Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezpieczeństwo. Ale nie wszystko warto przeżywać w odosobnieniu.
Raz nie odpowiedział i Sara zrozumiała, że ta rozmowa nie będzie łatwa.
 Dziękuję, że znalazłeś Maca  szepnęła, lecz on nadal się nie odzywał, a
tym bardziej nie objął jej ramieniem, o czym marzyła od wielu godzin.
 Wiesz, że cię kocham  wyznała w końcu.
 Co takiego?  Raz zerwał się na równe nogi.  Co ci się stało? Czemu to
mówisz?
 Mam problemy z prowadzeniem konwersacji  odparła, widząc, że
przygląda się jej w zdumieniu, gotów do ucieczki jak dziki kot.
 Oboje staraliśmy się o tym nie wspominać, lecz przecież wiedziałeś, jak
rzeczy się mają  ciągnęła.  Uznałam, że lepiej będzie nie unikać tego
tematu.
 Saro, przeżyłaś szok. Ciągle jesteś pod wpływem silnych emocji...
144
 Na litość boską! Mój stan me ma tu nic do rzeczy. Zresztą czuję się już o
wiele lepiej.
 Istnieje różnica między miłością a udanym seksem.
 Nie mieszaj moich uczuć ze swoimi  odparła ostro, wyraznie zraniona.
 Słuchaj!  Raz ukląkł przed nią na piasku.  Masz tyle do ofiarowania i
jest wielu mężczyzn, którzy potrafią cię obdarować czymś równie
wartościowym. Ja nie potrafię.
On mówi o miłości, pomyślała Sara.
 Dlaczego tu przyszedłeś? Ze względu na Jayiera czy Margueritte?
 Sam nie wiem.
Sara zebrała się na odwagę i zapytała:
 Jak zginęła Margueritte?
 Została zastrzelona. Dostała w brzuch i w głowę. Przeze mnie. Jones zabił ją
za to, co do mnie czuła. Nie mam żadnego dowodu, lecz wiem, że to prawda.
Gdybym sekundę wcześniej wyciągnął broń, może by przeżyła.
 Zabiłeś jej mordercę.
- Tak. - Raz odszedł kilka kroków i odwrócił się od Sary plecami.  Dlaczego
ciągle mnie to dręczy? Czemu widzę w snach krew ich obojga?
Wreszcie zadał pytanie, na które Sara mogła odpowiedzieć.
 Czuję się podobnie, gdy umiera mi jakiś pacjent  powie działa.  To
zawsze boli. Zadaję sobie wtedy pytanie, co zrobi łam zle? Czy mogłam
zastosować inne leczenie?
 Nie próbuj mnie tłumaczyć. Nie żałuję, że ten drań nie żyje. Po prostu... sam
nie wiem. Nie mam pojęcia, co mi jest.
145
 To żal  wyjaśniła Sara łagodnie, wiedząc, iż oznaki tego odczucia łatwo
pomylić z gniewem i poczuciem winy.
Pomyślała, że żal Raza spowodowany jest utratą Margueritte albo... może ten
udręczony człowiek żałuje utraconej cząstki własnej osobowości.
 Czy kiedykolwiek wcześniej zabiłeś człowieka?  spytała.
 Nie  odparł.  To było pierwszy raz. Nie wiedziałem... Nie żałuję, że
nacisnąłem spust. Mimo że nie zareagowałem na czas, by uratować Margueritte.
Jones był szybki i zabiłby mnie, gdybym nie strzelił. Nie sądziłem jednak, że
potem będę się tak strasznie czuł.
 Może należysz do osób, które bardzo przeżywają zabójstwo, nawet
usprawiedliwione  powiedziała spokojnie Sara.
Raz usiadł obok niej, pochylił głowę i długo milczał.
Potem dotknął jej rąk.
 Zimne jak lód.
 Bo jest chłodno.
Oplótł Sarę ramionami i wziął ją na kolana. Po raz pierwszy od chwili, gdy
przewrócił ją na werandzie, by osłonić przed strzałem Jayiera, poczuł się
rozluzniony. Pogładził ją po głowie.
 Cieplej?  zapytał.
Sara skinęła głową, patrząc na ocean.
 Czemu tu przyszłaś?  zapytał.
- Pomyślałam, że wystarczająco długo dumałeś w samotności.
 Uznałaś, że lepiej będzie dumać we dwoje?  spytał z uśmiechem.
 Czasem tak jest  odpowiedziała.  Raz?
146
 Tak?
