[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przesuń się tak, żebym mogła cię zobaczyć. Bardzo śmieszne. Zrobił, jak prosiła. W porząd- ku? Jeszcze krok do tyłu. Gina, chcesz dziś wyjść ze mną na miasto, czy nie? Uśmiechnęła się, gdy Mike się cofnął i mogła dokładnie mu się przyjrzeć. Miał na sobie gładką koszulę w kolorze burgunda i czarne dżinsy, dość obcisłe, by znów poczuła w brzuchu to dziwne uczucie. Przycisnęła dłonie do drzwi, wyobrażając sobie, że to jego pierś, i obserwowała sposób, w jaki pociera dłonią brodę, a potem przeczesuje włosy. Może powinni dziś zostać w mieszkaniu. Mogłaby ugotować spaghetti, potem odpoczęliby po jedzeniu, i może... Gina? Tak, Michael? Wpuścisz mnie w końcu? Odsunęła zasuwę i z kamienną twarzą otworzyła drzwi. Odwróć się, żebym wiedziała, że to naprawdę ty. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że nie była w stanie odwrócić wzroku. Przysunął się, a ona odruchowo zrobiła krok do tyłu. W kąciku jego ust pojawił się uśmiech. Aha, więc chciał się z nią bawić. Kiedy znów się przysunął, chwyciła go za koszulę i przyciągnęła do siebie. Jest tylko jeden sposób, żeby sprawdzić, czy na- prawdę jesteś Michaelem Masonem. Uniósł brwi, ale nie próbował odsunąć się lub wyzwo- lić z jej uchwytu. Patrzył tylko na nią, czujny, uważny, równocześnie sięgając ręką do tyłu i zamykając drzwi. Przełknęła ślinę i powstrzymała odruch, który kazał jej puścić go i odsunąć się. Tylko po pocałunku poznam, czy to naprawdę ty. Doprawdy? Jego wzrok powędrował w dół. Do jej ust. Nagle nie mogąc wykrztusić słowa, przytaknęła mil- cząco. Na przykład tak? Lekko dotknął ustami jej warg. Pocałunek był nieznośnie krótki i powierzchowny. Nie jesteś Michaelem Masonem. Uśmiechnął się w ten szczególny sposób, który spra- wiał, że czuła się, jakby miała za chwilę zemdleć, i cała zamarła w oczekiwaniu prawdziwego pocałunku. Spojrzał na zegarek. Jesteś gotowa? Poczuła nagłe rozczarowanie. Muszę tylko wziąć torebkę. Michael? Zaczęła się odwracać, kiedy kątem oka zauważyła jego spojrzenie, uważnie lustrujące jej sukienkę. Jeżeli chcesz, możemy dziś zostać w domu. Spojrzał badawczo. Dlaczego? Wuj wróci bardzo pózno. Wzruszyła ramionami. Pomyślałam, że jeśli jesteś zmęczony, mogłabym ugoto- wać spaghetti. Znów wzruszyła ramionami, w jej głosie słychać było nutkę wahania. Mogłabym pomasować ci ramiona. Mike cofnął głowę i dziwnie jęknął. Lepiej, jeśli będziemy trzymali się planu. Potraktuj- my ten wieczór ulgowo. Ulgowo? nie znała tego określenia. Myślę, że powinniśmy wrócić wcześnie do domu. Ale dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa! Uśmiechnął się. Racja. O której masz być w domu? Odwzajemniła uśmiech. O wpół do trzeciej. Rozdział siódmy Może to wcale nie był najgorszy pomysł, żeby zo- stać w domu? Stali przed wejściem do modnego klubu w centrum miasta i Mike mógł tylko zgrzytać bezsilnie zębami, patrząc jak dwóch mężczyzn bez żenady tak- suje Ginę wzrokiem. Ona zdawała się tego nie zauwa- żać. Była zbyt zajęta oglądaniem zdobiących ściany plakatów, przedstawiających męskie i kobiece akty. Nie były wulgarne, można je było uznać nawet za dzieła sztuki, ale nie czuł się dzięki temu ani trochę swobod- niej. Antonio z pewnością nie byłby zadowolony, wi- dząc ich w takim miejscu. Skąd ona wpadła na pomysł, żeby przyjść właśnie tu? Miał złe przeczucia. Gina przygotowała długą listę lokali, które chciała odwiedzić. O połowie z nich Mike nigdy nie słyszał. Następnym razem musi się lepiej przygotować do zajęć. Gina, może darujemy sobie to miejsce? Obser- wował parę tańczącą w rogu sali. Językami sięgali sobie do gardeł, a gdyby kobieta miała na sobie choć centymetr materiału mniej, aresztowano by ją za obrazę moralności. Dlaczego? Wciąż wpatrywała się zafascynowana w jeden z plakatów, przedstawiający plecy nagiego męż- czyzny, klęczącego w pozycji, która nie pozostawiała cienia wątpliwości co do tego, jak hojnie obdarzyła go natura. Zaśmiał się. Nie uważasz, że to miejsce jest jakieś dziwne? A jest? Spojrzała na niego. Nigdy nie byłam w takim klubie. Nie żartuj. Przechodząca obok kelnerka uśmiech- nęła się do niego. Miała na sobie tylko skąpe stringi i błyszczące złote bikini, ledwo zakrywające piersi. Dobry wieczór. Podszedł do nich mężczyzna w smokingu. Był potężnie zbudowany, wysoki i tak szeroki w barach, że ledwo mieścił się w drzwiach. Zapewne rodzaj nieco bardziej eleganckiego ochroniarza. Czy przez chwilę zostają państwo na dole? Mike spochmurniał. Jak to? Mężczyzna ściągnął brwi, patrząc to na Mike a, to na Ginę. Czy byli już państwo kiedyś u nas? Oboje potrząsnęli głowami. Uśmiechnął się. To najlepszy klub na Manhattanie. Jestem Darin i będę dziś państwa gospodarzem. Mamy tu jeszcze dwa piętra. Wskazał gestem na kręcone schody. Oczywiś- cie, tam jest parkiet, a tam, w rogu, barek, gdzie mogą się państwo wzmocnić mała przekąską, zanim się rozkręcicie. Mike wrócił spojrzeniem do pary udającej, że tańczy. Nie sądził, żeby się tu z Giną rozkręcali. Na sali były jeszcze tylko dwie pary, które siedziały pod ścianą i roz- mawiały. Jest jeszcze wcześnie. Stali bywalcy przychodzą zwykle koło jedenastej powiedział Darin, śledząc spoj- rzenie Mike a. No i oczywiście, we wspólnym pokoju na pierwszym piętrze mamy teraz około dwunastu osób. Na
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|