę do bogatych, matko - idz prosić na tamtą
stronÄ™.
- Bracie...
- Pozwól mi zjeść, dobrze? Daj mi spokój!
Odeszła. Przyszedł szlifierz ostrzący noże i rozłożył się
obok mojego drzewa. Wziął dwa noże w rękę, usiadł na
swojej maszynie - to była jedna z tych pedałowych szlifie-
rek - i zaczął kręcić pedałami. Snopy iskier przelatywały
tuż obok mnie.
- Bracie, czy musisz to robić tutaj? Nie widzisz, że czło-
wiek próbuje coś zjeść?
Przestał na chwilę pedałować, pomrugał oczami i znów
przytknął ostrza do świszczącego kamienia, jakby mnie
w ogóle nie słyszał.
Rzuciłem mu ziemniaczane wada pod nogi.
- Czy wyście, ludzie, zgłupieli?
Wróciłem do PVR Saket. Stara żebraczka przyszła za
mną. Podkasała sari, nabrała powietrza w płuca i zaczęła
swoją śpiewkę:  Proszę, daj mi trzy rupie. Od rana nic nie
jadłam...".
W samym centrum galerii leżało mnóstwo starych ksią-
żek, ułożonych w wielki, pusty czworobok, jak mandala ze
świętym ogniem na weselu. W środku na stosie czasopism,
niczym kapłan pilnujący tej mandali druku, siedział z pod-
winiętymi nogami mały człowieczek. Podszedłem bliżej, bo
książki ciągnęły mnie jak magnes, a człowieczek burknął:
162
- Wszystko po angielsku.
Strona 79
Adiga Aravind - Biały tygrys.txt
- No to co?
- Czytasz po angielsku? - warknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates
    ‚y mnie jak magnes, a czÅ‚owieczek burknÄ…Å‚:
    162
    - Wszystko po angielsku.
    Strona 79
    Adiga Aravind - Biały tygrys.txt
    - No to co?
    - Czytasz po angielsku? - warknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates