|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A gdzie byliście o wpół do siódmej? - W pokoju dla służby, sir. Pułkownik Melrose odprawił Jenningsa ruchem głowy. Potem spojrzał pytająco na Curtisa. - Zgadza się, sir, sprawdziłem to. Przebywał w pokoju dla służby mniej więcej od szóstej dwadzieścia do siódmej. - Więc to go wyklucza - powiedział Melrose z lekkim żalem w głosie. - Poza tym nie miał motywu. Spojrzeli na siebie ze zrozumieniem. Rozległo się pukanie do drzwi. - Proszę wejść! - zawołał pułkownik. W progu stanęła wyraznie wystraszona pokojówka. - Jaśnie pani usłyszała, że jest tu pułkownik Melrose, i chciałaby się z nim zobaczyć. - Oczywiście - powiedział Melrose. - Już idę. Czy możesz mnie do niej zaprowadzić? Czyjaś ręka odsunęła dziewczynę na bok i w drzwiach ukazała się Laura Dwighton. Wyglądała jak przybysz z innego świata. Miała na sobie obcisłą, stylową suknię wizytową z bladoniebieskiego brokatu. Jej kasztanowe włosy były rozdzielone na środku głowy i związane na karku w prosty węzeł. Lady Dwighton, świadoma własnego stylu, nigdy nie chodziła do fryzjera. Jedną ręką opierała się o framugę drzwi. W drugiej trzymała jakąś książkę. Satterthwaite pomyślał, że wygląda jak Madonna ze starych włoskich obrazów. 19 Stała kołysząc się lekko z boku na bok. Pułkownik Melrose ruszył w jej stronę energicznym krokiem. - Przyszłam, by powiedzieć panu& by powiedzieć, że& Miała niski, głęboki głos. Satterthwaite był tak zachwycony dramatycznym nastrojem tej sceny, że zapomniał o jej realności. - Proszę, lady Dwighton& - Melrose podał jej ramię, by ją podtrzymać. Poprowadził ją przez hol do małego przedpokoju, którego ściany obite były wyblakłym jedwabiem. Quin i Satterthwaite podążyli za nimi. Lady Dwighton opadła na niską kanapę, oparła głowę o rdzawą poduszkę i zamknęła oczy. Trzej mężczyzni przyglądali jej się z zaciekawieniem. Nagle otworzyła oczy i wyprostowała się. - Zabiłam go - oznajmiła bardzo cicho. - To właśnie przyszłam panu powiedzieć. Zabiłam go! Nastała chwila śmiertelnej ciszy. Serce Satterthwaite a zamarło. - Lady Dwighton - zaczai Melrose. - Przeżyła pani wielki szok& ma pani rozstrojone nerwy. Sądzę, że nie zdaje sobie pani sprawy z tego, co mówi. - Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co mówię. To ja go zastrzeliłam. Dwaj z obecnych w pokoju mężczyzn wzięli głęboki oddech, trzeci nie wydał żadnego dzwięku. Laura Dwighton jeszcze bardziej wychyliła się do przodu. - Czy pan nie rozumie? Zeszłam na dół i zastrzeliłam go. Przyznaję się do tego. Książka, którą trzymała w ręku, upadła z łoskotem na podłogę. Był w niej nóż do papieru w kształcie sztyletu z rękojeścią ozdobioną klejnotami. Satterthwaite podniósł go machinalnie i położył na stole. To niebezpieczna zabawka, pomyślał. Można tym zabić człowieka. - A więc& - spytała Laura Dwighton zniecierpliwiona -co zamierza pan w tej sprawie zrobić? Aresztować mnie? Zabrać do więzienia? Pułkownik Melrose z trudem odzyskał głos. - To, co pani powiedziała, jest bardzo poważnym wyznaniem, lady Dwighton. Muszę poprosić, by udała się pani do swego pokoju i pozostała w nim, dopóki& nie przedsięwezmę pewnych kroków. 20 Kiwnęła głową i wstała. Była już zupełnie spokojna, wyniosła i obojętna. - Co zrobiła pani z rewolwerem, lady Dwighton? - spytał Quin, kiedy ruszyła w kierunku drzwi. Przez jej twarz przemknął cień niepewności. - Ja& upuściłam go w bibliotece na podłogę. Nie, chyba wyrzuciłam go przez okno& Och! Nie mogę sobie przypomnieć. Co za różnica? Nie bardzo wiedziałam, co robię. To nie ma znaczenia, prawda? - Nie - odparł Quin. - Sądzę, że nie. Spojrzała na niego z zakłopotaniem, a w jej oczach pojawił się błysk niepokoju. Potem odrzuciła głowę do tyłu i pełnym godności krokiem wyszła z pokoju. Satterthwaite pospieszył za nią. Czuł, że kobieta w każdej chwili może upaść. Ale była już na półpiętrze i nie przejawiała żadnych oznak wcześniejszej słabości. Wystraszona pokojówka stała u podnóża schodów. - Zaopiekuj się panią - polecił jej władczym tonem Satterthwaite. - Dobrze, sir. - Dziewczyna miała już ruszyć za postacią w niebieskiej sukni, ale zawahała się i spytała: - Och, proszę mi powiedzieć, sir, chyba go nie podejrzewają, prawda? - Kogo? - Jenningsa, sir. Och! Doprawdy, sir, on nie skrzywdziłby nawet muchy. - Jenningsa? Nie, ależ skąd. A teraz już idz i zaopiekuj się panią. - Dobrze, sir. Dziewczyna szybko wbiegła po schodach. Satterthwaite wrócił do pokoju. - Niech mnie diabli porwą - powiedział pułkownik Melrose z rozdrażnieniem. - Ta sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. Lady Dwighton zachowuje się tak mądrze jak bohaterki romansów. - Tak, to zupełnie nierealne - zgodził się Satterthwaite. - ? Dokładnie jak w teatrze. - Pan uwielbia dramaty, prawda? - powiedział Quin, wając głową. - Jest pan człowiekiem, który docenia dobre aktorstwo. Satterthwaite spojrzał na niego surowo. 21 Nastała chwila ciszy, którą zakłócił jakiś odległy dzwięk. - Brzmi jak strzał - orzekł pułkownik Melrose. - To chyba jakiś gajowy. Najprawdopodobniej właśnie taki odgłos usłyszała lady Dwighton. Być może zeszła na dół, by sprawdzić, co się stało. Nie zbliżyła się do ciała i nie obejrzała go. Natychmiast wyciągnęła pochopny wniosek& - Pan Delangua, sir - oznajmił stary lokaj, stając pokornie w drzwiach. - Słucham? - spytał Melrose. - Co się stało? - Przyszedł pan Delangua, sir, i chciałby z panem porozmawiać. Pułkownik Melrose odchylił się do tyłu na krześle. - Wprowadz go - powiedział z ponurą miną. W chwilę pózniej Paul Delangua stanął na progu pokoju. Jak wcześniej napomknął pułkownik, było w nim coś cudzoziemskiego. Poruszał się ze swobodnym wdziękiem, miał śniadą ujmującą twarz i nieco zbyt blisko osadzone oczy. Wyglądał jak jakaś renesansowa postać. On i Laura Dwighton kojarzyli się z tą samą epoką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|