|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostanie tam na następne dziesięć lat po odcierpieniu dziesięciu. Ale być może stanie się i tak, że partia z jakichś powodów zmieni taktykę i więzień zostanie uwolniony, zrehabilitowany, by w rezultacie stać się samemu dręczycielem i siepaczem i porachować się z tymi, którzy niedawno go osądzali. Podstawowe elementy tragedii zostały zachwiane - wkraczamy w świat Kafki, świat groteski, fantazji i koszmaru. Brak jednak najistotniejszego elementu tragedii - katharsis. Kafka, autor opowiadania o człowieku, który zostaje skazany i prześladowany, sam nie wiedząc, czy jest winny, czy nie, cieszył się w powojennej Polsce ogromną popularnością. Proces" Orsona Wellesa dobitnie pokazuje, że reżyser zrozumiał Kafkę jak nikt inny i posiadł umiejętność nadania filmowego kształtu kafkowskiej sile wyobrazni. Pałac Sprawiedliwości, w którym odbywa się sąd nad Józefem K., jest barwnym zlepkiem różnych stylów architektonicznych - tam kawałek dworca St. Lazare w Paryżu, tu elementy nowoczesnej architektury, zakurzone korytarze, poczekalnie, kawałek baroku, trochę współczesnych mebli. Jako całość Pałac Sprawiedliwości jest bezsensem. Orson Welles, od lat dwudziestu moja równie beznadziejna, co nieodwzajemniona miłość, udowodnił, że wie, o co chodziło biednemu %7łydowi z Pragi. Przeczytałem masę recenzji o Procesie", ale żaden z krytyków nie poświęcił uwagi temu najważniejszemu elementowi dzieła filmowego, choć zawiera on w sobie własną filozofię i klucz do interpretacji - a mianowicie architekturze Pałacu Sprawiedliwości. Szkoda, że Orson Welles nie jest Rosjaninem. Uważam go za człowieka, który potrafi mówić, nie kłamiąc. Skoro weszliśmy już do kraju Kafki, to wędrujmy po nim dalej. Jeden z moich przyjaciół, w czasie wojny więzień w sowieckim obozie, został po pewnym czasie przeniesiony do pracy przy połowie ryb, oczywiście jako więzień. Pewnego dnia złapała ich burza i rzuciła na ląd setki kilometrów od macierzystego portu. I cóż zrobili ci współcześni galernicy? Czy próbowali uciekać? Albo się ratować? Bynajmniej. Jak jeden mąż pobiegli do miejscowego więzienia NKWD, domagając się od komendanta, by ich aresztował. Naczelnik więzienia odprawił ich jednak z kwitkiem; była wojna i głód. Więzniowie ryczeli: Jesteśmy skazani, waszym obowiązkiem jest nas aresztować!" Od czasu do czasu naczelnik wystawiał głowę z okna i wołał: Poszli won!" I tak to trwało od rana do wieczora; w końcu przegoniono ich kopniakami. Zrozpaczeni więzniowie, dobijający się z zewnątrz do bram swego więziennego piekła - to całkiem niezły temat dla człowieka nazwiskiem Franz Kafka. Dla innego człowieka, niejakiego Charliego Chaplina - także nie najgorszy. Przypominam sobie pewne, odległe już w czasie, przyjęcie urodzinowe. Gospodarzem i głównym bohaterem był człowiek, który dopiero co odsiedział trzy lata w pudle, ponieważ był nieostrożny w wyrażaniu poglądów na temat Rosji. Piło się ostro, co jest zrozumiałym samo przez się. Najwięcej bez wątpienia pił gospodarz, któremu po uwolnieniu nie zdążyły jeszcze odrosnąć włosy. Nagle zjawia się nowy gość; powitano go z wyrazami najwyższego szacunku, a następnie wręczono mu pełną szklanicę - tak jak nakazuje polska gościnność. Trąciłem się szkłem z nieznajomym i zaczęliśmy jakąś błahą rozmowę, kiedy nagle zobaczyłem, że gospodarz