 To była moja wina, że Jayiero nas znalazł, prawda? Jakoś wytropił numer
telefonu, gdy dzwoniłam do właściciela mieszkania w Houston.
Raz przytulił ją mocniej do siebie.
 W niczym nie zawiniłaś i wcale nie telefon naprowadził go na ślad.
- Więc co?
- Tom odkrył to po rozmowie z twoim gospodarzem, który teraz posiedzi sobie
w więzieniu. Ten drań dał Jayierowi klucze od twego mieszkania, gdy tylko
stamtąd wyjechałaś. Bandyta przez cały czas się w nim ukrywał.
Sara zesztywniała na myśl, że morderca dotykał jej rzeczy. Raz pogładził ją
znowu po głowie, chcąc, by się uspokoiła.
 To było jedyne miejsce, w którym nikt go nie szukał  ciągnął.  Aobuz
poznał twój numer telefonu, bo ten wy się podczas sprawdzania wiadomości
nagranych na sekretarkę. Potrzebował trochę czasu, by ustalić adres. Szkoda, że
nie po prosiliśmy cię, byś nie używała kuchennego telefonu.
 Lepiej rzućmy monetę, by ustalić, kto tu zawinił.
 Dobrze  zgodził się z uśmiechem.  Saro?
 Słucham.
 Jestem niemal pewien, że nie powinienem cię widywać, gdy wrócimy do
Houston...
 Znowu pragniesz być szlachetny? Jeśli nie chcesz mnie więcej widzieć dla
mojego dobra, pojmowanego zresztą w dość szczególny sposób, to... będę
musiała powiedzieć coś, co cię zrani.
 Zwięta Saro, ty nie potrafisz nikogo zranić.
147
 Przestań. Nie znoszę, gdy tak do mnie mówisz.
 Ale to prawda. Jeszcze raz udowodniłaś to dzisiaj, ze wszystkich sił próbując
uratować życie temu draniowi, który o mało cię nie zabił. Ja go postrzeliłem, ty
go ocaliłaś. Co można powiedzieć o każdym z nas?
 To lekarski instynkt, nie cnota  obruszyła się Sara.  Wiesz, że etyka
lekarska zobowiązuje do niesienia pomocy...
 Nie myślałaś o tym, ratując Jayiera.
 To prawda, lecz reagowałam odruchowo. Ty również.
 Nie mam pojęcia, jak można porównywać nasze działania: zabijanie i
ratowanie życia...
 Mówię o tym  wyjaśniła spokojnie Sara  w jaki sposób zawołałeś
 policja , nim wystrzeliłeś. Tak cię wyszkolono. Przed naciśnięciem spustu
dałeś bandycie ostatnią szansę.
 Zapomniałem, że... to zrobiłem  zdumiał się Raz.
 Dobry z ciebie człowiek  Sara pogładziła go po policzku.
 Nie idealny, lecz dobry, a to nawet lepiej. Zwięci nie cierpią jak ludzie, nie
odczuwają samotności, nie błądzą, nie mogą...
 Przestań paplać  rzekł krótko Raz, zamykając jej usta pocałunkiem, który
ona z zapałem odwzajemniła.
Myliła się, lecz Raz nie zamierzał jej tego udowadniać. Zbyt gorąco pragnął tej
kobiety. Roześmiał się tylko, zdumiewając tym zarówno Sarę, jak i siebie
samego.
 Och, Saro  rzekł, przytulając policzek do włosów dziewczyny.  Saro.
148
Byłoby pewnie lepiej, gdyby choć na moment przestał ją całować. Całym ciałem
czuł, iż na plaży jest zbyt chłodno, by dokonać czegoś więcej.
 Nie pozwolę ci odejść  zapewnił.  Nie jestem aż tak szlachetny, by
myśleć wyłącznie o tym, czy postępuję właściwie. Co będzie, jeśli oddalimy się
od siebie i już nie wrócisz? Nie zaryzykuję. Zbyt wiele dla mnie znaczysz.
Sara odchyliła się nieco, by spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę? - spytała.
 Mógłbym wyznać ci to wcześniej, lecz najpierw nie byłem pewien, a potem
czułem się zbyt onieśmielony.
Teraz, gdy Sara nakłoniła go do szczerej rozmowy, czuł się znacznie lepiej. Jej
dobroć i czułość ogrzały zlodowaciałe serce Raza. Wreszcie zrozumiał jedyną
prawdę i wypowiedział ją głośno:
- Kocham cię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl