|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obojgu nam niełatwo znów zaufać. Ale serce mi mówi, że to słuszne... Shannon ujęła jego twarz w obie dłonie, wspięła się na palce i pocałowała go. Potem spojrzała mu w oczy i wypowiedziała słowa, które musiała tak długo powstrzymywać. Ja też cię kocham. Roześmiał się. Naprawdę? Tak po kilku dniach? Jesteśmy parą szaleńców. Pewno tak, ale to cudowne. Przycisnęła dłoń do serca. Moje też tak mówi. I nie powiesz, że oszalałem, jeżeli poproszę, żebyś za mnie wyszła? Będzie nam łatwiej załatwić adopcję, kiedy będziemy małżeństwem. Wziął głęboki oddech. Naprawdę chcesz adoptować dzieci? Bo ja bardzo chcę mieć ich 140 R L T więcej. Nawet siódemkę, jeżeli chcesz. Wybuchnął śmiechem, chwycił ją i okręcił dookoła siebie, a potem przytulił mocno i pocałował. Tym razem miłość miała trwać. Stuknęły wahadłowe drzwi i do holu wślizgnęła się Finley. Teraz, kiedy wszystko zostało ustalone, Finley chciałaby wiedzieć, jak Zwiętemu Mikołajowi udaje się objechać cały świat przez jedną noc. Shannon przeraziła się nie na żarty. Naprawdę oczekujesz, że jej to wyjaśnię? Ja spróbowałem i poległem na całej linii. Szeroko uśmiechnięta Finley mrugnęła do niej porozumiewawczo. Shannon popatrzyła na Rory ego, a on uniósł brew, dając do zrozumienia, że też jest ciekawy jej wyjaśnień. Shannon kucnęła przed dziewczynką. Sanie Zwiętego Mikołaja napędza miłość. Mała popatrzyła na nią zaintrygowana. Miłość? Dzięki miłości rodziców jego sanie trafiają do wszystkich domów tej jednej nocy. Finley z namysłem rozważała te słowa, ale serce Rory'ego eksplodowało uczuciem. Zawsze wiedziała, co powiedzieć. Jak mógłby jej nie kochać? Popatrzyła mu głęboko w oczy. Tak naprawdę bez miłości nic nie działa. Miłość to życie. Objęła mocno ich oboje. Czy wiecie, że będziemy spali na podłodze? spytała. Jak to? pisnęła Finley. Rodzice zajmą sypialnię, a my mamy śpiwory. 141 R L T Zaklepuję sofę. Finley roześmiała się radośnie. Rozpalimy w kominku i zaświecimy sobie lampki na choince! Rory zerknął do salonu. Myślisz, że zaśnie na tyle szybko, żebym zdążył przynieść prezenty z bagażnika? Lepiej, żeby zasnęła odparła ze śmiechem. A jeżeli nie? To nie będziemy się mogli przytulić. Ach. Na wszelki wypadek pocałował ją od razu. W następną Wigilię Bożego Narodzenia Rory stał na półpiętrze, obserwując Finley w roli pomocnicy Zwiętego Mikołaja. W ciągu minionego roku mała zrozumiała w końcu, o co w tym wszystkim chodzi. W dużej mierze zawdzięczała to nowym przyjaciołom, których zyskała, gdy zamieszkali w domu Mary O Grady. Mary uznała, że jest dla niej za duży i chętnie zamieniła się z Shannon na jej dużo mniejszy, odremontowany domek. Teraz byli w trakcie renowacji swojej nowej posiadłości. Na początek miało się tam znalezć miejsce dla przynajmniej czwórki dzieci. Finley zaprzyjazniła się z dziewczynką w swoim wieku mieszkającą po sąsiedzku i znalazła w niej może nawet bardziej siostrę niż przyjaciółkę. Teraz obie z Gwen nosiły zielono czerwone stroje elfów tuniki i pasiaste rajstopy. Każda miała pióro i notes, gdzie miały zapisywać imiona grzecznych i niegrzecznych dzieci. Zwięty Mikołaj nigdy jednak nie zażądał umieszczenia dziecka na liście niegrzecznych . Rory uśmiechnął się pod nosem i popatrzył na pierwsze piętro i kłębiące się tam tabuny kupujących. Kolejka do działu słodyczy wiła się niczym gigantyczny wąż. Pogratulował sobie napływających szerokim strumieniem pieniędzy, zerknął na drzwi wejściowe i wyprostował się machinalnie. 142 R L T Przybyli rodzice Shannon. Jakby kierowani radarem ruszyli wprost na półpiętro i w ciągu kilkunastu sekund znalezli się obok niego. Witaj, Rory. Stacy uścisnęła go serdecznie. Rory. Nieco bardziej oficjalny ojciec Shannon potrząsnął jego dłonią. Cieszę się, że jesteście wcześniej. Przynajmniej możecie zobaczyć Finley w akcji. Stacy odwróciła się, żeby popatrzeć. Jest urocza!
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|