daje roi znak. Wyszedłem więc za nim do sąsiedniego pokoju. Tam złapał mnie za klapy marynarki. - Błagam pana - szeptał - niech pan będzie ostrożny z tym człowiekiem. To on mnie zadenuncjował. Przez tą kanalię musiałem spędzić trzy lata w więzieniu. Ostrożnie, ostrożnie, ani jednego zbędnego słowa. Osłupiałem. - I teraz zjawia się nieproszony na pańskich urodzinach - powiedziałem. - To niepojęte. Dał mi do zrozumienia, że się nie zgadza. - Ależ skądże - rzekł. - Ja go zaprosiłem, on jest wprawdzie donosicielem, ale to elegancki, dobrze wychowany człowiek. Bez zaproszenie nigdy by nic przyszedł. 42 Marek Hłasko - Felietony i recenzje Coraz mniej rozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi. - Jak to? - spytałem. - On pana wsypał, a pan zaprasza go na swoje urodziny? Dlaczego? Chyba tylko dlatego, że się pan boi. Ponownie zaprzeczył. - Nie, nie boję się niczego. Sprawa wygląda inaczej. Widzi pan, ten człowiek nauczył mnie picia. Już w gim- nazjum. Wiedziałem, że brakuje mu właściwych słów. Poza tym był lekko wstawiony; zrozumiale, zważywszy na tak długą i nieprzyjemną abstynencję. - A więc z wdzięczności? - powiedziałem. - Czy dobrze pana zrozumiałem? Rozpromienia się. - Tak jest. Wspaniale pan to określił. Z wdzięczności. Niech pan zrozumie: w gimnazjum piliśmy z tej samej butelki. Młodość, siano w głowie, romantyzm. A teraz wróćmy do reszty gości. On już i tak pomyślał, że mówimy o nim. Po wojnie, a właściwie po roku 1956 - mam na myśli referat Chruszczowa - Beckett, Ionesco i W'itold Gombrowicz stali się w Polsce ulubionymi autorami. Wszyscy trzej tworzą niejako poza czasem i przestrzenią. Postacie ich dramatów przybywają z nicości i znikają w nicości. Jeśli od czasu do czasu wylania się prawdziwy element grozy, to natychmiast zostaje zneutralizowany przez groteskę; na końcu wszystko jest komedią. W pewnej książce Gustawa Herlinga Grudzińskiego znalazłem anegdotę, która jest bez wątpienia ukoronowaniem wszystkich jakie tu opowiedziałem. Autor spędził wiele lat w obozach karnych ojca narodów, Stalina, i spotkał tam więznia, który był w swoim czasie wybitnym aktorem filmowym. Teraz był pełnym godności starcem w ostatnim stadium wycieńczenia. Trafia do obozu, bo w filmie o Iwanie Groznym musiał grać rolę bojara, przesadził jednak w szlachetności i wypaczył swoimi środkami aktorskimi linię ideologiczną filmu. Dostał dziesięć lat. Po pewnym czasie obóz odwiedziło kino objazdowe, pokazano film, w którym nasz dostojny starzec zagrał rolę ulubieńca Iwana Groznego. Stary - teraz już tylko wyniszczony głodem wrak - miał okazję podziwiania siebie za carskim stołem; oglądał siebie spożywającego kawior, ryby, drób, szynkę i wędzonego i łososia oraz pijącego wino ze srebrnych pucharów. Film się skończył i wygłodzonego starca pognano z powrotem do I baraku. Zabawne czy tragiczne? Nie czekajmy więc dłużej na prawdziwie tragiczną literaturę o Polsce i Rosji. Być może mylę się, być może nadejdzie jeszcze na to czas - przedtem jednak będzie śmiech i szyderstwo i pogarda dla własnej podlej postawy. Tragedia bez katharsis jest niemożliwa. Lecz jak miałoby tu wyglądać katharsis? Zwiadectwo rehabilitacji wystawione przez policję polityczną komuś, kto z powodu fałszywych oskarżeń od dawna nie żyje? Bo czegóż można by jeszcze oczekiwać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|