Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pogoda siÄ™ psuje. OstrzegajÄ… przed tornadem.
- Tyle razy... w tym roku już nas ostrzegali.
Jane wiedziała, że organizatorzy balu liczą na jej
obecność. Matka oczywiście nie mogła tego zobaczyć, lecz
łzy właśnie przestały płynąć jej z oczu, bo uświadomiła sobie,
że bez względu na pogodę i trapiące ją smutki musi podołać
obowiÄ…zkom.
- PojadÄ™ na bal. MuszÄ™.
Marilee nie popierała tego pomysłu, lecz Jane nie
zamierzała dyskutować nad sensownością swojej decyzji i
zakończyła rozmowę. Nie była do końca pewna, czemu to
robi, ale wiedziała, że powinna pojawić się na balu za pół
godziny, więc nie było czasu na rozmyślania ani płacze.
Wypiła szklankę wody, by przerwać czkawkę, i pobiegła
do sypialni. Wkładając kupioną w zeszłym miesiącu sukienkę,
ciągle zadawała sobie pytanie, dlaczego to robi. Wieczór
zapowiadał się okropnie. Każdy będzie się dopytywał o
Samuela, a ona nie miała pojęcia, co odpowiadać. Trzeba
będzie coś wymyślić.
To była długa suknia z błękitnego jedwabiu z rozcięciami
po bokach. Jane nigdy dotąd nie nosiła tak seksownego stroju.
Kupiła tę kreację tuż przed wyjazdem na San Tomas. Gdy to
sobie uświadomiła, omal znów się nie rozpłakała. Tak bardzo
chciała, by Samuel zobaczył, jak dziś wygląda.
Nie, nie mogę dłużej płakać, pomyślała. I tak będę miała
podpuchnięte oczy.
Zawsze robisz to, co trzeba, przypomniała sobie słowa
Samuela. To właściwie świadczyło o odwadze. Jane czuła się
zmęczona myśleniem o swoim tchórzostwie. Teraz należało
samotnie udać się na bal i stawić czoło ludzkiej ciekawości,
współczuciu oraz dojmującemu poczuciu krzywdy.
Wiatr i deszcz pastwiły się nad dżipem. Nad autostradą
szalała burza. Tylko głupiec wyruszałby w podróż w taki
wieczór. Samuel zwolnił tempo jazdy, mimo że właściwie
powinien się spieszyć, ale nie należało ryzykować.
Zastanawiał się, czy Jane będzie bezpieczna, jadąc na bal
podczas nawałnicy. Jak wróci sama do domu? Skrzywił się i
spróbował pozbyć się niewygodnych myśli, które bezustannie
wracały.
Nie ujechał zbyt daleko w ciągu ostatniej godziny. Ciągle
miał w oczach wizerunek bliskiej płaczu Jane. To on
doprowadził ją do takiego stanu.
Lepiej jej będzie beze mnie, wmawiał sobie, włączając
ulubione nagranie. Obiecał co prawda wrócić, lecz nie
przyrzekał, że zostanie. Jane już go nie potrzebowała. Nie
spodziewała się dziecka. Wszystkie marzenia okazały się
iluzjÄ….
Samuel, mimo wycia wichru, próbował wsłuchiwać się w
muzykę. Pokręcił gałką i w dżipie rozległy się tony
 Lullabye". Ostatnio słuchali tego razem z Jane. Muzyka
przywróciła wspomnienia.
Boże, tak bardzo pragnął znalezć własne miejsce w życiu,
gdzieś się zadomowić. Więc czemu uciekał? W mgnieniu oka
uświadomił sobie, że to była właściwie ucieczka. Zachowywał
się jak mały chłopiec, a przecież z doświadczenia wiedział, że
przed sobą samym nie da się uciec. Naprawdę chciał zaczynać
od nowa? Nie było innego wyboru, jak tylko poświęcić się
pracy dla agencji?
Przecież nie mogę wrócić do Jane, pomyślał. Co jej
ofiarujÄ™?
Słowa Jane:  Tak bardzo cię kocham" zadzwięczały mu w
uszach. Kochała go i pragnęła wzajemności, a on nie wiedział,
co znaczy miłość. Naprawdę?
Gwałtowność burzy tak wpłynęła na Samuela, że
pofolgował uczuciom. Wszystkie wymknęły się spod kontroli,
wypełniły serce i myśli. Oczami wyobrazni zobaczył zalaną
łzami twarz Jane w chwili, gdy wyznawała, że nie urodzi
dziecka. Przypomniał sobie jej śmiech w autobusie na San
Tomas, radość na huśtawce w parku, miękkość skóry pod
palcami, odcień koloru oczu...
Pomyślał, że w tym odcieniu kryła się miłość. Zahamował
ostrożnie. Droga była śliska, a nie mógł pozwolić sobie teraz
na żaden błąd. Jeden już dziś popełnił. Zawrócił auto,
postanawiając natychmiast wrócić do Atherton.
Włączył radio, by słyszeć ludzkie gŠosy, przed którymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates